Strony

niedziela, 13 maja 2012

Lenkov. Rozdział 1.


No dobra, zaczynamy :) Tym razem wita nas Los Angeles :D
To opowiadanie "chodziło" za mną już od dłuższego czasu :) A konkretnie jedna scena, która pojawi się wkrótce. Nijak nie mogłam jej wepchnąć do "Story about NCIS", więc wykorzystałam tutaj. 
Ostrzegam, będzie ostro...
Miłej lektury...

Alexandretta

***

Zaparkowałam przed niepozornym budynkiem stojącym w głębi ulicy i z westchnieniem rozejrzałam się dookoła. Nigdy bym nie przypuszczała, że w tym opuszczonym miejscu może  znajdować się biuro specjalnej jednostki NCIS do zwalczania nadzwyczajnych zagrożeń. No cóż, chyba powinnam czuć się zaszczycona, że poznałam ten adres. Dobrze widziałam z jakim trudem dyrektor tej federalnej agencji, Leon Vance, go z siebie wydobył. Chyba zaczęłam się robić złośliwa, ale byłam zmęczona i nie miałam siły na uprzejmości. Domyśliłam się, że zostałam już zauważona przez system ukrytych kamer, więc wzięłam swoją torbę, teczkę z dokumentami i wysiadłam z wynajętego na lotnisku samochodu.
Zgodnie z moimi podejrzeniami, biuro wcale nie przypominało biura. Otwarte przestrzenie i Hetty, siedząca za biurkiem w oddzielonej, ale jednak nie zamkniętej części. Przypomniałam sobie moje miejsce pracy, upchnięte w kącie za wielką szafą i westchnęłam z zazdrością. Całe szczęście, że nie spędzałam tam zbyt dużo czasu. Ledwie weszłam, Hetty natychmiast mnie dostrzegła i ruszyła w moją stronę.
- Spodziewałam się ciebie jutro – odezwała się swoim charakterystycznym, lekko zachrypniętym głosem.
- Nasi dyrektorzy uznali, że im szybciej przyjadę, tym lepiej – odparłam uprzejmie.
- Dyrektorzy zawsze są niecierpliwi.
- I oczekują cudów – zgodziłam się z nią.
- W takim razie, skoro już jesteś, zapraszam – skinęła na mnie ręką i ruszyła w kierunku schodów. Posłusznie poszłam za nią, w końcu to jej teren. Nie, żebym nie lubiła Hetty. No dobrze, nie kochałam jej może szaleńczym uczuciem, ale szanowałam. I to bardzo. Dużo mnie nauczyła, kiedy pracowałyśmy razem, poza tym była naprawdę świetna w tym co robi, a ja zawsze miałam i będę miała respekt dla takich ludzi. Ale to było dawno.
Weszłyśmy na piętro i po chwili znalazłyśmy się w pokoju bez okien, za to z mnóstwem ekranów, po których bez ustanku przemykały jakieś informacje, migały obrazy i inne, pewnie bardzo ważne i bardzo tajne dane. Przy dwóch komputerach siedziało dwoje ludzi, mężczyzna i kobieta. Oboje dość młodzi, ale widać było, że doskonale wiedzą co robią.
- Panie Beale, proszę zawołać resztę – poleciła Hetty mężczyźnie, który natychmiast wyszedł, obrzucając mnie zaciekawionym spojrzeniem.
- Panno Jones, proszę o mapę – Hetty zwróciła się do kobiety. Po chwili na największym ekranie pojawiła się mapa Los Angeles i migający punkt w zachodniej dzielnicy.
- To McDarren? – upewniłam się – Jak go oznaczyliście?
- Ma nadajnik GPS – wyjaśniła Jones – Poza tym dublujemy sygnał pilnując jego telefonu.
- Długo tam siedzi?
- Od kilku godzin nie zmienił miejsca pobytu. Przynajmniej jego nadajniki…
Do moich uszu dotarł odgłos rozsuwanych drzwi, więc odwróciłam się w ich kierunku. Do pomieszczenia wszedł Beale, a za nim kolejno czwórka ludzi. Przystojny, ostrzyżony na krótko facet o przenikliwym spojrzeniu i niezbyt zachęcającej minie. Widocznie pan Beale zdążył już powiadomić go o gościu w pokoju operacyjnym. Za nim wszedł dość potężnej postury Murzyn o dobrotliwym wyrazie twarzy, ale od razu dostrzegłam, że to tylko pozory. Facet z całą pewnością był w wojsku, być może w komandosach. Z całej jego sylwetki biła charakterystyczna dla żołnierzy postawa. Następna była kobieta o ciemnych włosach i uważnym spojrzeniu. Ruszała się jak kot, na sto procent dużo czasu poświęcała na dodatkowe szkolenia i ćwiczenia. Ostatni wszedł kudłaty facet o wesołych oczach i zadziornym uśmiechu.
- Agenci Specjalni G. Callen, Sam Hanna, Kensi Blye oraz detektyw Marty Deeks z LAPD – Hetty dokonała prezentacji pokazując odpowiednio palcem – Olga Lenkov z DOD – dodała, pokazując tym razem na mnie.
- Departament Obrony? – upewnił się ten nazwany agentem Hanna. Skinęłam potwierdzająco głową.
- Это Леньков русское имя? (Eto Lenʹkov russkoe imya ? Czy Lenkov to rosyjskie nazwisko?) – odezwał się nagle agent Callen.
- Мои дедушка и бабушка приехали из России. (Moi dedushka i babushka priekhali iz Rossii . Moi dziadkowie pochodzili z Rosji.) – odparłam, bez problemu przechodząc na rosyjski.
- Вы русский? (Vy russkiĭ? Jesteś Rosjanką?) – pytał dalej, patrząc na mnie uważnie.
- Я родился в США. Моя мать была американкой. (YA rodilsya v SSHA. Moya matʹ byla amerikankoĭ. Urodziłam się w Stanach. Moja matka była Amerykanką.) – odparłam, odwzajemniając jego spojrzenie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, a pozostali agenci patrzyli na nas z zaciekawieniem.
- Agentka Lenkov została przydzielona do sprawy przez Sekretarza Obrony – Hetty najwidoczniej uznała, że czas wrócić do pracy. – Ma dla nas nowe informacje…
- Mam nadzieję, ze coś, czego jeszcze nie wiemy – powiedział Callen – Pilnujemy McDarrena, chociaż nie możemy w żaden sposób udowodnić jego związku z kradzieżą tego projektu.
- Według naszych informacji McDarren jest tylko kurierem – wyjaśniłam – Projekt wykradł komandor Daniells…
- Na czyje zlecenie? – teraz odezwał się ten Murzyn, jak mu było? Aha, Hanna.
- Tego nie wiemy – westchnęłam.
- Zapytajcie komandora – poradził Deeks.
- Będzie to trudne, zważywszy iż komandor nie żyje – odparłam uprzejmie – Powiesił się w celi…
- Przedtem nic nie powiedział? – upewnił się Callen.
- Nie. Odmówił współpracy.
- Sądzisz, że McDarren powie, gdzie zawiózł przesyłkę? – zapytał kpiąco Callen. Chyba mnie nie polubił. No cóż, wtrąciłam się w jego dochodzenie.
- Nie dowiemy się, dopóki go nie zapytamy – wzruszyłam ramionami – Projekt tej broni jest niezwykle cenny dla naszego wojska, jednak do zbudowania jej potrzebne są specjalne materiały oraz dobrze wyposażone laboratorium, które raczej jest poza zasięgiem zwykłych terrorystów…
- Bogaty fanatyk? – spytała Kensi.
- Bogaty ktokolwiek…
- Chcesz go zatrzymać? – Callen odwrócił się w moja stronę.
- I przesłuchać – skinęłam twierdząco głową. – A ty nie?
- To tylko kurier – odparł – Nie ma dowodów, że wiedział co jest w paczce…
- Wiedział – przerwałam mu stanowczo – I nie jest zwykłym kurierem. Mamy na niego oko już od dłuższego czasu, a to, co zebraliśmy na jego temat wystarczająco mnie przekonuje, że jest w to zamieszany.
- Mnie nie – Callen rzucił mi mordercze spojrzenie.
- To masz problem – spojrzałam na niego zimno.
- Agencie Callen – Hetty przerwała naszą sprzeczkę – Proszę zatrzymać McDarrena i przewieźć na łódź. Będziemy tam na was czekać.
- Świetnie – ucieszyłam się, może zbyt ostentacyjnie – Możemy załatwić to od razu?
Hetty skinęła tylko głową i wyszła z pomieszczenia, a za nią podążył wyraźnie niezadowolony agent Callen i reszta zespołu. Poszłam za nimi, przecież i tak jestem od nich zależna.

3 komentarze:

  1. Jak ja kocham Callena :D On jest prawie jak DiNozzo tylko w innym troszkę wydaniu :D Ale jak widać panna Lenkov nie da sobie w kaszę dmuchać.
    Departament obrony i NCIS xD Ale coś mi się zdaje, że Olga i Callen to takie Los Angelesowskie wydanie Tonego i Zivy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne ;D zapowiada się ciekawie...

    Yuumi ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no zapowiada się bardzo ciekawie :) Idę dalej czytać bo mam zaległości :P

    OdpowiedzUsuń