Strony

piątek, 29 czerwca 2012

Oczekuj nieoczekiwanego - cz. IV

Witajcie Kochani :D Przed Wami ostatnia część tej odsłony przygód Lary :D Mam nadzieję, że się spodoba :D Zapraszam do czytania.

Alexandretta

***

Trzy godziny to naprawdę mało, żeby dotrzeć do Norfolk. Gibbs pędził jak szalony, za nic mając wszelkie przepisy i ograniczenia prędkości. Jechałam z nim, nie zwracając większej uwagi na jego drogowe poczynania, usiłowałam opracować jakiś, prowizoryczny chociaż, plan, ale kiepsko mi to szło. Nie wiedziałam, czego się spodziewać i to było najgorsze. Gibbs chyba nie miał tego problemu, po prostu jechał załatwić bandytów. Za nami gnała, w niczym praktycznie nie ustępując pola swojemu szefowi, ta nowa agentka, Ziva David. Nie miała, co prawda, nic wspólnego z sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy, ale bez wahania dołączyła do naszej grupy szaleńców. Tim został w domu Gibbsa, miał się zająć ochroną Abby i patologów. Tak na wszelki wypadek.
Port przywitał nas zwykłym gwarem i odgłosami przeładowywanych kontenerów. Jethro zatrzymał się tylko na moment, przy wjeździe, pytając urzędującego tam strażnika o magazyn 306. Zostaliśmy skierowani w odpowiednią stronę i nasze samochody pognały do celu. Wyskoczyłam z wozu jeszcze zanim ten zdążył się na dobre zatrzymać. Przyjrzałam się bramie z prawie zatartym numerem na prawym skrzydle. Była lekko uchylona, jakby zapraszała do wejścia. Tony i Ziva ustawili się po obu jej stronach, a Gibbs stanął tuż za mną. Podeszłam bliżej i bez wahania pchnęłam obie części. Poruszyły się cicho, ale z pewnym trudem, robiąc przejście właściwie dla jednej osoby. Rozejrzałam się, szukając wzrokiem pani dyrektor i Andrieja. Była tam. Siedziała na krześle, na środku magazynu, z zakneblowanymi ustami i dokładnie obwiązana sznurem. Ruszyłam w jej stronę, Gibbs bez wahania podążył za mną, dając jednocześnie znak swoim agentom, żeby zostali na zewnątrz. Ku mojemu zdziwieniu, nigdzie nie zauważyłam Pietrowa. Po chwili zrozumiałam dlaczego. Shepard siedziała na bombie. Dosłownie. Pod jej krzesłem został zainstalowany spory ładunek, a zegar na nim pokazywał, że zostało nam bardzo mało czasu. Gibbs oderwał taśmę z twarzy pani dyrektor, która spojrzała na nas wściekle.
- Po jaką cholerę tu przyjeżdżaliście?? – warknęła.
- Po ciebie – wyjaśnił, jeszcze spokojnie, Jethro.
- Przecież jemu właśnie o to chodziło!!
- Wiemy! – krzyknął agent. Chyba stracił cierpliwość – Mieliśmy cię zostawić??
- Oczywiście! Laro, dlaczego nie wybiłaś mu tego z głowy?? – zwróciła się do mnie.
- Mówi pani, jakby nie wiedziała, że to niemożliwe – wzruszyłam ramionami, klękając obok niej i uważnie przyglądając się bombie – Gdzie Andriej?
- Uzbroił ładunek i wyszedł…
- Nie zdążymy tego rozbroić – Gibbs bezceremonialnie złapał mnie za ramię i podniósł na nogi – Lepiej się stąd wynośmy. – zaczął przecinać sznur, którym Jenny była przywiązana do krzesła. Sięgnęłam po swój nóż, żeby mu pomóc.
- On gdzieś tu jest – pani dyrektor zaczęła się wyplątywać i ostrożnie podnosić z siedziska. – Musi liczyć się z tym, że uda nam się wyjść cało z tego magazynu…
- Ziva, Tony, tu jest bomba, schowajcie się – Gibbs rzucił do słuchawki krótki rozkaz – Uważajcie na Pietrowa, my już wychodzimy…
Ostatni raz spojrzenie na zegar. Pięć sekund. Ruszyliśmy do wyjścia, pierwszy Gibbs, potem Shepard, na końcu ja. Dopadliśmy drzwi prawie jednocześnie, kiedy przez nie przechodziłam usłyszałam huk. Siła eksplozji wyrzuciła mnie na zewnątrz, poczułam gorący powiew i ze zdziwieniem zauważyłam, że lekko unoszę się nad ziemią. Ułamek sekundy później z impetem wyrżnęłam w bok zaparkowanego przed budynkiem samochodu. Ból był niesamowity, zabrakło mi powietrza, a przed oczami pojawiły mi się mroczki przeplatane srebrnymi błyskami. Poczułam jak spadają na mnie odłamki gruzu z konstrukcji magazynu. Nie miałam nawet siły, żeby zasłonić głowę. A potem nie było już nic. Tylko ciemność i cisza.

Gibbs poruszył się, a potem cicho jęknął. Wszystko go bolało, w głowie huczało, a w ustach czuł smak krwi. Dopiero po chwili udało mu się zebrać myśli i uświadomić sobie, co się właściwie stało. Magazyn. Bomba. Eksplozja. To ostatnie stwierdzenie sprawiło, że poderwał się na równe nogi. A raczej usiłował, bo jego ciało z trudem reagowało na polecenia. Udało mu się podnieść do pozycji klęczącej, co wywołało mdłości i zawroty głowy. Odczekał chwilę, aż ta karuzela ustąpi i ostrożnie rozejrzał się dookoła. Shepard leżała obok niego, równie oszołomiona jak on i też usiłowała wstać. Tony i Ziva, właśnie wyłaniali się zza samochodu, strzepując z siebie gruz i kurz. Na szczęście, byli cali, jeśli nie liczyć pyłu na ubraniach i we włosach. Nigdzie nie widział Lary. Cholera jasna! Gdzie Lara?? Ta myśl tłukła mu się po głowie, wypierając z niej wszystko inne. W oddali usłyszał przeciągłe wycie. Straż pożarna i karetki już jechały. Z wielkim trudem podniósł się na nogi i ruszył chwiejnie w kierunku płonącego magazynu. Pamiętał, że biegła ostatnia, w chwili wybuchu stracił ją z oczu, ale nie dopuszczał do siebie myśli, że coś jej się stało. W końcu ją zobaczył. Leżała przy samochodzie, plecami opierając się o jego bok, z rozrzuconymi rękoma. Natychmiast znalazł się obok, drżącą dłonią sprawdził puls. Był, ale bardzo słaby. Zaczął gorączkowo zrzucać kawałki gruzu, które na nią spadły, jednocześnie szukając ewentualnych ran. Miała podarte ubranie i zdarty cały bok, najwidoczniej zahaczył ją któryś z większych odłamków. Dopiero po chwili dostrzegł, że rana obficie krwawi, w dodatku coś z niej wystawało. Przyjrzał się bliżej i zrobiło mu się jeszcze gorzej.
- Kurwa – zaklął, gorączkowo ściągając z siebie koszulę i usiłując zatamować lejącą się krew. Siła eksplozji najwyraźniej wyrwała ze ściany jakieś metalowe elementy, których fragmenty utkwiły w jej ciele. Wyglądało to fatalnie i, szczerze mówiąc, był przerażony. Już raz o mało jej nie stracił, nie chciał przechodzić przez to ponownie. – DiNozzo! – wrzasnął – Pomóż mi!
Tony, tylko lekko ogłuszony hukiem eksplozji, ale za to nieźle zakurzony, natychmiast podbiegł do wołającego go szefa. Widok rannej Lary spowodował, że zbladł, ale opanował się błyskawicznie i od razu uklęknął obok. Wspólnie z Gibbsem starali się powstrzymać krwawienie, ale koszula szybko nasiąkła czerwoną, lepką cieczą. Przyjazd karetek przywitali jak zbawienie. Chwilę później Lara, w kołnierzu ortopedycznym, prowizorycznie opatrzona i podłączona do kroplówki, znalazła się ambulansie, który, wyjąc przeraźliwie i błyskając światłami, odjechał w kierunku szpitala. Razem z nią pojechał Gibbs, który z zaciętą miną i ponurym wyrazem twarzy, w ogóle nie zważał na protesty ratowników, że nie wolno. Tony, Ziva i Jenny zostali zabrani drugą karetką, tak na wszelki wypadek, mimo, iż twierdzili, że czują się całkiem dobrze.
Gibbs siedział na ławeczce i przypatrywał się krzątaninie wokół Lary. Lekarz stale coś sprawdzał, podłączał, odłączał, rzucał jakieś medyczne terminy i, co najgorsze, miał coraz bardziej poważną minę. Nagle, ni z tego ni z owego, rozwyło się niewielki urządzenie, na ekranie którego monitorowano jej funkcje życiowe. Trzy poziome, równoległe linie, biegnące wzdłuż monitora, wywołały gwałtowne poruszenie wśród załogi karetki. Krótkie spojrzenie lekarza oraz jego gest w kierunku elektrod do masażu serca, powiedziały Gibbsowi wszystko.
- Tracimy ją…

CHWILOWO KONIEC...

6 komentarzy:

  1. Nie... ja się niestety nie przyzwyczaję do tego Twojego znęcania się nad głównymi bohaterami :/ Wybacz... To, że rozdziały są genialne to wiesz :) Akcja niesamowita i to napięcie! To, co teraz masz w planach?

    OdpowiedzUsuń
  2. Chandni, nie mam ostatnio natchnienia na happy endy :D Mam taki idiotyczny nastrój, trochę smutny, z domieszką rozczarowania. Trudno to nawet sprecyzować. I to zdecydowanie nie nastraja mnie na optymistyczne zakończenia. Wręcz przeciwnie. A w planach mam one-shota z Tonym (ale to niespodzianka będzie, więc ciii) i może wkrótce coś o Oldze, ale klaruje mi sie jeszcze jedna historia, więc nic nie obiecuję :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro masz tyle pomysłów to będzie co czytać, extra!
    Rozdział jak zawsze cudowny, ale zakończenie... no weź chyba jej nie zabijesz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Sfora, jesteś genialna :D Podsunęłaś mi pomysł :D Dzięki <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, żę "chwilow" nie jest bardzo długim okresem czasu;D Opowiadae super (tak w skrócie)

    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń
  6. No weź nie zabijaj więcej no :< Akcja, akcja, akcja ♥

    OdpowiedzUsuń