Strony

sobota, 2 czerwca 2012

Zasada numer dwanaście. Część 4.


Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Nie przypuszczałam, te opowiadania tak bardzo Wam się spodobają :D I cieszę się z tego niezmiernie. Przed Wami część czwarta historii. Zapraszam do lektury i mam nadzieję, że podzielicie się ze mną wrażeniami :D

Alexandretta

***

Dwie godziny później poprawiłam się na łóżku, wtulając się w Gibbsa. Trzymał mnie mocno, delikatnie wodząc palcami po moim nagim ramieniu. Strasznie żałowałam, że to wszystko zdarzyło się tak późno. Może gdybym wcześniej dała mu do zrozumienia, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko moim szefem… Westchnęłam cichutko. On o tym wiedział, a ja oszukiwałam samą siebie. Dopóki byłam jego podwładną, do niczego by między nami nie doszło. Dopiero teraz, kiedy w momencie nowego przydziału, przestałam być członkiem jego ekipy, Jethro uznał, że może dopuścić emocje do głosu. Szkoda tylko, że nie mieliśmy szans na dalszy ciąg.
- Zgłodniałam – poruszyłam się lekko – Zamówimy coś?
- Co tylko chcesz – cmoknął mnie w czubek głowy.
- Pizza – zdecydowałam błyskawicznie, wyplątując się z jego objęć i szukając telefonu.

Kiedy rozległ się dzwonek przy drzwiach, oboje byliśmy przekonani, że to zamówione jedzenie właśnie dotarło. Gibbs szybko wciągnął spodnie i poszedł otworzyć, a ja, uśmiechając się lekko, ubrałam jego koszulę, która sięgała mi za pośladki i poszłam za nim.
- Mam dwa sześciopaki, jak będzie mało to skoczę do nocnego! – po otwarciu drzwi rozległ się wesoły głos Tony’ego. Cholera, na śmierć o nim zapomniałam. DiNozzo, nawet nie patrząc kto mu otwiera, wpadł do środka i stanął, rozdziawiając buzię. Nie dziwiłam mu się. Widok Gibbsa w samych dżinsach i mnie w jego koszuli, w dodatku niedokładnie zapiętej, musiał go zaskoczyć. Ba, musiał go zszokować.
- Eeee… - wydukał, patrząc to na mnie, to na Jethro.
- Bardzo inteligentnie, DiNozzo – Gibbs odebrał od niego piwo i odwrócił się w moją stronę z niezbyt zachwyconą miną – Idź się ubierz – mruknął do mnie. Te słowa mnie odblokowały, natychmiast zniknęłam w sypialni, gdzie szybko włożyłam na siebie pierwsze lepsze dżinsy i podkoszulek. Tony był moim przyjacielem, ale to wcale nie oznaczało, że musi mnie oglądać nagą. Wracając do salonu, podałam Gibbsowi jego koszulę, którą przyjął z lekkim uśmiechem.

- Sypiasz z Gibbsem?? – Tony dopadł mnie w kuchni, wykorzystując moment, że Jethro zniknął w łazience.
- Nie sypiam – mruknęłam – To znaczy, teraz już tak. To był pierwszy raz…
- Żartujesz, prawda? – spojrzał na mnie z wyrzutem – Wiesz, że tego nie lubię.
- Nie żartuję – potrząsnęłam głową.
- Seks na pożegnanie? – zakpił.
- Tony, nie zapominaj się – syknęłam, patrząc na niego ostrzegawczo.
- Przepraszam – w jego głosie zabrzmiała skrucha. Dalszą wypowiedź przerwał dzwonek do drzwi.
- Pizza – ucieszyłam się. Ta rozmowa była mi wybitnie nie na rękę.
- Albo McGee i Abby – DiNozzo uśmiechnął się przepraszająco – To miała być niespodzianka…
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek – rzuciłam mu groźne spojrzenie i poszłam otworzyć.

To jednak byli Abby i McGee. Na szczęście, oprócz alkoholu, mieli ze sobą także pudełka z chińskim żarciem na wynos. Nawet jeśli zaskoczyła ich obecność Gibbsa, nic nie dali po sobie poznać. Ustawiłam wszystko na środku stołu, dołożyłam trochę przekąsek, które miałam w domu, pizzę, która wkrótce dojechała, dodałam piwo i zaprosiłam przyjaciół na pożegnalne przyjęcie. Czas mijał szybko, a co najważniejsze, w wesołej atmosferze. A już się bałam, że będziemy smęcić i popłakiwać po kątach.
Jakiś czas później poczułam, że muszę się przewietrzyć. Wypiłam kilka piw, które w połączeniu ze stresem całego dnia nie zadziałały zbyt dobrze. W dodatku, Gibbs usiadł obok mnie, co zdecydowanie zagęściło atmosferę. Wyszłam na werandę i usiadłam na ławeczce z boku. Chciałam trochę odpocząć od hałasu panującego w domu. Tak się zapatrzyłam w panujący dookoła mrok, że dopiero po chwili poczułam, że ktoś mi się przygląda. Odwróciłam głowę. Gibbs. Podszedł bliżej i usiadł obok. Nasze ramiona się zetknęły, poczułam przyjemny dreszcz. Czułam, że po dzisiejszym wieczorze już nigdy nie spojrzę na niego jak na szefa.
- Co jest? – zapytał.
- Nic…
- Laro…
- … nie kłam – dokończyłam zdanie. Uśmiechnął się. – Nie kłamię. Myślę…
- Nie myśl. – odparł – Nie zastanawiaj się. Działaj. Zdaj się na instynkt.
- Tak po prostu? – zdziwiłam się.
- Tak po prostu – odparł.
- Nie wiem, czy dam radę – westchnęłam cicho.
- Dasz – stanowczość w jego głosie lekko mnie zaskoczyła.
- Jesteś tego bardziej pewien niż ja – zauważyłam ponuro.
- Jestem – potwierdził – Inaczej nigdy nie powiedziałbym Shepard, że jesteś gotowa pracować sama.
- Zrobiłeś to? – nie mogłam uwierzyć. – Mimo, że wiedziałeś, że od tego momentu może w każdej chwili mnie przenieść??
- Tak.
- Dlaczego? – nie mogłam tego zrozumieć.
- Żebyś mogła iść naprzód – odpowiedział – Żebyś mogła zostawić przeszłość za sobą.
- Nie rozumiem…
- Rozumiesz – spojrzał na mnie poważnie – I sama wiesz, że nie jestem dla ciebie odpowiednim partnerem. I że pewnie by nam nie wyszło. A przynajmniej nie tak, jakbyś chciała…
- Rozumiem – burknęłam – Co nie znaczy, że się z tobą zgadzam.
- Wiem – uśmiechnął się lekko.
- Ale zostaniesz dzisiaj? – upewniłam się.
- Dzisiaj, jutro – pochylił się w moją stronę – Jak długo zechcesz…
Pocałowałam go, bo na takie stwierdzenie nic innego nie mogłam przecież zrobić.

***

- Do jasnej cholery – zaklęłam wściekle, kopiąc walizkę. Za nic nie mogłam sobie poradzić z własnym bagażem.
- Co ty wyprawiasz? – Gibbs pojawił się obok mnie niczym duch – Rozwalisz ją – zgrabnie zapakował walizkę do bagażnika samochodu i zamknął klapę. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i wsiadłam do auta. Mieliśmy pojechać do NCIS, gdzie byłam umówiona z panią dyrektor na ostatnią przed wyjazdem pogadankę. Chciałam się jeszcze pożegnać z przyjaciółmi, bo sama nie wiedziałam, kiedy wrócę. A potem Gibbs miał mnie odwieźć na lotnisko. Spędziliśmy razem calutki weekend, praktycznie nie wychodząc z łóżka. Chciałam się nim nasycić na zapas, żeby mieć później co wspominać. Nie wiem, co kierowało Gibbsem, ale zdecydowanie stanął na wysokości zadania.
Sama nie wiem, kiedy zdążyłam się spakować.

NCIS przywitało mnie ponurymi minami moich przyjaciół i niezwykle zadowoloną miną pani dyrektor. Wysłuchałam ostatnich rozkazów, dostałam stos materiałów do zapoznania się podczas podróży i pojechałam na lotnisko. Wszystko działo się w takim tempie, że nawet nie zdążyłam się dobrze z nikim pożegnać. Może to i dobrze, bo zapewne skończyłoby się na łzach. A ja chciałam być twarda.

- Uważaj na siebie – odezwał się Gibbs, kiedy czekaliśmy w kolejce do odprawy.
- Zawsze uważam – odparłam.
- Mówię poważnie – fuknął – To nie jest zwykłe śledztwo…
- Wiem – przerwałam mu – Zdaję sobie z tego sprawę. Nie jestem głupia, Jethro. Wiem, jaka jest stawka…
- Nie jesteś – zgodził się ze mną – Ale nie ryzykuj niepotrzebnie. Chcę, żebyś wróciła cała i zdrowa…
- Obiecuję – pocałowałam go. Oddał pocałunek, kładąc mi dłoń na karku i przyciągając do siebie.

Sześć miesięcy później

Gibbs podniósł wzrok znad czytanych dokumentów, kiedy przed jego biurkiem stanęła dyrektor Jenny Shepard.
- Coś się stało? – zapytał, patrząc na nią pytająco.
- Zwołaj swój zespół – poleciła cicho – I Abby…
Gibbs obrzucił ją uważnym spojrzeniem i sięgnął po telefon. Kilka minut później pojawili się jego agenci i laborantka.
- Pół godziny temu otrzymałam zaszyfrowaną wiadomość z Moskwy – Shepard odezwała się opanowanym głosem, tylko ktoś, kto dobrze ją znał mógłby zauważyć jak bardzo jest poruszona – Dziś w nocy samochód, którym jechała agentka Jordan został ostrzelany. Doszło do eksplozji… Nikt nie przeżył…

KONIEC


6 komentarzy:

  1. Zakończyć w takim momencie! Lara napewno przeżyła... Musi

    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, no niemożliwe! Lara nie może zginąć jak Olga! Choć tak na dobrą sprawę, nie wiadomo czy Olga zginęła :|
    Mam nadzieję, że to nie koniec tego opowiadania ;)
    Czekam na dalszą część! :)
    MaLuTkA :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty cholero ! Nie zabijaj Lary :( Nie no żartuję :) Ale na serio, weź mi jej kochana nie zabijaj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE LUBIĘ CIE!! Co Ty masz z uśmiercaniem tak genialnych postaci? Rozdział na prawdę rewelacyjny a Ty go TAK kończysz! Czy chociaż raz napiszesz coś z happy endem - proszę!! Świetnie, że team przyszedł sie pożegnać i świetna scena z Tonym :D I jak niby ja mam iść jutro na egzamin? No jak! Czekam na nowe (z happy endem) opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie bijcie, proszę :D Samo mi się takie zakończenie nasunęło. Chandni, może coś z happy endem będzie, ale nie obiecuję :D A co do Lary... No cóż, nie mogę nic obiecać, ale zobaczymy co mi wyjdzie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. POWAŻNIE?! Co to ma niby znaczyć "nikt nie przeżył..." ja się pytam? Dlaczego ty zawsze uśmiercasz swoje postacie? Wiem, że jesteś ich twórcą i masz prawo robić z nimi co chcesz, ale no weź!
    Generalnie to rozdział końcowy, jak i całe opowiadanie jest GENIALNE! Bardzo fajnie, że drużyna przyszła się pożegnać i scena z Tonym była świetna... a Lara złamała obietnicę daną Gibbsowi; to jest niedopuszczalne :D

    OdpowiedzUsuń