Alexandretta
***
Siedziałam
w wannie i pozwalałam, aby gorąca woda swobodnie omywała moje obolałe i
poranione w eksplozji ciało. Przyjrzałam się wszystkim zadrapaniom, szramom,
mniejszym i większym rankom. Chyba nie było tak źle, ale i tak bolały mnie
wszystkie mięśnie. Zanurzyłam się mocniej i poczułam, jak po moich policzkach
płyną łzy. Jakby upewnienie się, że nic mi nie jest, zerwało jakąś niewidzialną
tamę. Łzy płynęły wartkim strumieniem, a ja, pełna złości, że nie mogę ich
powstrzymać, zanurzyłam się cała, kładąc na dnie wanny. Usiadłam dopiero po
chwili, a raczej rozłożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Przyszedł czas na
zastanowienie się, co dalej.
Miałam
szczęście. Siła eksplozji odrzuciła mnie od samochodu wystarczająco daleko,
żeby nikt mnie nie znalazł. A już na pewno nie ci, którzy chcieli mnie zabić.
Wiedziałam, że praca w terenie, przy tajnych zadaniach i pod przykryciem,
zupełnie odbiega od tego, co robiłam do tej pory. Ale tego się nie
spodziewałam. Przez ostatnie pół roku bywało niebezpiecznie, nawet bardzo. Ale
teraz przesadzili. Wiedziałam, kto stoi za atakiem na mój wóz, wiedziałam, że
chodziło im o mnie, a nie, o Nataszę, wiedziałam, że nie spoczną, dopóki albo
mnie nie zabiją, albo sami nie zginą. Zatem przyszedł czas, żeby zadziałać
radykalnie.
Kiedy
wyjeżdżałam, pani dyrektor dała mi jasne wytyczne. Znaleźć i zlikwidować.
Wszystkich, co do jednego.
Miałam
przewagę. Myślą, że nie żyję, bo razem z autem w powietrze wyleciała Natasza,
która fizycznie była do mnie bardzo podobna. W dodatku były tam tylko moje
rzeczy, w tym dokumenty. Na szczęście broń i pieniądze miałam przy sobie,
dzięki czemu mogłam zapłacić za wynajęcie tego pokoju. Zdobyć naboje to też nie
był problem. Więc zostało mi tylko opracować jakiś plan. Niestety, w tym planie
nie mieścił się telefon do NCIS, żeby im powiedzieć, że wszystko w porządku.
Uspokojenie moich przyjaciół nie wchodziło w rachubę, nie zamierzałam podawać
się bandytom na tacy.
Wyszłam
z wanny i wytarłam się, energicznie pocierając ręcznikiem zaróżowioną od
gorącej wody skórę.
W
pierwszej kolejności musiałam odwiedzić Maxima.
Dwa
miesiące później – NCIS
Agent
Specjalny Leroy Jethro Gibbs wysiadł z windy i ruszył w kierunku swojego
biurka. Idąc, zahaczył wzrokiem o siedzącego na swoim miejscu agenta
Anthony’ego DiNozzo, zwanego przez wszystkich Tony’m. Tony minę miał tak
ponurą, że aż strach było do niego podchodzić.
-
Co jest, DiNozzo? – Gibbs spojrzał pytająco – Wyglądasz, jakby ktoś ci umarł… -
urwał, kiedy jego wzrok padł na kalendarz. Dwudziesty czwarty. Właśnie tego dnia
Shepard przyniosła im wiadomość o śmierci Lary.
-
Dokładnie dwa miesiące temu! – wycedził Tony, gwałtownie podnosząc głowę i
patrząc ze złością na swojego szefa.
-
Wiem, Tony – głos Gibbsa złagodniał. Byli w biurze sami, więc mógł sobie
pozwolić na takie zachowanie i zrzucenie maski twardziela. – Wiem…
-
Dlaczego, do cholery, pozwoliłeś jej tam jechać! – wybuchnął nagle DiNozzo,
podrywając się z krzesła – Gdyby tu została, żyłaby!
-
Tego nie wiemy…
-
Ale mielibyśmy większe szanse, żeby ją uratować! Jakiekolwiek szanse! A tak?! –
Tony kopnął nogą w biurko.
-
Uspokój się. – poprosił Gibbs – Twoja złość nic tu nie pomoże…
-
Wiem – Tony westchnął, – Ale nawet się z nią dobrze nie pożegnałem…
-
Nie tylko ty. Ja też. Myślałem, że zaraz wróci…
-
Dlaczego jej nie zatrzymałeś?? – Tony spojrzał swojemu szefowi prosto w oczy –
Przespałeś się z nią, a potem pozwoliłeś wyjechać!
-
Tony, chcesz mnie zmusić, żebym dał ci w mordę? – w tonie Gibbsa pojawiło się
ostrzeżenie.
-
Chcę cię zmusić, żebyś powiedział prawdę!
-
Prawdę? - Gibbs podszedł do swojego agenta i popatrzył na niego uważnie –
Chcesz znać prawdę?? Dobrze więc. Miałem ją tylko wyszkolić. Żeby była równie
dobra jak ty. Shepard od samego początku planowała ją gdzieś wysłać. Nie
wiedziałem wtedy, gdzie. Miałem być wredny, wymagający. Miałem być draniem. I
byłem. Wyszkoliłem ją, tak jak ciebie. Nauczyłem wszystkiego, co powinna umieć.
A potem sprawy wymknęły się spod kontroli. Nie masz pojęcia jak bardzo żałuję,
że nie zrobiłem nic, żeby powstrzymać dyrektor przed przeniesieniem jej.
-
Pójście do łóżka nazywasz utratą kontroli??
-
Nie. Pójście do łóżka było tylko konsekwencją. Daliśmy się ponieść. Ona
uczuciom, a ja emocjom…
-
Chcesz powiedzieć, że… - Tony spojrzał z niedowierzaniem.
-
Tak – przerwał mu Gibbs – Ale Lara dobrze wiedziała, że nie mamy szans.
-
Żałujesz? – spytał cicho Tony.
-
Jedyne, czego żałuję, to tego, że nie stałem się jej przyjacielem, zanim
zostałem kochankiem – burknął Gibbs, jak zwykle ponurą miną maskując wzruszenie
– Prawie nic o niej nie wiedziałem, oprócz tego, co było zapisane w aktach i co
czasem gdzieś usłyszałem…
-
Lara nie była zbyt skłonna do zwierzeń – mruknął Tony, siadając za biurkiem –
Mówiła tylko to, co chciała i tyle, ile uznawała za stosowne. Ale ufałem jej
tak jak tobie. I nigdy się nie zawiodłem.
Gibbs
spojrzał na niego w zamyśleniu i odebrał dzwoniący od kilku chwil telefon.
- Wypadek z udziałem marynarza – powiedział – Znajdź Zivę i McGee, czekam w
wozie…
-
Wypadek? – Tony złapał swój telefon.
-
Samochodowy…
Miejsce
wypadku
-
Co mamy? – Gibbs stanął obok McGee.
-
Bosman Jason Travis – Tim zaczął czytać swoje notatki – Jechał na spotkanie z
dziewczyną, kiedy nagle z naprzeciwka drogę zajechał mu ten drugi samochód. Nie
miał gdzie uciec, doszło do zderzenia czołowego.
-
Zginął na miejscu – wtrącił Ducky, który stał obok ciała – Szczegóły po sekcji,
ale już teraz mogę ci powiedzieć, że nie miał szans na przeżycie…
-
Właśnie widzę – mruknął Gibbs pochylając się nad bosmanem – A ten drugi? –
zapytał.
-
Według dokumentów Jewgienij Litchenko. – przeczytał McGee – Rosyjski biznesmen,
miał ze sobą kartę parkingową hotelu Clarmonte.
-
Sprawdźcie go – Gibbs miał złe przeczucia.
-
Jasne, szefie – Tim skinął głową.
Pół
godziny później zebrali swoje rzeczy i wrócili do biura.
Nie muszę Ci mówić żeś ZUA kobieta! Wow, świetny rozdział. Ciekawe jak dalej potoczą się losy bohaterów. Świetna wymiana zdań Tony'ego i Gibbsa.
OdpowiedzUsuńBuhahahaha (diaboliczny śmiech) Oczywiście, że nie musisz mówić :D Ja to wiem :D Jestem okropna, ale dobrze mi z tym :D
OdpowiedzUsuńOj tak jesteś zła! Ale, może nie do końca? Lara ŻYJE!!! Chcę wiedzieć jak to się dalej potoczy dlatego pisz szybko dalszy ciąg!
OdpowiedzUsuńTak jak wyżej: pisz szybko ciąg dlaszy...Jednak nie zabijasz wszystkich bohaterów ;> Więc w sumie nie jesteś taka zła ;D
OdpowiedzUsuńYuumi;))
Zła.... nie, Ty poprostu fantastycznie piszesz, także my za każdym razem zastanawiamy się co bedzie dalej, i gdy już prawie wiemy jak się to skończy Ty nam dajesz "pstryczka w nos" obracając sytację o 180 stopnii.M
OdpowiedzUsuń"Tony, chcesz mnie zmusić, żebym dał ci w mordę?" - to było BO-SKIE!!! :D Normalnie widzę Gibbsa i Tony'ego jak rozmawiają. Czytam dalej! :)
OdpowiedzUsuńMaLuTkA