Strony

środa, 30 maja 2012

Zasada numer dwanaście. Część 3.


Zaparkowałam na swoim miejscu i windą wjechałam na piętro, gdzie był gabinet pani dyrektor. Sytuacja wymknęła mi się spod kontroli i musiałam coś z tym zrobić. Weszłam do pomieszczenia, Shepard uniosła głowę znad czytanych właśnie dokumentów i gestem kazała mi usiąść.
- Co cię do mnie sprowadza, Laro? – zapytała, poprawiając okulary.
- Chcę prosić o przeniesienie – wyrzuciłam z siebie. Spojrzała na mnie z zaskoczeniem.
- Do innego zespołu?
- Do innego miasta…
- Chodzi o Gibbsa? – przez jej twarz przemknął ledwo widoczny uśmieszek. O nie, nie dam ci tej satysfakcji.
- Nie, pani dyrektor – zaprzeczyłam grzecznie. Chyba mi nie uwierzyła. Nic dziwnego, naszą wczorajszą awanturę musiało słyszeć z pół biura. – Po prostu… - westchnęłam – Źle ulokowałam uczucia. – uniosła brwi ze zdziwieniem. – Poznałam faceta – zaczęłam wyjaśniać. – Spotykaliśmy się, ale okazało się, że tylko ja się zaangażowałam… bardziej. Mieszkamy tuż obok siebie, widujemy się codziennie, a ja… nie czuję się na siłach, żeby go oglądać. Wiem, że to głupi powód, ale jeśli pani dyrektor rozważyłaby moją prośbę… - urwałam, patrząc na nią prosząco. Miałam nadzieję, że uwierzyła w tą historyjkę. W sumie, aż tak bardzo nie skłamałam.
- Żaden powód nie jest głupi – odparła po chwili milczenia – I tak miałam cię wkrótce przenieść – podała mi teczkę – Ale skoro zjawiłaś się pierwsza, nie ma na co czekać. To twój nowy przydział. – zajrzałam do środka.
- Moskwa? – tego się nie spodziewałam. Myślałam o wyjeździe, ale nie na drugi koniec świata.
- Znasz rosyjski, znasz kulturę i obyczaje. Znasz miasto – wyjaśniła. To prawda. Do piętnastego roku życia mieszkałam w Moskwie. Mój ojciec całe życie pracował w tamtejszej placówce dyplomatycznej. Dopiero, kiedy rodzice zginęli w wypadku, wróciłam do Stanów, do dziadków. – Jesteś najlepszą kandydatką. Potrzebuję tam nowego człowieka, bo jeden z moich agentów został spalony. Tu masz szczegóły. – podała mi drugą teczkę.
- Dobrze – podjęłam decyzję – Może być Moskwa. Im dalej tym lepiej…
- Świetnie – ucieszyła się – Wylatujesz w poniedziałek. Bilet jest w teczce.
- Pani dyrektor… - wstałam – Czy ta rozmowa może nie wyjść poza ten gabinet?
- Nie chcesz, żeby koledzy pomyśleli, że ich zostawiasz? – domyśliła się. Skinęłam głową. – Dobrze. Nikt się nie dowie… - wróciła do papierów, a ja wyszłam. Zamknęłam drzwi i odetchnęłam głęboko. Najtrudniejsze dopiero przede mną.

- Jak to, nowy przydział?? – Tony patrzył na mnie w osłupieniu – Jak to, wyjeżdżasz??
- Dostałam rozkaz – powtórzyłam cierpliwie. Chyba już setny raz. Od kiedy wróciłam z góry, wałkowaliśmy ten temat bez przerwy. Byliśmy tylko ja, Tony i Tim. Gibbs zniknął, nie widziałam go dzisiaj na oczy.
- Ale tak znienacka??
- Nie znasz Shepard?? – zirytowałam się – Ona się nie pyta o zgodę, tylko wydaje polecenia.
- Ale Moskwa?? – nie dawał za wygraną.
- Co ci poradzę?
- Gibbs wie? – pierwszy raz od dłuższego czasu odezwał się McGee.
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami.
- Jeśli nie wie… - Tony spojrzał na mnie złowieszczo.
- To się wścieknie – dokończyłam.
- Oby tylko…
Spojrzałam na niego ponuro i zajęłam się porządkowaniem biurka oraz pakowaniem swoich rzeczy. Będzie mi tego wszystkiego cholernie brakowało, ale nie miałam wyjścia. To był jedyny sposób. Bałam się tylko reakcji Gibbsa, ale przez cały dzień się nie pojawił. To było dziwne, ale Tony wyjaśnił mi, że dzwonił. Coś załatwiał z Fornellem. Im bliżej byłam końca, tym gorzej się czułam. Zostawiałam wszystko, całe moje życie, moich przyjaciół. Najbardziej będę tęsknić za Tony’m i Abby. Abby, szalona laborantka wprowadziła konstruktywny chaos w moje życie, codziennie potrafiła mnie zaskoczyć czymś nowym. Tony, wiadomo. Był moim najlepszym przyjacielem, potrafił mnie pocieszyć i ustawić do pionu. I robił to zawsze, kiedy myślałam, że nie dam już dłużej rady walczyć z Gibbsem. Zawsze mogłam na niego liczyć. Będzie mi brakowało naszych seansów filmowych, wypadów do knajp, kina i naszych rozmów o wszystkim i o niczym.
Kiedy skończyłam, dochodziła szósta po południu. Zebrałam swoje rzeczy, a Tony pomógł mi zanieść je do samochodu.
- Hej – powiedział widząc moją minę, kiedy ładowaliśmy kartony do bagażnika – Co jest?
- A jak myślisz? – fuknęłam.
- Przyjechać? – od razu domyślił się o co mi chodzi.
- Przyjedź. – kiwnęłam głową.
- Ale później, dobra? – popatrzył prosząco – Mam jeszcze coś do załatwienia.
- Później, później. Ja też mam sporo do roboty… - wsiadłam do wozu, pomachałam mu i odjechałam.

Usiłowałam ogarnąć przygotowania do wyjazdu, kiedy usłyszałam dzwonek przy drzwiach. Zdziwiona spojrzałam na zegarek. Tony się pospieszył i to sporo. Później nie oznaczało ósmej wieczór.
- Jeśli nie masz ze sobą co najmniej sześciopaku, to nawet cię nie wpuszczę! – zawołałam otwierając. I zdębiałam. Na progu stał Gibbs i patrzył na mnie wściekłym wzrokiem. Cofnęłam się odruchowo, co natychmiast wykorzystał, wchodząc do środka i z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Hałas mnie otrzeźwił.
- Poprosiłaś o przeniesienie?? – wrzasnął, stając przede mną.
- Tak – odparłam. W sumie, mogłam się spodziewać takiej reakcji.
- Dlaczego??
- Dlaczego?? – poczułam furię – Dlatego!! – ryknęłam i dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową – Dlatego, że nie chcę codziennie oglądać faceta, któremu jestem zupełnie obojętna! Dlatego, że nie chcę cierpieć wiedząc, że nic dla niego nie znaczę!! Dlatego, że nie chcę żyć złudzeniami!! – krzyczałam – Bo nie chcę codziennie rano budzić się z nadzieją, że może jednak, akurat dzisiaj, coś się zmieni!! Bo się nie zmieni!! – nie miałam już siły dalej udawać, że wszystko jest w porządku.
- Naprawdę jesteś idiotką, Jordan – odezwał się zupełnie spokojnie Gibbs, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Oddałam pocałunek, nie bardzo wierząc, że to nie jest sen.
- Jestem? – spytałam cicho, kiedy oderwał swoje usta od moich.
- Nie jesteś mi obojętna – patrzył na mnie poważnie – Nigdy nie byłaś. Od pierwszego dnia, kiedy cię zobaczyłem. Nie masz pojęcia, jak było mi trudno czując, że z każdym dniem znaczysz dla mnie więcej i więcej. Jak było mi trudno nie uśmiechać się na twój widok, nie patrzeć na ciebie, kiedy tylko się pojawiałaś. Nie śmiać się z twoich żartów, nie dyskutować z tobą. Być wrednym draniem. Że za każdym razem, kiedy wysyłałem cię na spotkanie z jakimś bandytą, drżałem, czy wrócisz cała. Że po każdej akcji miałem ochotę cię przytulić i osobiście sprawdzić, czy na pewno nic ci nie jest. – mówił, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku i trzymając w ramionach.
- Nie wierzę, że szef to powiedział – odezwałam się z trudem.
- Jeśli jeszcze raz powiesz do mnie „szefie”, zastrzelę cię – odparł na to – Chyba, że nie wiesz jak mam na imię…
- Leroy Jethro – wydusiłam z siebie.
- Wystarczy Jethro – powiedział – Laro… - dodał miękko.
- Jethro – powtórzyłam posłusznie – Co ty robisz? – zapytałam zupełnie bez sensu.
- To, na co miałem ochotę od dłuższego czasu… - znów zaczął mnie całować.
- A co z zasadą numer dwanaście? – wymamrotałam pomiędzy jednym pocałunkiem, a drugim.
- Przestała obowiązywać – stwierdził stanowczo – A teraz zamknij się już i prowadź do sypialni…
Roześmiałam się i posłusznie wykonałam polecenie.


7 komentarzy:

  1. Fantastycznie przewrotna akcja, totalne zaskoczenie. Świetne, czekam z utęsknieniem na kolejną część.

    P.S Nie ukrywam, że wątek Rosysjski mnie zaciekawił - druga strona świata, inna kultura inni ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super! Nie wiem czemu, ale bardzo lubię jak Gibbsem targają takie silne emocje - świetnie umiesz to opisać :) Biedna Lara, pewnie myśli, że się naćpała :P Ciekawi mnie czy Tony zastanie szefa u swojej koleżanki ]:->

    Chciałam jeszcze wrócić do poprzedniej notki - podobało mi się, kiedy Lara wracała do sprawy tego seryjnego zabójcy, którego ścigali. Fantastycznie to zrelacjonowałaś unikając zdań wielokrotnie złożonych. Zdania pojedyncze to był strzał w dziesiątkę, bo poczułam się, jakby i w mojej głowie pojawiły się "slajdy" z tamtej sprawy. I genialne było stwierdzenie (wybacz brak dokładności, piszę z pamięci): "Wlewali w siebie kolejne porcje alkoholu chcąc się znieczulić na amen." Super :)

    Przy okazji zapraszam do mnie na bloga - jest nowa notka. W końcu :P

    http://lambada1989.blog.interia.pl/?yearID=2012&monthID=5&dayID=0

    Pozdrawiam!!! :)
    MaLuTkA

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaaa no ja nie mogę!!! Gibbs zaszalał! Aj czyżby Tony widział ten namiętny pocałunek i się cichaczem wycofał, żeby nie przeszkadzać? A może to on sprowadził tam Gibbsa? Kurczaczek no i znów się wczułam... Czekam na cedeka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczne..;D Aż mowe mi odebrała ! ;D
    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu Rosja :D A Lara i Gibbs strasznie mnie zaskakują :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! A co Ty masz z tą Rosją? :) Ciekawe, co teraz Lara zrobi z przeniesieniem? I pewnie pani Dyro sie wnerwi :) Pisz szybko co dalej :) Sceny łóżkowe też :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Chandni, nie wiem :D Ta Rosja mnie prześladuje i nie mogę się od niej odczepić :D Tak Wam się sceny łóżkowe podobają? To nie był w zamierzeniu blog erotyczny, samo mi wyszło :D Ale obiecuję, cos tam wkrótce dam, skoro chcecie :D

    OdpowiedzUsuń