Strony

niedziela, 27 maja 2012

Zasada numer dwanaście. Część 1.

Dziś wracamy do korzeni :D 
Czas: pomiędzy śmiercią Kate, a pojawieniem się Zivy. 
Trochę (a nawet bardzo) zmieniłam historię, mam nadzieję, że mi wybaczycie...
Zatem, nie przedłużając, zapraszam do lektury :)

Alexandretta

***

- Wzywałaś mnie? – agent specjalny Leroy Jethro Gibbs wszedł do gabinetu aktualnej dyrektor NCIS Jenny Shepard, jak zwykle nie zawracając sobie głowy pukaniem. Już dawno przestał zwracać uwagę na ten drobniutki element dobrego wychowania.
- Owszem – rudowłosa kobieta spojrzała na niego z lekką dezaprobatą i podała mu teczkę z logo agencji.
- Co to? – zapytał, biorąc dokumenty.
- Twój nowy agent – odparła.
- Powiedziałaś mi, że sam mogę poszukać kogoś na miejsce Kate – popatrzył na nią z wyrzutem.
- Tak, ale to było pół roku temu.
- Widocznie nie znalazłem jeszcze odpowiedniego kandydata…
- Ale ja znalazłam. Jest już po wstępnym szkoleniu. Wszystkie testy zaliczyła z najwyższą oceną. Jest naprawdę dobra. Bystra i inteligentna.
- Inteligencja wcale nie oznacza mądrości…
- Dlatego właśnie dołączy do twojego zespołu. Nauczysz ją.
- Mam ją wyszkolić?
- Najlepiej jak możesz.
- A co potem?
- Zobaczymy. Mogę cię zapewnić, że nie zrobię nic, dopóki nie uznasz, że jest gotowa na samodzielną pracę…
- I rozwalisz mi zespół – prychnął Gibbs.
- Jethro, potrzebuję agenta. Naprawdę dobrego agenta.
- A jeśli się nie sprawdzi?
- Sprawdzi się. Wyszkol ją. Nic więcej od ciebie nie chcę. Nawet nie musisz jej lubić…
- Mam być wredny? – uniósł lekko brwi.
- Najgorszy – potwierdziła Shepard.
- Gdzie ona jest?
- W sali konferencyjnej.
Gibbs westchnął, zajrzał do teczki i jęknął. Kobieta była ruda.

***

Siedziałam w sali konferencyjnej, a na stole przede mną leżał mój przydział. Moim nowym szefem został agent Leroy Jethro Gibbs, o którego metodach pracy krążyły już legendy. Nie byłam pewna, czy cieszyć, że trafiłam do podobno najlepszego zespołu śledczego i pod skrzydła najlepszego agenta, czy może się bać tego, co mnie czeka. Nie zdążyłam się zdecydować, bo drzwi nagle się otworzyły i do środka wszedł agent Gibbs. Obrzucił mnie uważnym spojrzeniem i usiadł naprzeciwko mnie. Położył trzymaną w ręce teczkę przed sobą i nie mówiąc ani słowa, zaczął przeglądać jej zawartość. Również milczałam, bo jakoś nagle straciłam całą dotychczasową pewność siebie. Facet był naprawdę przystojny, siwowłosy, o przenikliwych, stalowo-niebieskich oczach. Zaczynałam rozumieć, dlaczego miał takie sukcesy w pracy. Który przestępca nie złamałby się pod takim spojrzeniem?
Gibbs skończył czytać i wstał. Ruszył do drzwi, ale zatrzymał się w progu.
- Czekasz na jakieś specjalne zaproszenie? – to były pierwsze słowa, jakie powiedział do mnie od początku naszego spotkania.
- Nie, hmm…- zająknęłam się, podrywając się z miejsca.
- Szefie – dokończył – Albo Gibbs.
- Lara Jordan – mruknęłam, chociaż musiał to wiedzieć.
- Wiem, Jordan – odparł z politowaniem w głosie. – To nasza nowa agentka – ponownie odezwał się dopiero, kiedy weszliśmy w przestrzeń biurową – DiNozzo, pokaż jej biurko, McGee, streść nad czym teraz pracujemy…

***

To było prawie dwa lata temu. Śmiać mi się chce, jak sobie przypomnę te moje początki. Teraz byłam już pełnoprawnym agentem specjalnym, miałam na swoim koncie większe i mniejsze sukcesy, kilkadziesiąt rozwikłanych spraw i zakończonych dochodzeń. Zaprzyjaźniłam się z resztą zespołu, zwłaszcza z Tony’m, który, po bliższym poznaniu, okazał się świetnym kumplem. Razem chodziliśmy na piwo, nierzadko zdarzało się, że podczas tych wypadów on wyrywał jakąś biuściastą blondynkę, zresztą przy moim aplauzie. Razem chodziliśmy do kina albo umawialiśmy się na domowe seanse. Byliśmy partnerami w pracy i przyjaciółmi poza nią, wiedziałam, że mogę na nim polegać i ufać mu. Podobnie było z McGee czy z Abby. Szalona Gotka polubiła mnie już pierwszego dnia, co dała upust ściskając mnie tak, że aż zabrakło mi tchu. Była świetna i kochałam ją jak siostrę. A Gibbs… No cóż, Gibbs to temat na powieść-rzekę. Świetny szef, znakomity nauczyciel. Wiedziałam od dyrektor Shepard, że ma mnie wyszkolić i chyba bardzo się przejął tą rolą, bo od pierwszego dnia wszędzie jeździłam z nim. Wtłaczał mi do głowy zasady pracy agenta śledczego, dokładał wiedzę z operacji terenowych, męczył na sali ćwiczeń. Nie można też zapomnieć o jego zasadach, które umiałam lepiej niż cokolwiek innego. Starałam się jak mogłam, żeby był ze mnie zadowolony, ale z miernym skutkiem. Jakoś trudno było mi sobie przypomnieć nawet malutką pochwałę. Dla zespołu, owszem. Dla Tony’ego, Tima czy Abby, też. Ale ja nie dostąpiłam tego szczęścia. Dobitnie dawał mi do zrozumienia, że mnie nie lubi. Znosiłam to ze spokojem, robiąc wszystko, co do mnie należało, a nawet więcej. Tylko Tony wiedział, jak bardzo mnie to boli. I sam się dziwił, dlaczego nasz szef jest taki. Wysnuł nawet teorię, że wiąże się to ze śmiercią Kate Todd i, że Gibbs po prostu nie chce się przywiązywać. Nie byłam przekonana, ale nic nie mogłam zrobić. Aż do dzisiejszego ranka. Westchnęłam ciężko i siadając na stopniach prowadzących na werandę mojego domku, zatopiłam się w myślach.

Retrospekcja – Lara

Prowadziliśmy śledztwo w sprawie śmierci żony sierżanta Marines. Znaleziono ją martwą w jej własnym domu, z pięcioma ranami kłutymi klatki piersiowej. Żadnych śladów włamania, żadnych śladów walki. Ustaliliśmy, że najprawdopodobniej znała napastnika. Przy okazji wyszło, że jej mąż zniknął, więc albo też został ofiarą mordercy, albo jest podejrzany. Szukaliśmy go już trzeci dzień, żywego bądź martwego. Nie mieliśmy żadnych, ale to żadnych wskazówek, gdzie może być. I coraz bardziej nas to frustrowało. Tym bardziej, że Gibbs dawał wyraz swemu niezadowoleniu bardzo głośno i dobitnie.
- Namierzyliśmy sierżanta! – McGee poderwał się zza biurka – Opuszczony budynek w Seabrook. Zauważył go miejscowy patrol.
- Jedziemy – Gibbs natychmiast złapał broń i odznakę i ruszył do windy. Pobiegliśmy za nim, zbierając po drodze swoje rzeczy.

Pół godziny później byliśmy na miejscu, gdzie okazało się, że sierżant zabarykadował się w środku i w dodatku zaczął strzelać. I wcale nie zamierzał się poddać. Policjanci wezwali już wsparcie, jednak po naszym przybyciu dowodzenie akcją przekazali w ręce Gibbsa. Ten próbował najpierw negocjować z żołnierzem, ale kiedy okazało się, że to sierżant zabił swoją żonę, bo miała kochanka, postanowił załatwić sprawę inaczej. Z pomocą gliniarzy weszliśmy do środka. Szliśmy ostrożnie, z bronią gotową do strzału, rozglądając się czujnie. Ja oczywiście w parze z szefem, Tony z McGee. Skąd nagle pojawił się sierżant, nie mam pojęcia. Dość, że wyskoczył jak pajac z pudełka, z okrzykiem na ustach i pistoletem w ręce. Celował w Gibbsa. Wiedziałam, że mój szef, w przeciwieństwie do mnie, nie ma kamizelki. Po prostu, nie uznawał tego elementu wyposażenia agenta. Bez namysłu odepchnęłam go na bok i stanęłam na drodze właśnie wystrzelonej kuli. Siła uderzenia powaliła mnie na podłogę, zdążyłam jeszcze zauważyć, że Gibbs błyskawicznie się odwraca i pakuje w napastnika chyba z pół magazynka. Pocisk sierżanta utkwił w kamizelce na wysokości ostatniego żebra, a ból jaki temu towarzyszył, pozbawił mnie na moment zdolności oddychania. Na odgłos wystrzałów natychmiast pojawili się Tony i Tim. Ten pierwszy, widząc mnie na ziemi, a strzelającego Gibbsa obok, aż cały pobladł i padł na kolana tuż obok.
- Lara! – poczułam jak podnosi mi bluzkę i szuka dziury po kuli – Laro, jak rany! Miałaś kamizelkę! – zawołał z ulgą w głosie.
- Pomóż mi – zażądałam, podając mu rękę i krzywiąc się z bólu, kiedy podnosił mnie z podłogi.
- Jordan! – krzyk Gibbsa zaświdrował mi w uszach – Co ty wyprawiasz??
- No… - zaczęłam niepewnie, bo wściekła mina mojego szefa nie zachęcała do dłuższych wypowiedzi.
- Durna babo!! – stanął przede mną, rzucając mi mordercze spojrzenie – Odbiło ci całkiem?? Wiedziałem, że to zły pomysł, żebyś została agentką!! Zwłaszcza moją agentką!! Nigdy więcej tak nie rób!! – odwrócił się gwałtownie, idąc w kierunku wyjścia i jednocześnie sięgając po telefon. Poczułam piekące łzy upokorzenia pod powiekami. Naprawdę, mógł sobie darować awanturę przy wszystkich.

- Laro, nie przejmuj się – Tony usiłował mnie pocieszyć, widząc moją zaciętą minę, kiedy wypełniałam raporty – On się po prostu o ciebie martwi…
- Martwi?? – prychnęłam ze złością - O mnie?? Co ty bredzisz, Tony?
- Mógł pomyśleć, że zostałaś ranna… - DiNozzo nie dawał za wygraną.
- W tym sęk, Tony, że on w tym momencie wcale nie myślał – warknęłam – A już na pewno nie o mnie – dodałam gorzko.
- Wiesz, że nie chce stracić kolejnego agenta – powiedział cicho Tony. – A ta sytuacja dzisiaj jak żywo przypominała dzień śmierci Kate…
- Wiem jak zginęła Kate – przerwałam mu szorstko – Ale ja, do ciężkiej cholery, nie jestem Kate!! Jestem zupełnie inna!! Po dwóch latach mógłby to w końcu zauważyć!! – poderwałam się zza biurka.
- Po dwudziestu miesiącach – usłyszałam za plecami głos Gibbsa. Odwróciłam się gwałtownie, stając oko w oko z moim szefem. – Tak, zauważyłem, że nie jesteś Kate. I owszem, jesteś inna, ale to nie znaczy, że lepsza.
Jeśli chciał mnie jeszcze bardziej upokorzyć, to właśnie mu się udało. Nie mógł wybrać dogodniejszego momentu, żeby powiedzieć mi, że nigdy nie dorównam jego zmarłej agentce. Całe biuro usłyszało jego ostatnie słowa, a Tony i Tim ze zdziwienia aż podnieśli głowy znad raportów.
- Może i nie jestem lepsza, ale ja przynajmniej ŻYJĘ!!! – straciłam nad sobą panowanie – Ale co z tego, skoro szef pewnie wolałby mieć tutaj JĄ zamiast mnie!!
- Owszem! – chyba go wkurzyłam – Zdecydowanie bym wolał, żeby na twoim miejscu była Kate!!
- Świetnie! W takim razie uwolnię szefa od swojego towarzystwa! Niech szef poszuka sobie innych kandydatów do upokarzania, bo ja REZYGNUJĘ!! – rzuciłam mu na biurko broń i odznakę, złapałam kurtkę i wybiegłam.





5 komentarzy:

  1. Gibbs tutaj jest..no jest bardziej bardzo chamski niż w serialu ! Nie powinien się tak zachować ! Stracił Kate, ale mógł nie upokarzać Lary na oczach całego zespołu i agencji.
    P.S Lara mi się kojarzy z Larą Croft xD

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest... niesamowite!
    Wprowadziłaś nową postać, agentkę, która już w pierwszym rozdziale odchodzi... nie wiem czy spotkałam się z czymś takim wcześniej i dlatego jest fajnie, chociaż Gibbs jest tu jeszcze bardziej wredny, niż w serialu, oby się opamiętał!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak wkurzonego Gibbsa to jeszcze nie widziałam ;D A innymi słowy super ;D

    Yuumi;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Super! Ciekawi mnie powód, z którego Gibbs jest jakby nie wypił wystarczającej ilości kawy :) Czekam na dalszy rozdział i na to jak dalej potoczysz tę historie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczyna się ciekawie - od konfliktu. Zobaczymy co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń