Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Nie przypuszczałam, te opowiadania tak bardzo Wam się spodobają :D I cieszę się z tego niezmiernie. Przed Wami część czwarta historii. Zapraszam do lektury i mam nadzieję, że podzielicie się ze mną wrażeniami :D
Alexandretta
***
Dwie godziny później
poprawiłam się na łóżku, wtulając się w Gibbsa. Trzymał mnie mocno, delikatnie
wodząc palcami po moim nagim ramieniu. Strasznie żałowałam, że to wszystko
zdarzyło się tak późno. Może gdybym wcześniej dała mu do zrozumienia, że jest
dla mnie kimś więcej niż tylko moim szefem… Westchnęłam cichutko. On o tym
wiedział, a ja oszukiwałam samą siebie. Dopóki byłam jego podwładną, do niczego
by między nami nie doszło. Dopiero teraz, kiedy w momencie nowego przydziału,
przestałam być członkiem jego ekipy, Jethro uznał, że może dopuścić emocje do
głosu. Szkoda tylko, że nie mieliśmy szans na dalszy ciąg.
- Zgłodniałam – poruszyłam
się lekko – Zamówimy coś?
- Co tylko chcesz – cmoknął
mnie w czubek głowy.
- Pizza – zdecydowałam
błyskawicznie, wyplątując się z jego objęć i szukając telefonu.
Kiedy rozległ się dzwonek przy
drzwiach, oboje byliśmy przekonani, że to zamówione jedzenie właśnie dotarło.
Gibbs szybko wciągnął spodnie i poszedł otworzyć, a ja, uśmiechając się lekko,
ubrałam jego koszulę, która sięgała mi za pośladki i poszłam za nim.
- Mam dwa sześciopaki, jak
będzie mało to skoczę do nocnego! – po otwarciu drzwi rozległ się wesoły głos
Tony’ego. Cholera, na śmierć o nim zapomniałam. DiNozzo, nawet nie patrząc kto
mu otwiera, wpadł do środka i stanął, rozdziawiając buzię. Nie dziwiłam mu się.
Widok Gibbsa w samych dżinsach i mnie w jego koszuli, w dodatku niedokładnie
zapiętej, musiał go zaskoczyć. Ba, musiał go zszokować.
- Eeee… - wydukał, patrząc to
na mnie, to na Jethro.
- Bardzo inteligentnie,
DiNozzo – Gibbs odebrał od niego piwo i odwrócił się w moją stronę z niezbyt
zachwyconą miną – Idź się ubierz – mruknął do mnie. Te słowa mnie odblokowały,
natychmiast zniknęłam w sypialni, gdzie szybko włożyłam na siebie pierwsze
lepsze dżinsy i podkoszulek. Tony był moim przyjacielem, ale to wcale nie
oznaczało, że musi mnie oglądać nagą. Wracając do salonu, podałam Gibbsowi jego
koszulę, którą przyjął z lekkim uśmiechem.
- Sypiasz z
Gibbsem?? – Tony dopadł mnie w kuchni, wykorzystując moment, że Jethro zniknął w
łazience.
- Nie sypiam – mruknęłam – To
znaczy, teraz już tak. To był pierwszy raz…
- Żartujesz, prawda? –
spojrzał na mnie z wyrzutem – Wiesz, że tego nie lubię.
- Nie żartuję – potrząsnęłam
głową.
- Seks na pożegnanie? –
zakpił.
- Tony, nie zapominaj się –
syknęłam, patrząc na niego ostrzegawczo.
- Przepraszam – w jego głosie
zabrzmiała skrucha. Dalszą wypowiedź przerwał dzwonek do drzwi.
- Pizza – ucieszyłam się. Ta
rozmowa była mi wybitnie nie na rękę.
- Albo McGee i Abby – DiNozzo
uśmiechnął się przepraszająco – To miała być niespodzianka…
- Wiesz, że nie lubię
niespodzianek – rzuciłam mu groźne spojrzenie i poszłam otworzyć.
To jednak byli Abby i McGee.
Na szczęście, oprócz alkoholu, mieli ze sobą także pudełka z chińskim żarciem
na wynos. Nawet jeśli zaskoczyła ich obecność Gibbsa, nic nie dali po sobie
poznać. Ustawiłam wszystko na środku stołu, dołożyłam trochę przekąsek, które
miałam w domu, pizzę, która wkrótce dojechała, dodałam piwo i zaprosiłam przyjaciół na pożegnalne przyjęcie.
Czas mijał szybko, a co najważniejsze, w wesołej atmosferze. A już się bałam,
że będziemy smęcić i popłakiwać po kątach.
Jakiś czas później poczułam,
że muszę się przewietrzyć. Wypiłam kilka piw, które w połączeniu ze stresem
całego dnia nie zadziałały zbyt dobrze. W dodatku, Gibbs usiadł obok mnie, co
zdecydowanie zagęściło atmosferę. Wyszłam na werandę i usiadłam na ławeczce z boku. Chciałam trochę
odpocząć od hałasu panującego w domu. Tak się zapatrzyłam w panujący dookoła
mrok, że dopiero po chwili poczułam, że ktoś mi się przygląda. Odwróciłam głowę.
Gibbs. Podszedł bliżej i usiadł obok. Nasze ramiona się zetknęły, poczułam
przyjemny dreszcz. Czułam, że po dzisiejszym wieczorze już nigdy nie spojrzę na
niego jak na szefa.
- Co jest? – zapytał.
- Nic…
- Laro…
- … nie kłam – dokończyłam
zdanie. Uśmiechnął się. – Nie kłamię. Myślę…
- Nie myśl. – odparł – Nie
zastanawiaj się. Działaj. Zdaj się na instynkt.
- Tak po prostu? – zdziwiłam
się.
- Tak po prostu – odparł.
- Nie wiem, czy dam radę –
westchnęłam cicho.
- Dasz – stanowczość w jego
głosie lekko mnie zaskoczyła.
- Jesteś tego bardziej pewien
niż ja – zauważyłam ponuro.
- Jestem – potwierdził –
Inaczej nigdy nie powiedziałbym Shepard, że jesteś gotowa pracować sama.
- Zrobiłeś to? – nie mogłam
uwierzyć. – Mimo, że wiedziałeś, że od tego momentu może w każdej chwili mnie
przenieść??
- Tak.
- Dlaczego? – nie mogłam tego
zrozumieć.
- Żebyś mogła iść naprzód –
odpowiedział – Żebyś mogła zostawić przeszłość za sobą.
- Nie rozumiem…
- Rozumiesz – spojrzał na
mnie poważnie – I sama wiesz, że nie jestem dla ciebie odpowiednim partnerem. I
że pewnie by nam nie wyszło. A przynajmniej nie tak, jakbyś chciała…
- Rozumiem – burknęłam – Co
nie znaczy, że się z tobą zgadzam.
- Wiem – uśmiechnął się
lekko.
- Ale zostaniesz dzisiaj? –
upewniłam się.
- Dzisiaj, jutro – pochylił
się w moją stronę – Jak długo zechcesz…
Pocałowałam go, bo na takie
stwierdzenie nic innego nie mogłam przecież zrobić.
***
- Do jasnej cholery –
zaklęłam wściekle, kopiąc walizkę. Za nic nie mogłam sobie poradzić z własnym
bagażem.
- Co ty wyprawiasz? – Gibbs
pojawił się obok mnie niczym duch – Rozwalisz ją – zgrabnie zapakował walizkę
do bagażnika samochodu i zamknął klapę. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i
wsiadłam do auta. Mieliśmy pojechać do NCIS, gdzie byłam umówiona z panią
dyrektor na ostatnią przed wyjazdem pogadankę. Chciałam się jeszcze pożegnać z
przyjaciółmi, bo sama nie wiedziałam, kiedy wrócę. A potem Gibbs miał mnie
odwieźć na lotnisko. Spędziliśmy razem calutki weekend, praktycznie nie
wychodząc z łóżka. Chciałam się nim nasycić na zapas, żeby mieć później co
wspominać. Nie wiem, co kierowało Gibbsem, ale zdecydowanie stanął na wysokości
zadania.
Sama nie wiem, kiedy zdążyłam
się spakować.
NCIS przywitało mnie ponurymi
minami moich przyjaciół i niezwykle zadowoloną miną pani dyrektor. Wysłuchałam
ostatnich rozkazów, dostałam stos materiałów do zapoznania się podczas podróży
i pojechałam na lotnisko. Wszystko działo się w takim tempie, że nawet nie
zdążyłam się dobrze z nikim pożegnać. Może to i dobrze, bo zapewne skończyłoby
się na łzach. A ja chciałam być twarda.
- Uważaj na siebie – odezwał
się Gibbs, kiedy czekaliśmy w kolejce do odprawy.
- Zawsze uważam – odparłam.
- Mówię poważnie – fuknął –
To nie jest zwykłe śledztwo…
- Wiem – przerwałam mu –
Zdaję sobie z tego sprawę. Nie jestem głupia, Jethro. Wiem, jaka jest stawka…
- Nie jesteś – zgodził się ze
mną – Ale nie ryzykuj niepotrzebnie. Chcę, żebyś wróciła cała i zdrowa…
- Obiecuję – pocałowałam go.
Oddał pocałunek, kładąc mi dłoń na karku i przyciągając do siebie.
Sześć miesięcy później
Gibbs podniósł wzrok znad czytanych
dokumentów, kiedy przed jego biurkiem stanęła dyrektor Jenny Shepard.
- Coś się stało? – zapytał,
patrząc na nią pytająco.
- Zwołaj swój zespół –
poleciła cicho – I Abby…
Gibbs obrzucił ją uważnym
spojrzeniem i sięgnął po telefon. Kilka minut później pojawili się jego agenci
i laborantka.
- Pół godziny temu otrzymałam
zaszyfrowaną wiadomość z Moskwy – Shepard odezwała się opanowanym głosem, tylko
ktoś, kto dobrze ją znał mógłby zauważyć jak bardzo jest poruszona – Dziś w
nocy samochód, którym jechała agentka Jordan został ostrzelany. Doszło do
eksplozji… Nikt nie przeżył…
KONIEC
Zakończyć w takim momencie! Lara napewno przeżyła... Musi
OdpowiedzUsuńYuumi;))
Ej, no niemożliwe! Lara nie może zginąć jak Olga! Choć tak na dobrą sprawę, nie wiadomo czy Olga zginęła :|
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie koniec tego opowiadania ;)
Czekam na dalszą część! :)
MaLuTkA :)
Ty cholero ! Nie zabijaj Lary :( Nie no żartuję :) Ale na serio, weź mi jej kochana nie zabijaj :)
OdpowiedzUsuńNIE LUBIĘ CIE!! Co Ty masz z uśmiercaniem tak genialnych postaci? Rozdział na prawdę rewelacyjny a Ty go TAK kończysz! Czy chociaż raz napiszesz coś z happy endem - proszę!! Świetnie, że team przyszedł sie pożegnać i świetna scena z Tonym :D I jak niby ja mam iść jutro na egzamin? No jak! Czekam na nowe (z happy endem) opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńNie bijcie, proszę :D Samo mi się takie zakończenie nasunęło. Chandni, może coś z happy endem będzie, ale nie obiecuję :D A co do Lary... No cóż, nie mogę nic obiecać, ale zobaczymy co mi wyjdzie :D
OdpowiedzUsuńPOWAŻNIE?! Co to ma niby znaczyć "nikt nie przeżył..." ja się pytam? Dlaczego ty zawsze uśmiercasz swoje postacie? Wiem, że jesteś ich twórcą i masz prawo robić z nimi co chcesz, ale no weź!
OdpowiedzUsuńGeneralnie to rozdział końcowy, jak i całe opowiadanie jest GENIALNE! Bardzo fajnie, że drużyna przyszła się pożegnać i scena z Tonym była świetna... a Lara złamała obietnicę daną Gibbsowi; to jest niedopuszczalne :D