No dobra, zaczynamy :) Tym razem wita nas Los Angeles :D
To opowiadanie "chodziło" za mną już od dłuższego czasu :) A konkretnie jedna scena, która pojawi się wkrótce. Nijak nie mogłam jej wepchnąć do "Story about NCIS", więc wykorzystałam tutaj.
Ostrzegam, będzie ostro...
Miłej lektury...
Alexandretta
***
Zaparkowałam przed niepozornym budynkiem stojącym w głębi
ulicy i z westchnieniem rozejrzałam się dookoła. Nigdy bym nie przypuszczała,
że w tym opuszczonym miejscu może znajdować się biuro specjalnej jednostki NCIS
do zwalczania nadzwyczajnych zagrożeń. No cóż, chyba powinnam czuć się
zaszczycona, że poznałam ten adres. Dobrze widziałam z jakim trudem dyrektor
tej federalnej agencji, Leon Vance, go z siebie wydobył. Chyba zaczęłam się
robić złośliwa, ale byłam zmęczona i nie miałam siły na uprzejmości. Domyśliłam
się, że zostałam już zauważona przez system ukrytych kamer, więc wzięłam swoją
torbę, teczkę z dokumentami i wysiadłam z wynajętego na lotnisku samochodu.
Zgodnie z moimi podejrzeniami, biuro wcale nie przypominało
biura. Otwarte przestrzenie i Hetty, siedząca za biurkiem w oddzielonej, ale
jednak nie zamkniętej części. Przypomniałam sobie moje miejsce pracy, upchnięte
w kącie za wielką szafą i westchnęłam z zazdrością. Całe szczęście, że nie
spędzałam tam zbyt dużo czasu. Ledwie weszłam, Hetty natychmiast mnie
dostrzegła i ruszyła w moją stronę.
- Spodziewałam się ciebie jutro – odezwała się swoim
charakterystycznym, lekko zachrypniętym głosem.
- Nasi dyrektorzy uznali, że im szybciej przyjadę, tym
lepiej – odparłam uprzejmie.
- Dyrektorzy zawsze są niecierpliwi.
- I oczekują cudów – zgodziłam się z nią.
- W takim razie, skoro już jesteś, zapraszam – skinęła na
mnie ręką i ruszyła w kierunku schodów. Posłusznie poszłam za nią, w końcu to
jej teren. Nie, żebym nie lubiła Hetty. No dobrze, nie kochałam jej może
szaleńczym uczuciem, ale szanowałam. I to bardzo. Dużo mnie nauczyła, kiedy
pracowałyśmy razem, poza tym była naprawdę świetna w tym co robi, a ja zawsze
miałam i będę miała respekt dla takich ludzi. Ale to było dawno.
Weszłyśmy na piętro i po chwili znalazłyśmy się w pokoju bez
okien, za to z mnóstwem ekranów, po których bez ustanku przemykały jakieś
informacje, migały obrazy i inne, pewnie bardzo ważne i bardzo tajne dane. Przy
dwóch komputerach siedziało dwoje ludzi, mężczyzna i kobieta. Oboje dość
młodzi, ale widać było, że doskonale wiedzą co robią.
- Panie Beale, proszę zawołać resztę – poleciła Hetty
mężczyźnie, który natychmiast wyszedł, obrzucając mnie zaciekawionym
spojrzeniem.
- Panno Jones, proszę o mapę – Hetty zwróciła się do kobiety.
Po chwili na największym ekranie pojawiła się mapa Los Angeles i migający punkt
w zachodniej dzielnicy.
- To McDarren? – upewniłam się – Jak go oznaczyliście?
- Ma nadajnik GPS – wyjaśniła Jones – Poza tym dublujemy
sygnał pilnując jego telefonu.
- Długo tam siedzi?
- Od kilku godzin nie zmienił miejsca pobytu. Przynajmniej
jego nadajniki…
Do moich uszu dotarł odgłos rozsuwanych drzwi, więc
odwróciłam się w ich kierunku. Do pomieszczenia wszedł Beale, a za nim kolejno
czwórka ludzi. Przystojny, ostrzyżony na krótko facet o przenikliwym spojrzeniu
i niezbyt zachęcającej minie. Widocznie pan Beale zdążył już powiadomić go o
gościu w pokoju operacyjnym. Za nim wszedł dość potężnej postury Murzyn o
dobrotliwym wyrazie twarzy, ale od razu dostrzegłam, że to tylko pozory. Facet
z całą pewnością był w wojsku, być może w komandosach. Z całej jego sylwetki
biła charakterystyczna dla żołnierzy postawa. Następna była kobieta o ciemnych
włosach i uważnym spojrzeniu. Ruszała się jak kot, na sto procent dużo czasu poświęcała
na dodatkowe szkolenia i ćwiczenia. Ostatni wszedł kudłaty facet o wesołych
oczach i zadziornym uśmiechu.
- Agenci Specjalni G. Callen, Sam Hanna, Kensi Blye oraz
detektyw Marty Deeks z LAPD – Hetty dokonała prezentacji pokazując odpowiednio
palcem – Olga Lenkov z DOD – dodała, pokazując tym razem na mnie.
- Departament Obrony? – upewnił się ten nazwany agentem Hanna.
Skinęłam potwierdzająco głową.
- Это Леньков русское имя? (Eto
Lenʹkov russkoe imya ? Czy Lenkov to
rosyjskie nazwisko?) – odezwał się nagle agent Callen.
- Мои
дедушка и бабушка приехали из России. (Moi
dedushka i babushka priekhali iz Rossii . Moi dziadkowie pochodzili z Rosji.) –
odparłam, bez problemu przechodząc na rosyjski.
- Вы русский? (Vy russkiĭ? Jesteś Rosjanką?) – pytał dalej,
patrząc na mnie uważnie.
- Я родился в США. Моя мать была американкой. (YA
rodilsya v SSHA. Moya matʹ byla amerikankoĭ.
Urodziłam się w Stanach. Moja matka była Amerykanką.) – odparłam,
odwzajemniając jego spojrzenie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, a
pozostali agenci patrzyli na nas z zaciekawieniem.
- Agentka Lenkov została przydzielona
do sprawy przez Sekretarza Obrony – Hetty najwidoczniej uznała, że czas wrócić
do pracy. – Ma dla nas nowe informacje…
- Mam nadzieję, ze coś, czego
jeszcze nie wiemy – powiedział Callen – Pilnujemy McDarrena, chociaż nie możemy
w żaden sposób udowodnić jego związku z kradzieżą tego projektu.
- Według naszych informacji
McDarren jest tylko kurierem – wyjaśniłam – Projekt wykradł komandor Daniells…
- Na czyje zlecenie? – teraz
odezwał się ten Murzyn, jak mu było? Aha, Hanna.
- Tego nie wiemy –
westchnęłam.
- Zapytajcie komandora –
poradził Deeks.
- Będzie to trudne, zważywszy
iż komandor nie żyje – odparłam uprzejmie – Powiesił się w celi…
- Przedtem nic nie powiedział?
– upewnił się Callen.
- Nie. Odmówił współpracy.
- Sądzisz, że McDarren powie,
gdzie zawiózł przesyłkę? – zapytał kpiąco Callen. Chyba mnie nie polubił. No
cóż, wtrąciłam się w jego dochodzenie.
- Nie dowiemy się, dopóki go
nie zapytamy – wzruszyłam ramionami – Projekt tej broni jest niezwykle cenny
dla naszego wojska, jednak do zbudowania jej potrzebne są specjalne materiały
oraz dobrze wyposażone laboratorium, które raczej jest poza zasięgiem zwykłych
terrorystów…
- Bogaty fanatyk? – spytała
Kensi.
- Bogaty ktokolwiek…
- Chcesz go zatrzymać? –
Callen odwrócił się w moja stronę.
- I przesłuchać – skinęłam
twierdząco głową. – A ty nie?
- To tylko kurier – odparł – Nie
ma dowodów, że wiedział co jest w paczce…
- Wiedział – przerwałam mu
stanowczo – I nie jest zwykłym kurierem. Mamy na niego oko już od dłuższego
czasu, a to, co zebraliśmy na jego temat wystarczająco mnie przekonuje, że jest
w to zamieszany.
- Mnie nie – Callen rzucił mi
mordercze spojrzenie.
- To masz problem –
spojrzałam na niego zimno.
- Agencie Callen – Hetty
przerwała naszą sprzeczkę – Proszę zatrzymać McDarrena i przewieźć na łódź.
Będziemy tam na was czekać.
- Świetnie – ucieszyłam się,
może zbyt ostentacyjnie – Możemy załatwić to od razu?
Hetty skinęła tylko głową i
wyszła z pomieszczenia, a za nią podążył wyraźnie niezadowolony agent Callen i
reszta zespołu. Poszłam za nimi, przecież i tak jestem od nich zależna.
Jak ja kocham Callena :D On jest prawie jak DiNozzo tylko w innym troszkę wydaniu :D Ale jak widać panna Lenkov nie da sobie w kaszę dmuchać.
OdpowiedzUsuńDepartament obrony i NCIS xD Ale coś mi się zdaje, że Olga i Callen to takie Los Angelesowskie wydanie Tonego i Zivy :D
Bardzo fajne ;D zapowiada się ciekawie...
OdpowiedzUsuńYuumi ;D
No, no zapowiada się bardzo ciekawie :) Idę dalej czytać bo mam zaległości :P
OdpowiedzUsuń