Ok, to jedziemy dalej :D Przed Wami kolejna część przygód Olgi i Callena :D
Zapraszam do lektury :D I do komentowania :D
Alexandretta
***
Miałam
rację. Bandyta złapał mnie za ramiona i rzucił na leżący w kącie celi materac.
Upadłam z głuchym jękiem, czując jak w moje ciało wbijają się jakieś ostre igiełki.
Materac okazał się siennikiem, w dodatku wyjątkowo źle zrobionym. Dostrzegłam,
że Callen chciał się na niego rzucić, ale dwoje ludzi przytrzymało go w
miejscu. Sahim uklęknął obok mnie i zaczął szarpać się z moimi spodniami. I
szło mu to zadziwiająco sprawnie. Usiłowałam się bronić, ale trzy dni wiszenia
pod sufitem bardzo osłabiły moje mięśnie. Mimo wszystko, udało mi się walnąć go
w okolice skroni. Nie spodobało mu się to, bo z grymasem na ustach uderzył mnie
pięścią w podbródek. Po czym odrzucił moje dżinsy na bok i bez wahania zdarł ze
mnie bieliznę.
-
Proszę, nie – wymamrotałam, bo cios lekko mnie zamroczył – Nie znów… Przestań,
błagam…
Usłyszałam,
że Callen się szamocze, pewnie usiłował wyrwać się trzymającym go mężczyznom.
Ale głuche odgłosy ciosów jakie na niego spadły, uświadomiły mi, że nic z tego
nie będzie. Mógł tylko bezradnie przypatrywać się jak Sahim mnie gwałci.
Walczyłam z całych sił, których i tak nie miałam już zbyt dużo. Nic to nie
dało. Napastnik był potężnym mężczyzną, przygniótł mnie do siennika i wdarł się
w moje ciało z pełną brutalnością. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Poczułam
jak z moich oczu płyną łzy, a ból towarzyszący całości rozdzierał nie tylko
moje ciało, ale i duszę. Na malutkie kawałeczki. A dopiero co udało mi się ją
posklejać… Po chwili, która dla mnie była wiecznością, Sahim podniósł się na
nogi i zostawił mnie w spokoju.
-
Zapamiętaj sobie – dobiegł mnie jego głos, ale słowa nie były skierowane do
mnie – To był dopiero początek. Będę to robił tak długo, aż nie zaczniesz
gadać, albo ona nie zdechnie. Puśćcie go – polecił i za moment usłyszałam
odgłos zamykanych drzwi. Podniosłam powieki i dostrzegłam leżącego na podłodze
Callena. Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczyma, w których malowała się
prośba o wybaczenie. Nie mogłam na to patrzeć. Z trudem sięgnęłam po spodnie,
wciągnęłam je na siebie, po czym zwinęłam się w kłębek w najdalszym kącie
siennika i zamknęłam oczy. Sahim wiedział co robi. Czułam się brudna. Czułam
się upokorzona do granic możliwości. Sama myśl, że może zrobić to ponownie, że zechce spełnić swoją groźbę, sprawiała, że chciałam zniknąć. Że chciałam umrzeć.
Ocknęłam się, czując dłoń na
ramieniu. Wzdrygnęłam się i otworzyłam oczy. Callen siedział obok mnie na
materacu i patrzył na mnie wzrokiem pełnym poczucia winy i bezradności.
- Olga… - wyszeptał, robiąc
gest jakby chciał mnie objąć i przytulić.
- Nie dotykaj mnie – cofnęłam
się gwałtownie. Zatrzymał się w połowie i znieruchomiał.
- Ja…
- Daj spokój – przerwałam mu.
– Po prostu mnie zostaw. Proszę… - odsunęłam się od niego najdalej, jak mogłam.
Skuliłam się i znów zamknęłam oczy.
Kiedy ponownie je otworzyłam,
Callen drzemał, siedząc na drugim końcu siennika i opierając się plecami o
ścianę. Przypatrywałam mu się przez dłuższą chwilę. Nic się nie zmienił. Nasze
ostatnie spotkanie zakończyło się w dość nietypowy sposób. Uratował mi wtedy
życie, gdybym sama szła na tę plażę, już bym nie żyła. Byłam mu za to naprawdę
wdzięczna. I nie miałam szansy, żeby mu podziękować, bo na rozkaz Sekretarza
Obrony zostałam, najszybciej jak się dało, przetransportowana do DC. Tym
bardziej, że zdecydowanie nie była to rozmowa na telefon. A maili nie lubiłam
pisać. Kiedy wróciłam do formy, zostałam wręcz zasypana obowiązkami, które nie
dawały mi szans na powrót do Los Angeles. A teraz znów się spotkaliśmy. I znów w nietypowych okolicznościach.
Usłyszałam kroki na
korytarzu, więc uniosłam się do pozycji siedzącej, kuląc się w kącie i
przyciągając kolana pod brodę. Na dźwięk otwieranych drzwi, Callen otworzył
oczy, rzucił mi krótkie spojrzenie, po czym przeniósł wzrok na wchodzącą
postać. Sahim. Mężczyzna podszedł do mnie, po czym bez ceregieli złapał mnie za
ramię i podniósł do pionu. Szarpnęłam się, ale trzymał mocno. Callen, widząc co
się dzieje, poderwał się na nogi, ale silne kopnięcie posłało go z
powrotem na podłogę.
- Porozmawiamy sobie –
wycedził Sahim, wlokąc mnie do wyjścia. Opierałam się z całej dostępnej mi
siły, ale nie dałam mu rady. Pociągnął mnie korytarzem w dół i wepchnął do
pomieszczenia kilka metrów dalej. Wylądowałam na podłodze, cudem tylko nie
wybijając sobie zębów. Z trudem pozbierałam się do pozycji klęczącej, ale facet
miał chyba zły dzień, bo jego but zetknął się z moim brzuchem, a siła tego
spotkania spowodowała, że znów upadłam, tym razem na bok. Skuliłam się,
odruchowo chroniąc głowę przed kolejnymi ciosami, które zaczęły na mnie spadać.
Z ust wyrwał mi się niekontrolowany jęk, co spowodowało, że Sahim przestał mnie
kopać. Za to uklęknął obok i złapał mnie za włosy, odchylając moją głowę do
tyłu.
- Wiesz, że nie lubię tego
robić – odezwał się cicho – Miałem nadzieję, że się dogadamy.
- Nie dogaduję się z
bandytami – spojrzałam na niego pogardliwie. Wiedziałam, że robię źle, ale nie
mogłam się powstrzymać.
- Ciekawe, czy będziesz taka
harda jak oddam cię swoim ludziom – powiedział spokojnie – Oni bardzo chcieliby
cię poznać bliżej…
- Śmiało…
Roześmiał się cicho, po czym
puścił mnie i odebrał dzwoniący telefon. Słuchał przez chwilę w milczeniu, po
czym schował aparat do kieszeni i wstał.
- Wkrótce się przekonamy –
wyszedł, a po chwili w pokoju pojawił się jeden z jego najemników. Mężczyzna
zamknął za sobą drzwi, obrzucił mnie łakomym spojrzeniem i podszedł bliżej. Na
nic więcej mu nie pozwoliłam. Słowa Sahima obudziły we mnie coś, czego nie
umiałam nazwać. To nie był nawet instynkt przetrwania. To była furia. Ślepa
furia, niepohamowana wręcz wściekłość i żądza mordu. Ugięłam nogi i z całej
siły kopnęłam napastnika mniej więcej na wysokości kolan. Z okrzykiem
zaskoczenia upadł, a ja dołożyłam kolejny cios, tym razem w głowę. I jeszcze
kolejny. A buty miałam solidne, wojskowe, na grubych podeszwach. Po chwili na
podłodze pojawiła się krew, co trochę mnie uspokoiło. Facet się nie ruszał,
więc podniosłam się do klęczek i błyskawicznie go obszukałam. Oprócz noża, nie
miał ze sobą innej broni. Cmoknęłam z dezaprobatą. Cóż za nieostrożność. I jaka
niewiara w moje umiejętności. Umocowałam ostrze między kolanami i szybko
przecięłam sznur krępujący moje nadgarstki. Skrzywiłam się, kiedy odpadł razem
z kawałkami skóry. Złapałam nóż i dopiero wtedy ostrożnie się podniosłam. Nadal
nie byłam pewna, czy moje mięśnie nie odmówią mi posłuszeństwa. Delikatnie, jak
najciszej, otworzyłam drzwi. Na progu stał strażnik, ale był tak zajęty zabawą swoim telefonem, że nie zdążył zareagować na moje nagłe pojawienie się. Złapałam
go za głowę, a potem jednym płynnym ruchem podcięłam mu gardło. Nóż wszedł jak
w masło, pokrywając się krwią. Powoli opuściłam bezwładne ciało na podłogę,
starając się nie narobić hałasu. Szybko obszukałam nieboszczyka i zabrałam mu
pistolet, który wsunęłam za pasek spodni. W chwili obecnej nóż był lepszy, bo
cichszy. Ruszyłam korytarzem w kierunku naszej celi, ale kiedy tam dotarłam,
zatrzymałam się zaskoczona. Drzwi były otwarte, a obok nich leżał martwy
strażnik. Zajrzałam do środka, Callena nie było. Rozejrzałam się dookoła, ale
nigdzie go nie dostrzegłam. Za to dostrzegłam kolejne ciało kilka metrów dalej.
Poszłam więc w tę stronę, logicznie myśląc, że to raczej nie Sahim tak urządził
swoich ludzi. Po drodze natknęłam się na następnego martwego żołnierza. Callen
musiał być naprawdę wkurzony. Dotarłam do głównego holu rezydencji ab’Kavaha,
bo inaczej tego budynku nie można było nazwać. Ostrożnie wychyliłam się zza
narożnika i zobaczyłam G walczącego z jednym z bandytów. Drugi szykował się
właśnie do ataku na jego plecy. Bez wahania wyskoczyłam na środek, moja ręka,
całkiem bez udziału mojego umysłu, wyrzuciła nóż, który z cichutkim świstem
poszybował w kierunku napastnika, wbijając mu się między łopatki. Mężczyzna
jęknął i upadł na kolana, a ja wyrwałam zdobyty wcześniej pistolet i jednym
strzałem dokończyłam swoje dzieło. Moje pojawienie się, połączone z hukiem
wystrzału, zaskoczyło zarówno Callena, jak i jego przeciwnika. Jednak to G
ocknął się pierwszy, silnym ciosem posłał napastnika na ziemię, dołożył solidne
kopnięcia, a ja bez namysłu rzuciłam mu swoja broń. Kolejny huk rozdarł powietrze,
a facet znieruchomiał na dobre. Wyrwałam nóż z pleców drugiego bandyty, szybko
wytarłam o jego koszulę i odwróciłam się z powrotem w stronę G.
- Patrz, co znalazłem –
pokazał mi dwa plecaki. W jednym bez trudu rozpoznałam swoją własność.
Zajrzałam do niego, w środku były moje rzeczy, oprócz broni, portfela i telefonu
satelitarnego. Bez słowa zarzuciłam plecak na ramiona i skierowałam się w
stronę głównych drzwi. Callen bez protestu poszedł za mną, równie jak ja
zaskoczony, że nikt więcej się nie pojawił. Nie zatrzymywani przez nikogo
wybiegliśmy na zewnątrz i rozejrzeliśmy się uważnie. Otaczały nas góry, a do
posesji prowadziła jedna jedyna droga. Na nasz widok dwóch strażników zerwało
się na równe nogi, ale Callen nie dał im szans na podejście bliżej. Dwie kule.
Dwa trupy.
- Gdzie my, do cholery,
jesteśmy?? – G usiłował nadać naszej ucieczce jakiś sensowny kierunek. Wzruszyłam
ramionami, jakby nagle odebrało mi głos. Ale żadne słowa nie chciały przejść mi
przez gardło. - Nic dziwnego, że Sahim miał tak mało ludzi – Callen gadał,
pozornie nie zwracając uwagi na moje milczenie. Ale jego spojrzenie mówiło coś
zupełnie innego – Wystarczyłoby ich dobrze rozstawić i z budynku robi się
twierdza nie do zdobycia…
Oż kurde, ale akcja.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nasi agenci jakoś się z tego wyliżą. No i Olga...
Mówiąc szczerze, nigdy nie lubiłam scen gwałtów - czy to w telewizji, czy to w książce, na blogu czy gdziekolwiek indziej. Ale to Twój blog, więc mogę tylko się wypowiedzieć, że notka jest świetnie napisana, jak zwykle ;)
Czekam na kolejną!
MaLuTkA
MaLuTkA - dziękuję za uznanie :D Co do wspomnianej sceny - to nie był masochizm z mojej strony. Po prostu była mi potrzebna do dalszej akcji... Poza tym wiesz, że nie lubię happy endów :D
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział, kolejne zaskoczenie. Mam nadzieję, mimo że nie lubisz happy andów pozwul im chociaż przeżyć. A notka super ;D
OdpowiedzUsuńYuumi;))
Nie lubię jak mi krzywdzą moich bohaterów ale przebaczę Ci ;) Notka genialna i pełna napięcia i emocji. Oby udało im się uciec :)
OdpowiedzUsuńI kto to mówi :D A sama co robisz? :D A poważnie, trochę napięcia musi być :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podobała całość, szczególnie opis ucieczki taki dosadny i realistyczny.Dla mnie bomba. M
OdpowiedzUsuń