Strony

czwartek, 24 maja 2012

Lenkov. Rozdział 6.


Podeszliśmy od przodu i korzystając z chwilowej nieobecności ochroniarzy, weszliśmy na teren posiadłości. Nie rozdzielaliśmy się, było nas tak mało, że potrzebowaliśmy osłaniać się wzajemnie. Ruszyliśmy mini-tyralierą, starannie unikając kontaktu z najemnikami Shreder’a. Dopiero pod samą rezydencją opuściło nas szczęście. Jeden z ludzi Chenga zauważył ruch przed domem i wszczął alarm. W rękach wszystkich obecnych tam mężczyzn pojawiła się broń i po chwili huknęły pierwsze strzały. Błyskawicznie ukryliśmy się za gipsowymi figurami stojącymi na trawniku, strzelając i starając się nie stracić z oczu Chenga i jego walizki. Co nie było prostą sprawą.
Wychyliłam się zza Wenus z Milo i posłałam kilka kul w kierunku jednego z ochroniarzy. Trafiłam, bo z okrzykiem padł na ziemię. Przesunęłam się kawałek w bok i znów zaczęłam strzelać. Pociski napastników świsnęły mi nad głową, odłupując resztki rąk Wenus, a ja skuliłam się, szukając wzrokiem lepszej osłony. Nie znalazłam, ale za to dostrzegłam, że Cheng przygotowuje się do ewakuacji.
- Callen! – zawołałam półgłosem do przypiętego przy kołnierzu mikrofonu – Cheng chce zwiać!
- Widzę! – usłyszałam i zobaczyłam go, jak podchodzi od drugiej strony. Bez namysłu ruszyłam w jego kierunku, chcąc odciąć Chińczykowi drogę ucieczki. Biegłam przez trawnik, nie zwracając uwagi na latające wokół kule. Miałam szczęście, żadna mnie nie trafiła, za to ja załatwiłam kolejnego ochroniarza. Resztą, bardzo skutecznie, zajęli się Sam, Kensi i Deeks.
Chenga dopadliśmy z Callenem prawie równocześnie.
- Agenci federalni! – agent stanął przed nim z bronią gotową do strzału. – Rzuć broń!
Ale Cheng wcale nie zamierzał go posłuchać. Za to zamierzał się stąd wydostać. Żywy. Nie namyślając się wiele, wbiegłam na taras i po prostu przestrzeliłam bandycie kolano. Z wrzaskiem zwalił się na ziemię, ale nie wypuścił walizki z ręki.
- Oszalałaś?! – Callen spojrzał na mnie ze zdumieniem.
- Cheng, oddaj projekt – warknęłam, podchodząc ostrożnie i nie zwracając uwagi na agenta.
- Nigdy! – Cheng spojrzał na mnie z nienawiścią – Będziesz musiała mnie zabić!
- Zrobię to – zagroziłam, celując do niego. – Oddaj walizkę.
- Pieprz się!
- Takie słowa do kobiety? – skrzywiłam się, zbliżając się do leżącego mężczyzny. W odpowiedzi obrzucił mnie stekiem wyzwisk, także po chińsku. – Walizka!
Cheng rzucił mi mordercze spojrzenie, nagle w jego dłoni błysnął niewielki pistolecik, a całkiem spora kula trafiła mnie w brzuch. Poczułam ból, zabrakło mi tchu i po chwili moje plecy spotkały się z podłogą tarasu. Dodatkowo uderzyłam się w głowę, bo do tego wszystkiego dołączyło pulsowanie w okolicy skroni. Usłyszałam jeszcze trzy strzały i chyba na chwilę odpłynęłam.
- Olga! – okrzyk Callena poderwałby umarłego na nogi, a nie tylko lekko zamroczoną kobietę. Podniosłam powieki i spojrzałam prosto w jego oczy. Chyba sprawdzał mi puls, bo czułam jego palce na swojej szyi.
- Nie drzyj się – wymamrotałam.
- Olga – w jego głosie zabrzmiała ulga. Zaskoczyło mnie to. – Jak się czujesz?
- Dostałam z bliska. Jak mam się czuć? – zirytowałam się, bo sądząc po natężeniu bólu, mogłam się spodziewać kolejnego solidnego siniaka. – Co z Chengiem?
- Nie żyje – Callen pomógł mi wstać.
- Cudownie – skrzywiłam się. Sięgnęłam po upuszczoną broń i podeszłam do ciała. Przypatrywałam mu się przez chwilę, po czym złapałam walizkę i jednym strzałem zerwałam łańcuszek łączący ją z nadgarstkiem nieboszczyka. Otworzyłam ją i wyciągnęłam ze środka niewielki srebrny krążek.
Chwilę później pojawiła się policja i zabrała się za uprzątnięcie bałaganu, który zrobiliśmy.

- Odwiozę cię – Callen złapał mnie tuż przed wejściem do biura.
- Chcesz się przekonać, czy pojadę prosto do hotelu? – uśmiechnęłam się kpiąco. Zakończyłam swoje dochodzenie, projekt już jechał do Waszyngtonu. Miałam wolne.
- Może… - wzruszył ramionami i popatrzył na mnie wyczekująco.
- A moje auto?
- Pojedziemy nim.
- A jak wrócisz?
- Z Samem… - wyjaśnił.
- Czyli będziemy mieć obstawę? – zakpiłam.
- Nazwij to wsparciem…
- Wsparciem? – zdziwiłam się – Potrzebujesz wsparcia w kontaktach ze mną??
- Raczej przyjaciela, który powstrzyma mnie przed popełnieniem głupstwa…
- Głupstwa? – uniosłam brwi.
- Ale do jutra jakoś wytrzymam. Chyba. – dodał, nie wyjaśniając co miał na myśli. Miałam nadzieję, że nie zastrzelenie mnie, bo dzisiaj kilka razy sprawiał takie wrażenie.
- Do jutra?
- Jutro wylatujesz…
- Nawet nie pytam, skąd masz tą informację – westchnęłam, podając mu kluczyki.
- Nie pytaj – Callen pokręcił tylko głową i gestem zaprosił mnie do wozu. Wsiadłam. Teraz nie miałam już wyjścia. Całą drogę praktycznie milczeliśmy, ale napięcie panujące we wnętrzu auta było wręcz namacalne. Chyba jeszcze nie ucichły w nas emocje dzisiejszego dnia, związane z zatrzymaniem Chu Chenga. W hotelu zaprowadził mnie pod same drzwi.
- Wejdziesz? – zapytałam cicho, jakby nagle opuściła mnie cała hardość, którą prezentowałam w ciągu dnia.
- To właśnie byłoby to głupstwo – spojrzał na mnie uważnie.
- Skoro tak uważasz – wzruszyłam nonszalancko ramionami, próbując w ten sposób zamaskować urazę. I zawód. Szybko weszłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. W środku od razu zrzuciłam z siebie ubranie i poszłam prosto pod prysznic. Kąpiąc się, zastanawiałam się, dlaczego Callen nie skorzystał z mojego zaproszenia. Podobałam mu się, widziałam to. On mnie też. Ten dzień mógłby zakończyć się całkiem przyjemnie.

Akurat kończyłam kolację, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć, zastanawiając się, kto to może być. Tylko dwie osoby wiedziały, gdzie się zatrzymałam. Callen i Hetty. Najbardziej prawdopodobna wydawała się panna Lange, bo agent nie wyglądał mi na faceta, który łatwo zmienia zdanie i daje się ponieść emocjom.
- Trochę późno na wizyty, nie… - z rozmachem otworzyłam drzwi i urwałam gwałtownie, zapominając co chcę powiedzieć. Na progu, zamiast Hetty, stał Callen i patrzył na mnie z napięciem.
- Nie wiem, kogo się spodziewałaś, ale mam nadzieję, że nie jesteś rozczarowana… - odezwał się kpiąco.
- Jeszcze nie wiem – odsunęłam się, robiąc mu przejście – To zależy, co cię tu sprowadza.
- Ty – odparł już normalnym tonem.
- Ja? – zdziwiłam się – Nie jestem aż tak interesująca… - teraz ja kpiłam.
- Olga, nie mów, że nie widzisz, co się między nami dzieje – podszedł do mnie.
- A co się dzieje? – zapytałam, z trudem wydobywając z siebie poszczególne słowa.
- Nie udawaj – zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę, stając naprawdę blisko.
- Nie udaję – cofnęłam się lekko i to był mój błąd. Za plecami miałam ścianę. Zauważył to i na ustach zadrgał mu triumfalny uśmiech. Pochylił się, a jego wargi dotknęły moich. Znieruchomiałam. Przysunął się, przypierając mnie do tej ściany tak, że nie miałam najmniejszych szans na ucieczkę. Zresztą, tak naprawdę, wcale nie chciałam uciekać. Za to chciałam, żeby mnie objął i pocałował jeszcze raz. Nie mam pojęcia, czy wypowiedziałam na głos te moje pragnienie, czy po prostu miałam je wypisane na twarzy, bo zrobił to. Objął mnie i pocałował. Tym razem mocniej i z większym zdecydowaniem. Oddałam mu pocałunek z pasją, obejmując za szyję i przywierając do niego z całej siły. Ogarnęło nas szaleństwo. Nie wiem, jak i kiedy znaleźliśmy się z łóżku. W każdym bądź razie, nie musiałam długo czekać, żeby poczuć go w sobie. Zdzieraliśmy z siebie ubrania, nie mogąc doczekać się spełnienia.
Ta noc w pełni potwierdziła, że między nami jest ta szczególna chemia. Na przemian kochaliśmy się i zapadaliśmy w krótkie drzemki, wtuleni w siebie jak jakieś zakochane nastolatki.
Dopiero na ranem, zmęczeni, pozwoliliśmy sobie na dłuższy sen. Dłuższy, nie znaczy, że długi. Nie wiem ile spałam, ale kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, dochodziła dziesiąta. Wysunęłam się z łóżka i poszłam do łazienki, trochę się odświeżyć. Po drodze zamówiłam jeszcze śniadanie, bo poczułam głód i uświadomiłam sobie, że od wczorajszego ranka nic nie jadłam.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że Callen już nie śpi. Siedział na łóżku i smarował tosty dżemem. Nawet nie usłyszałam, że obsługa już przyniosła zamówiony posiłek.
- Myślisz o wszystkim – spojrzał na mnie z uznaniem, gdy przechodziłam przez pokój. Nic dziwnego, miałam na sobie obcisłą koszulkę i króciutkie spodenki, które podkreślały moje, mówiąc nieskromnie, zgrabne nogi.
- Staram się – usiadłam obok niego i też zajęłam się jedzeniem. 



4 komentarze:

  1. Akcja świetna a zakończenie - teraz jestem usatysfakcjonowana :D Jednak czeka jeszcze Olgę rozmowa z Hetty. Pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle :P Chyba naszym agentom emocje wymknęły się spod kontroli :D Ale to chyba dobrze, bo na niezadowolonych to oni nie wyglądali :D
    Ciekawi mnie, co takiego wydarzyło się w przeszłości Olgi i co Hetty miała z tym wspólnego. No i czy Callen o tym wie?
    Nie mogę się doczekać kolejnej notki! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak tak tak! No końcówka genialna, oczywiście sama akcja również świetna! Popieram poprzedniczki pisz dalej, musimy się w końcu dowiedzieć co takiego stało się w przeszłości Olgi...
    Chcę więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Końcówka genialna i akcji również nie brakowało. niemogę sie doczekac co z przeszłością Olgi ;D

    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń