Strony

wtorek, 19 czerwca 2012

Zaskakujące spotkanie - część II.


Ok, to jedziemy dalej :D Przed Wami kolejna część przygód Olgi i Callena :D
Zapraszam do lektury :D I do komentowania :D

Alexandretta

***

Miałam rację. Bandyta złapał mnie za ramiona i rzucił na leżący w kącie celi materac. Upadłam z głuchym jękiem, czując jak w moje ciało wbijają się jakieś ostre igiełki. Materac okazał się siennikiem, w dodatku wyjątkowo źle zrobionym. Dostrzegłam, że Callen chciał się na niego rzucić, ale dwoje ludzi przytrzymało go w miejscu. Sahim uklęknął obok mnie i zaczął szarpać się z moimi spodniami. I szło mu to zadziwiająco sprawnie. Usiłowałam się bronić, ale trzy dni wiszenia pod sufitem bardzo osłabiły moje mięśnie. Mimo wszystko, udało mi się walnąć go w okolice skroni. Nie spodobało mu się to, bo z grymasem na ustach uderzył mnie pięścią w podbródek. Po czym odrzucił moje dżinsy na bok i bez wahania zdarł ze mnie bieliznę.
- Proszę, nie – wymamrotałam, bo cios lekko mnie zamroczył – Nie znów… Przestań, błagam…
Usłyszałam, że Callen się szamocze, pewnie usiłował wyrwać się trzymającym go mężczyznom. Ale głuche odgłosy ciosów jakie na niego spadły, uświadomiły mi, że nic z tego nie będzie. Mógł tylko bezradnie przypatrywać się jak Sahim mnie gwałci. Walczyłam z całych sił, których i tak nie miałam już zbyt dużo. Nic to nie dało. Napastnik był potężnym mężczyzną, przygniótł mnie do siennika i wdarł się w moje ciało z pełną brutalnością. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Poczułam jak z moich oczu płyną łzy, a ból towarzyszący całości rozdzierał nie tylko moje ciało, ale i duszę. Na malutkie kawałeczki. A dopiero co udało mi się ją posklejać… Po chwili, która dla mnie była wiecznością, Sahim podniósł się na nogi i zostawił mnie w spokoju.
- Zapamiętaj sobie – dobiegł mnie jego głos, ale słowa nie były skierowane do mnie – To był dopiero początek. Będę to robił tak długo, aż nie zaczniesz gadać, albo ona nie zdechnie. Puśćcie go – polecił i za moment usłyszałam odgłos zamykanych drzwi. Podniosłam powieki i dostrzegłam leżącego na podłodze Callena. Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczyma, w których malowała się prośba o wybaczenie. Nie mogłam na to patrzeć. Z trudem sięgnęłam po spodnie, wciągnęłam je na siebie, po czym zwinęłam się w kłębek w najdalszym kącie siennika i zamknęłam oczy. Sahim wiedział co robi. Czułam się brudna. Czułam się upokorzona do granic możliwości. Sama myśl, że może zrobić to ponownie, że zechce spełnić swoją groźbę, sprawiała, że chciałam zniknąć. Że chciałam umrzeć. 

Ocknęłam się, czując dłoń na ramieniu. Wzdrygnęłam się i otworzyłam oczy. Callen siedział obok mnie na materacu i patrzył na mnie wzrokiem pełnym poczucia winy i bezradności.
- Olga… - wyszeptał, robiąc gest jakby chciał mnie objąć i przytulić.
- Nie dotykaj mnie – cofnęłam się gwałtownie. Zatrzymał się w połowie i znieruchomiał.
- Ja…
- Daj spokój – przerwałam mu. – Po prostu mnie zostaw. Proszę… - odsunęłam się od niego najdalej, jak mogłam. Skuliłam się i znów zamknęłam oczy.
Kiedy ponownie je otworzyłam, Callen drzemał, siedząc na drugim końcu siennika i opierając się plecami o ścianę. Przypatrywałam mu się przez dłuższą chwilę. Nic się nie zmienił. Nasze ostatnie spotkanie zakończyło się w dość nietypowy sposób. Uratował mi wtedy życie, gdybym sama szła na tę plażę, już bym nie żyła. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna. I nie miałam szansy, żeby mu podziękować, bo na rozkaz Sekretarza Obrony zostałam, najszybciej jak się dało, przetransportowana do DC. Tym bardziej, że zdecydowanie nie była to rozmowa na telefon. A maili nie lubiłam pisać. Kiedy wróciłam do formy, zostałam wręcz zasypana obowiązkami, które nie dawały mi szans na powrót do Los Angeles. A teraz znów się spotkaliśmy. I znów w nietypowych okolicznościach.
Usłyszałam kroki na korytarzu, więc uniosłam się do pozycji siedzącej, kuląc się w kącie i przyciągając kolana pod brodę. Na dźwięk otwieranych drzwi, Callen otworzył oczy, rzucił mi krótkie spojrzenie, po czym przeniósł wzrok na wchodzącą postać. Sahim. Mężczyzna podszedł do mnie, po czym bez ceregieli złapał mnie za ramię i podniósł do pionu. Szarpnęłam się, ale trzymał mocno. Callen, widząc co się dzieje, poderwał się na nogi, ale silne kopnięcie  posłało go z powrotem na podłogę.
- Porozmawiamy sobie – wycedził Sahim, wlokąc mnie do wyjścia. Opierałam się z całej dostępnej mi siły, ale nie dałam mu rady. Pociągnął mnie korytarzem w dół i wepchnął do pomieszczenia kilka metrów dalej. Wylądowałam na podłodze, cudem tylko nie wybijając sobie zębów. Z trudem pozbierałam się do pozycji klęczącej, ale facet miał chyba zły dzień, bo jego but zetknął się z moim brzuchem, a siła tego spotkania spowodowała, że znów upadłam, tym razem na bok. Skuliłam się, odruchowo chroniąc głowę przed kolejnymi ciosami, które zaczęły na mnie spadać. Z ust wyrwał mi się niekontrolowany jęk, co spowodowało, że Sahim przestał mnie kopać. Za to uklęknął obok i złapał mnie za włosy, odchylając moją głowę do tyłu.
- Wiesz, że nie lubię tego robić – odezwał się cicho – Miałem nadzieję, że się dogadamy.
- Nie dogaduję się z bandytami – spojrzałam na niego pogardliwie. Wiedziałam, że robię źle, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Ciekawe, czy będziesz taka harda jak oddam cię swoim ludziom – powiedział spokojnie – Oni bardzo chcieliby cię poznać bliżej…
- Śmiało…
Roześmiał się cicho, po czym puścił mnie i odebrał dzwoniący telefon. Słuchał przez chwilę w milczeniu, po czym schował aparat do kieszeni i wstał.
- Wkrótce się przekonamy – wyszedł, a po chwili w pokoju pojawił się jeden z jego najemników. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi, obrzucił mnie łakomym spojrzeniem i podszedł bliżej. Na nic więcej mu nie pozwoliłam. Słowa Sahima obudziły we mnie coś, czego nie umiałam nazwać. To nie był nawet instynkt przetrwania. To była furia. Ślepa furia, niepohamowana wręcz wściekłość i żądza mordu. Ugięłam nogi i z całej siły kopnęłam napastnika mniej więcej na wysokości kolan. Z okrzykiem zaskoczenia upadł, a ja dołożyłam kolejny cios, tym razem w głowę. I jeszcze kolejny. A buty miałam solidne, wojskowe, na grubych podeszwach. Po chwili na podłodze pojawiła się krew, co trochę mnie uspokoiło. Facet się nie ruszał, więc podniosłam się do klęczek i błyskawicznie go obszukałam. Oprócz noża, nie miał ze sobą innej broni. Cmoknęłam z dezaprobatą. Cóż za nieostrożność. I jaka niewiara w moje umiejętności. Umocowałam ostrze między kolanami i szybko przecięłam sznur krępujący moje nadgarstki. Skrzywiłam się, kiedy odpadł razem z kawałkami skóry. Złapałam nóż i dopiero wtedy ostrożnie się podniosłam. Nadal nie byłam pewna, czy moje mięśnie nie odmówią mi posłuszeństwa. Delikatnie, jak najciszej, otworzyłam drzwi. Na progu stał strażnik, ale był tak zajęty zabawą swoim telefonem, że nie zdążył zareagować na moje nagłe pojawienie się. Złapałam go za głowę, a potem jednym płynnym ruchem podcięłam mu gardło. Nóż wszedł jak w masło, pokrywając się krwią. Powoli opuściłam bezwładne ciało na podłogę, starając się nie narobić hałasu. Szybko obszukałam nieboszczyka i zabrałam mu pistolet, który wsunęłam za pasek spodni. W chwili obecnej nóż był lepszy, bo cichszy. Ruszyłam korytarzem w kierunku naszej celi, ale kiedy tam dotarłam, zatrzymałam się zaskoczona. Drzwi były otwarte, a obok nich leżał martwy strażnik. Zajrzałam do środka, Callena nie było. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Za to dostrzegłam kolejne ciało kilka metrów dalej. Poszłam więc w tę stronę, logicznie myśląc, że to raczej nie Sahim tak urządził swoich ludzi. Po drodze natknęłam się na następnego martwego żołnierza. Callen musiał być naprawdę wkurzony. Dotarłam do głównego holu rezydencji ab’Kavaha, bo inaczej tego budynku nie można było nazwać. Ostrożnie wychyliłam się zza narożnika i zobaczyłam G walczącego z jednym z bandytów. Drugi szykował się właśnie do ataku na jego plecy. Bez wahania wyskoczyłam na środek, moja ręka, całkiem bez udziału mojego umysłu, wyrzuciła nóż, który z cichutkim świstem poszybował w kierunku napastnika, wbijając mu się między łopatki. Mężczyzna jęknął i upadł na kolana, a ja wyrwałam zdobyty wcześniej pistolet i jednym strzałem dokończyłam swoje dzieło. Moje pojawienie się, połączone z hukiem wystrzału, zaskoczyło zarówno Callena, jak i jego przeciwnika. Jednak to G ocknął się pierwszy, silnym ciosem posłał napastnika na ziemię, dołożył solidne kopnięcia, a ja bez namysłu rzuciłam mu swoja broń. Kolejny huk rozdarł powietrze, a facet znieruchomiał na dobre. Wyrwałam nóż z pleców drugiego bandyty, szybko wytarłam o jego koszulę i odwróciłam się z powrotem w stronę G.
- Patrz, co znalazłem – pokazał mi dwa plecaki. W jednym bez trudu rozpoznałam swoją własność. Zajrzałam do niego, w środku były moje rzeczy, oprócz broni, portfela i telefonu satelitarnego. Bez słowa zarzuciłam plecak na ramiona i skierowałam się w stronę głównych drzwi. Callen bez protestu poszedł za mną, równie jak ja zaskoczony, że nikt więcej się nie pojawił. Nie zatrzymywani przez nikogo wybiegliśmy na zewnątrz i rozejrzeliśmy się uważnie. Otaczały nas góry, a do posesji prowadziła jedna jedyna droga. Na nasz widok dwóch strażników zerwało się na równe nogi, ale Callen nie dał im szans na podejście bliżej. Dwie kule. Dwa trupy.
- Gdzie my, do cholery, jesteśmy?? – G usiłował nadać naszej ucieczce jakiś sensowny kierunek. Wzruszyłam ramionami, jakby nagle odebrało mi głos. Ale żadne słowa nie chciały przejść mi przez gardło. - Nic dziwnego, że Sahim miał tak mało ludzi – Callen gadał, pozornie nie zwracając uwagi na moje milczenie. Ale jego spojrzenie mówiło coś zupełnie innego – Wystarczyłoby ich dobrze rozstawić i z budynku robi się twierdza nie do zdobycia…






6 komentarzy:

  1. Oż kurde, ale akcja.
    Mam nadzieję, że nasi agenci jakoś się z tego wyliżą. No i Olga...
    Mówiąc szczerze, nigdy nie lubiłam scen gwałtów - czy to w telewizji, czy to w książce, na blogu czy gdziekolwiek indziej. Ale to Twój blog, więc mogę tylko się wypowiedzieć, że notka jest świetnie napisana, jak zwykle ;)
    Czekam na kolejną!
    MaLuTkA

    OdpowiedzUsuń
  2. MaLuTkA - dziękuję za uznanie :D Co do wspomnianej sceny - to nie był masochizm z mojej strony. Po prostu była mi potrzebna do dalszej akcji... Poza tym wiesz, że nie lubię happy endów :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny rozdział, kolejne zaskoczenie. Mam nadzieję, mimo że nie lubisz happy andów pozwul im chociaż przeżyć. A notka super ;D

    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię jak mi krzywdzą moich bohaterów ale przebaczę Ci ;) Notka genialna i pełna napięcia i emocji. Oby udało im się uciec :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I kto to mówi :D A sama co robisz? :D A poważnie, trochę napięcia musi być :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi sie podobała całość, szczególnie opis ucieczki taki dosadny i realistyczny.Dla mnie bomba. M

    OdpowiedzUsuń