Strony

czwartek, 14 czerwca 2012

Znachorka. Część czwarta.

Przed Wami ostatnia część przygód Lorenn i Darrena :D Nie wiem, czy to zakończenie można uznać za szczęśliwe, jak sobie niektórzy życzyli :) Raczej za bezkrwawe :D
Obiecuję, że następnej notce wrócę do NCIS, a konkretnie pojawi się coś dla fanów TIVY :) Więc zaglądajcie i wypatrujcie :D
Żeby nie przedłużać - zapraszam do lektury :D

Alexandretta

***


Ciemność otaczała mnie szczelnie ze wszystkich stron, niczym kokon. Ciemność i cisza. Mimo to, wcale nie czułam się w niej źle. Wręcz przeciwnie, podobało mi się, że nic nie muszę, że nikt nic ode mnie nie chce. Nie mam pojęcia, jak długo trwałam zawieszona w tej próżni, ale w pewnym momencie coś zaczęło się zmieniać. Pojawił się delikatny szum, który po chwili okazał się szeptem. Co prawda, szeptem absolutnie niezrozumiałym, bo nie potrafiłam wyłowić z niego żadnych słów, ale nie spodobał mi się, bo zakłócił dotychczasową harmonię braku dźwięków. Poruszyłam się lekko, chcąc go odgonić, ale zamiast tego, jeszcze się wzmógł. Powoli zaczynałam rozumieć pojedyncze słowa, a po momencie nawet całe zdania.
- Lorenn – usłyszałam własne imię – Lorenn, proszę… - głos wydawał mi się znajomy, ale nic ponad to – Wróć w końcu!
„Wrócić??” zapytałam bezgłośnie „Dokąd? I po co?”
- Wróć, proszę – znów ten głos – Wróć do mnie…
Wrócić… Nie byłam pewna, czy chcę. Było mi dobrze, a powrót oznaczał utratę tego miłego stanu.
- Lor… - słysząc to zdrobnienie, poruszyłam się niespokojnie. Tylko jedna osoba mówiła do mnie w ten sposób – Wiem, że mnie słyszysz. Otwórz oczy. Spójrz na mnie. Wróć, do diaska, albo przetrzepię ci ten twój kształtny tyłek!
Ostrożnie uchyliłam powieki, ale natychmiast zacisnęłam je z powrotem. Oślepiająca jasność wdarła się do mojego mózgu i zakłuła boleśnie. Spróbowałam ponownie i, o dziwo, tym razem efekt był znacznie lepszy. Już tak nie raziło, a ja dostrzegłam siedzącego obok mnie Darrena.
- Nareszcie! – z jego ust wyrwało się westchnienie ulgi, tak potężne, że nieomal zdmuchnęło ze mnie koc, którym byłam przykryta. – Lor, skarbie – wampir najwyraźniej stracił nad sobą panowanie.
- Pić – wychrypiałam tylko, z trudem rozwierając sklejone wargi. Natychmiast w moich ustach wylądowało kilka kropel wody, które pozwoliły zwilżyć mi gardło. Wypiłam niewielki łyk i odetchnęłam głęboko. – Darren, co się stało? – nadal miałam trudności z mówieniem, a mój głos przypominał skrzypienie starych drzwi. W najlepszym razie. – Gdzie ja jestem?
- To stara chata myśliwska – wyjaśnił po chwili Darren – Przywiozłem cię tutaj…
- Kiedy?
- Pięć dni temu…
- Ile?? – nie wierzyłam własnym uszom.
- Pięć dni – powtórzył. – Lorenn, dlaczego to zrobiłaś??
- Miałam pozwolić ci umrzeć? – spytałam cicho.
- Sama o mało nie umarłaś! – zdenerwował się – Oprócz krwi dałaś mi prawie całą swoją energię! Zwariowałaś??
- Zapewne – wzruszyłam lekko ramionami. Z każdą chwilą czułam się trochę lepiej i bardzo chciałam się dowiedzieć, co się stało. – Opowiedz mi, co się wydarzyło… - poprosiłam. Wampir westchnął.
- Kiedy się ocknąłem, leżałaś na mnie. Prawie bez życia. – zaczął – Byłaś blada jak śmierć i tylko słabiutki oddech pokazywał, że jeszcze nie przeszłaś na drugą stronę. Zabrałem cię do najbliższego Źródła, ale byłaś nieprzytomna i nie mogłaś się zregenerować. A ja nie potrafię przekazywać tej energii… - spojrzał na mnie przepraszająco – Położyłem cię obok, mając nadzieję, że sama obecność w pobliżu mocy sprawi, że chociaż trochę odzyskasz siły. Kiedy okazało się, że tak faktycznie jest, spędziliśmy tam trochę czasu. Dopiero jakiś wędrowny szaman uświadomił mi, że dłuższe leżenie obok tego cholerstwa nic więcej ci nie pomoże, a tylko nabawisz się kataru. Więc wsadziłem nasze tyłki na konia i przewiozłem tu.
- Musimy wrócić do Źródła – powiedziałam, widząc, że Darren skończył – Tylko tam odzyskam pełnię sił…
- Dobrze – skinął głową – Rano pojedziemy…
Spojrzałam na niego. Miał zmęczoną twarz, widać było, że od kilku dnie nie spał, jego włosy były w nieładzie, a ubranie, zwykle czarne, teraz było szare od kurzu. Tylko oczy lśniły tą samą czernią co zwykle. Chociaż, po przyjrzeniu się bliżej, dostrzegłam w nich coś jeszcze. Jednak nie miałam siły się nad tym zastanawiać. Chciałam spać.

Obudziłam się rano, kiedy pierwsze promienie słońca przedzierały się przez liście drzew. Darren leżał obok mnie, jedną ręką obejmował mnie w talii, drugą zaciskał na rękojeści miecza. Popatrzyłam na niego z rozczuleniem.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? – odezwał się lekko stłumionym głosem.
- Upewniam się, że nic ci nie jest – skłamałam gładko, uśmiechając się pod nosem.
- Kłamczucha – odwrócił twarz w moją stronę – Jak się czujesz?
- Trochę lepiej – odparłam po krótkim zastanowieniu się.
- W takim razie, jedźmy – poderwał się na nogi i pomógł mi się podnieść. Zakręciło mi się  w głowie i niemal upadłam z powrotem na posłanie. Darren, widząc, że jednak przeliczyłam się z siłami, bez namysłu wziął mnie na ręce i wyniósł na zewnątrz. Podprowadził swojego wierzchowca, opatulił mnie kocem i usadził w siodle. Po czym zgrabnie wskoczył na konia, zajmując miejsce za mną. Wtuliłam się w niego z westchnieniem ulgi i ruszyliśmy.

Regeneracja przy Źródle zajęła mi prawie cały dzień. Zajęłam odpowiednią pozycję i wypowiadając stosowne formułki, połączyłam się z samym sercem mocy. Źródło było dość silne, ale ja byłam tak osłabiona, że potrzebowałam więcej czasu niż zwykle. Darren usadowił się pod drzewem, w pewnym oddaleniu ode mnie i dbał, żeby nikt mi nie przeszkadzał. Do chatki wróciliśmy późnym popołudniem, gdzie, nawet nie czekając na kolację, położyłam się, żeby utrwalić odzyskaną energię.
Darren zajął się końmi i całą resztą obozowych spraw, a kiedy zapadł zmierzch, usiadł obok mnie.
- Dlaczego się nie położysz? – odezwałam się pierwsza, bo milczał jak zaklęty.
- Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytał. Patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem i coraz bardziej przypominał tego Darrena, którego do tej pory znałam.
- Najlepszy – odparłam, robiąc mu miejsce. Rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie, po czym ostrożnie wsunął się pod koc. Natychmiast wtuliłam się w niego, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Objął mnie chyba zupełnie odruchowo, ale po chwili poczułam jego palce gładzące moje ramię i zrozumiałam, że walka się skończyła. Uniosłam głowę, w panujących ciemnościach bez problemu odnalazłam jego usta i pocałowałam go. Oddał pocałunek z taką pasją, jakby tylko na to czekał. A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Kochaliśmy się długo, dopiero około północy zmorzył nas sen.

W starej chatce myśliwskiej spędziliśmy kilka kolejnych dni, nie niepokojeni przez nikogo. Kochaliśmy się, spaliśmy i generalnie odpoczywaliśmy, odzyskując nadwątlone siły. Nie prowadziliśmy żadnych poważnych rozmów, tylko raz Darren, jakby mimochodem, zaproponował wspólną podróż, ale ze śmiechem odmówiłam.
W końcu ustaliśmy, że czas opuścić to gościnne miejsce i jechać dalej. Spakowanie się zajęło nam tylko kilka chwil, wsiedliśmy na konie i Darren poprowadził nas w kierunku traktu. Jechaliśmy w milczeniu, każde z nas pogrążone we własnych myślach. Usiłowałam poukładać sobie w głowie to wszystko, co się ostatnio wydarzyło, ale przychodziło mi to z trudem. Pojawienie się rozstai przyjęliśmy z niezadowoleniem, bo jednak mimo milczenia, dobrze nam było w swoim towarzystwie.
- Nie zmienisz zdania? – Darren odezwał się pierwszy.
- Nie – pokręciłam głową siląc się na uśmiech – Tym razem nam nie po drodze…
- Rozumiem – westchnął wampir – Zawsze byłaś niezależna aż do przesady…
- Nie chodzi o niezależność – żachnęłam się – Muszę się nad tym wszystkim zastanowić.
- Skoro tak twierdzisz… - podjechał bliżej, po czym pochylił się i pocałował mnie lekko – Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy…
- Prędzej czy później – kiwnęłam mu głową na pożegnanie.
- Oby prędzej… - nie chcąc przedłużać, spiął konia i szybko odjechał. Odprowadziłam go wzrokiem, z całej siły zagryzając wargi, żeby się nie rozpłakać. Albo go nie zawołać.

NA RAZIE KONIEC


2 komentarze:

  1. Przepraszam bardzo, że piszę nie na temat opowiadania..ale sama rozumiesz...jak zobaczyłam, że piszesz coś o MOJEJ TIVIE to normalnie musiałam napisać, że jestem BARDZO BARDZO ucieszona z tego powodu i czekam niecierpliwie na opowiadanko :D

    P.S Tego nie czytałam, ponieważ Wampiry etc to nie ME Gusta :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle super...Zakończenie no bardzo fajne zwłaszcza dlatego, że bohater i /-ka przeżyli ;D

    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń