Alexandretta
***
Ranek
powitał mnie chłodnym powietrzem i wszędobylską rosą. Otworzyłam oczy i
rozejrzałam się uważnie. Darren siedział na zwalonym pieńku i przygotowywał
śniadanie.
-
Powinniśmy zaraz ruszać – powiedział, nawet nie podnosząc głowy znad robionych właśnie
kanapek z serem. – Niby się oddaliliśmy, ale nigdy nic nie wiadomo.
-
Wiem – usiadłam, a po chwili wstałam, przeciągając się. Spojrzałam krytycznie
na swoje ubranie. Koszulę i spodnie miałam brudne, pogniecione i ogólnie nie
pierwszej świeżości. Potarganych włosów nawet nie próbowałam rozczesywać,
wiedząc, że bez porządnej kąpieli się nie obejdzie. Wyciągnęłam z worka kurtkę i
zarzuciłam na siebie – Przydałaby się jakaś karczma – podeszłam do wampira i
wzięłam jedną kanapkę.
-
Marzy ci się kąpiel? – spytał.
-
A tobie nie? – zdziwiłam się – Jestem brudna i śmierdząca, poza tym chętnie bym
się przespała w łóżku, a nie na ziemi.
-
Mnie również – rzucił mi dziwne spojrzenie – Zwłaszcza to spanie… -
znieruchomiałam z jedzeniem w buzi. – Uważasz, że jako wampir sypiam, wisząc na
gałęzi głową w dół? – zakpił.
-
Nie… - odblokowało mnie – Tylko zabrzmiało to dość… dwuznacznie.
-
Bo miało tak zabrzmieć – wzruszył ramionami. – Jedźmy – wstał i poszedł w
kierunku swojego konia. Stałam, patrząc na niego z niedowierzaniem. – Masz
zamiar tu zostać?
-
Już, już – ogarnęłam się błyskawicznie i dosiadłam mojej klaczki.
Ruszyliśmy
bez zwłoki i około południa wjechaliśmy na trakt prowadzący w kierunku Dae-Ken.
Dae-Ken jest jednym z głównych miast handlowych Omaranu. Co prawda, do samego
miasta jeszcze było bardzo daleko, ale po drodze znajdowały się mniejsze
miasteczka i wsie, w których liczyłam nie tylko na karczmę, kąpiel i łóżko, ale
również na zarobek. W końcu dlaczego miałabym leczyć tych wszystkich ludzi za darmo?
-
Darren? – odezwałam się, bo cisza panująca między nami zaczynała mi ciążyć.
-
Tak? – spytał uprzejmie.
-
A jak gryziecie, to w co? – byłam autentycznie ciekawa.
-
W szyję – burknął.
-
Poważnie pytam!
-
Poważnie odpowiadam.
-
A konkretnie to gdzie?
-
Tutaj – Darren podjechał bliżej, przechylił się lekko w moją stronę i
delikatnie musnął palcami zagłębienie tuż nad moim obojczykiem. Poczułam
dreszcze, kiedy jego palce zetknęły się z moją skórą. Darren uśmiechnął się
lekko, jakby moja reakcja potwierdziła jego podejrzenia. Odsunęłam się z
trudem, choć tak naprawdę miałam ochotę, żeby kontynuował.
-
Nie okłamuj mnie – poprosiłam cicho.
- Nie ośmieliłbym się – odparł równie cicho i spiął konia.
Oboje wiedzieliśmy, że wcale nie chodziło mi o miejsce ugryzienia.
Napotkany po drodze drogowskaz informował, że do karczmy
„Pod Dziurawym Garnkiem” pozostało już tylko kilka kilometrów. Ucieszyliśmy
się, bo powoli zbliżał się wieczór, a ja naprawdę marzyłam już o noclegu w
trochę bardziej cywilizowanych warunkach. Kiedy podjechaliśmy pod rozległy
budynek, stojący na obrzeżu wioski, której nazwy nigdzie nie dostrzegłam, było
już ciemno. Chłopak stajenny natychmiast zajął się naszymi końmi, a my
skierowaliśmy się do środka. Karczma była dość spora, chociaż znaczną część
budynku zajmowały pokoje do wynajęcia. Sama sala jadalna nie była jakoś
przesadnie wielka, ale za to mogła się pochwalić solidnymi stołami, takim
samymi ławami oraz znakomitą kuchnią, bo zapachy które nas otoczyły, wręcz
oszałamiały. Karczmarz na nasz widok nawet się nie ruszył, ale kiedy
zaprezentowałam mu znak znachorki, zawieszony na rzemyku razem z innymi
talizmanami, w tym z kamieniem od Darrena, natychmiast go poderwało.
- Czego sobie państwo życzą? – zapytał.
- Pokoje – Darren odpowiedział szybciej – I kolację.
- Pokój – poprawiłam zdziwiona. Zawsze braliśmy jeden, bo
tak było taniej. Karczmarz spojrzał pytająco. – Czego się wygłupiasz? –
wysyczałam do mojego towarzysza – Za dużo masz pieniędzy, czy jak? – łamał
nasza umowę i nie podobało mi się to. Darren skrzywił się lekko.
- Pokój – westchnął z rezygnacją w głosie – Kąpiel. I
kolacja.
- Robi się. Masza!! – wrzasnął w głąb budynku. Po chwili
pojawiła się gruba dziewczyna w fartuszku. Na widok Darrena uśmiechnęła się
szeroko i zakołysałam wielkimi biodrami. Zgrzytnęłam cicho zębami. – Zaprowadź
państwo do pokoju na końcu korytarza. Przygotuj kąpiel. I kolację. Ale już! –
huknął, bo dziewczę gapiło się na
wampira jak cielę na malowane wrota. Pod wpływem okrzyku błyskawicznie
odwróciła się i ruszyła schodami na górę, kręcąc pupą przy każdym kroku. Darren
prychnął pod nosem, ale nic nie powiedział, najprawdopodobniej pod wpływem
mojego morderczego spojrzenia.
Kiedy ja się kąpałam, Darren zniknął w męskiej łaźni. Wrócił
razem z kolacją, odświeżony, z mokrymi włosami i naręczem upranych już ubrań.
Siedziałam przed kominkiem, grzejąc bose stopy w cieple ognia. Miałam na sobie
świeżą koszulę i nowe spodnie, buty stały nieopodal, ale nie miałam wcale
ochoty ich wkładać. Kurtka leżała na skrzyni przy łóżku, a resztę brudnych
ubrań zabrała Masza do uprania. Miały być gotowe na rano. Kolację zjedliśmy
praktycznie w milczeniu, bo kilka uwag o pogodzie oraz jakości tutejszego
jedzenia, nie mogło zaliczyć się do konwersacji. Było to o tyle dziwne, że
zazwyczaj buzie się nam nie zamykały. Zwłaszcza, że widywaliśmy się tylko od
czasu do czasu. Darren skończył pierwszy i przesiadł się na skórę z
niedźwiedzia leżącą przed kominkiem. Przyciągnął kolana pod brodę, objął je
ramionami i zapatrzył się w płomienie. Błyskawicznie przełknęłam ostatni kęs
pieczeni i wstałam od stołu.
- Posuń się – poprosiłam, kucając obok niego. Rzucił mi
uważne spojrzenie, ale zmienił pozycję, robiąc zapraszający gest ręką. Usiadłam
pomiędzy jego nogami, opierając się plecami o jego klatkę piersiową. Usłyszałam
westchnienie, a po chwili ramiona Darrena otoczyły mnie w pasie. – Mówiłeś
prawdę o tej szyi? – zapytałam, żeby rozładować napięcie. Chyba mi się udało,
bo usłyszałam cichy śmiech.
- Nie, Lorenn – odparł Darren – Nie gryziemy w szyję.
Chociaż patrząc na twoją, miałbym wielką ochotę…
- Naprawdę? – wyszeptałam.
- Naprawdę – na potwierdzenie tych słów delikatnie
przejechał palcami od nasady moich włosów aż do ramienia.
- Moja szyja jest gotowa na twoje ugryzienie – te słowa
wyrwały mi się szybciej niż zdążyłam pomyśleć o konsekwencjach takiej zachęty.
- Gotowa? – zdziwił się.
- Umyta i wyperfumowana – poszłam za ciosem, przekrzywiając
lekko głowę i uśmiechając się lekko, chociaż tego drugiego nie mógł akurat widzieć.
- Mhmm – wymruczał – Ale zamiast gryź wolę zrobić to… -
sekundę później poczułam jego wargi całujące moją skórę. Poczułam przyjemny
dreszcz, a z ust wyrwało mi się ciche westchnienie. Jego usta rozpoczęły swoją
wędrówkę po moim karku, jedną ręką przytrzymywał moje włosy, a drugą obejmował
mnie mocno w talii. Po chwili zaczął rozpinać guziki mojej koszuli, kiedy
doszedł do ostatniego, bez wahania zsunął mi ją z ramion. Nie zmieniając
pozycji zaczął całować moje nagie plecy, a kiedy jego dłonie odnalazły moje
piersi i zaczęły je delikatnie pieścić, jęknęłam głośno. Tak bardzo byłam
spragniona jego dotyku, że aż samą mnie to przerażało. Darren podniósł się,
nagle znalazł się przede mną, po czym delikatnie popchnął mnie do pozycji
leżącej. Opadłam na plecy, a on natychmiast znalazł się na mnie, całując i
pieszcząc każdy kawałek mojego ciała. Po chwili zgrabnie zsunął ze mnie spodnie
i bieliznę i zaległ pomiędzy moimi udami. Objęłam go ciasno, a on popatrzył mi
prosto w oczy. Nasze usta zetknęły się, rozchyliłam wargi, pozwalając, aby
nasze języki się spotkały. Te wszystkie doznania były tak intensywne, że przez
moment miałam wrażenie, że za chwilę zwariuję. Moje dłonie zaczęły wędrówkę
wzdłuż jego ciała, gładząc ramiona i plecy, pieszcząc delikatnie każdy jego
mięsień, każdą bliznę, kawałek po kawałku. Zachwycona, ale i lekko przerażona
zjechałam niżej, by dotknąć dość znaczącej wypukłości w jego spodniach.
- Czy wy… - urwałam niezdecydowana, co i jak powiedzieć.
- Tak, Lorenn – wychrypiał i na potwierdzenie swoich słów
szybko pozbył się resztek ubrania. Instynktownie uniosłam biodra i po chwili
poczułam mocne pchnięcie. Zabolało jak cholera, z moich ust wyrwał się cichy
okrzyk, a w oczach pojawiły się łzy. Darren znieruchomiał, by po chwili
spojrzeć na mnie ze zdumieniem.
- Lorenn, czy… ty… - zawahał się – pierwszy raz??
- Tak… - wyszeptałam, chowając twarz w zagłębieniu jego
ramienia.
- Och, Lor… - wymruczał, najwyraźniej zachwycony. Jego usta
znów rozpoczęły swoją wędrówkę po mojej szyi, co sprawiło, że z powrotem
ogarnęło mnie podniecenie i niemal zapomniałam o bólu. Darren, widząc, że się
rozluźniłam, zaczął się ostrożnie poruszać. Najpierw nieznacznie, powolutku,
dając mi czas na oswojenie się z sytuacją. Kiedy jednak poczuł, że złapałam ten
rytm, że już wiem o co w tym wszystkim chodzi, przyspieszył. Delikatnie, ale
nieubłaganie, nie dając mi szans na wycofanie się. Ale ja wcale tego nie
chciałam. Nie chciałam się wycofać, nie chciałam uciekać, nie chciałam, żeby
przestał. Wręcz przeciwnie. Szalenie spodobało mi się, to co robił. Chciałam
mieć go tak blisko, jak tylko w tej sytuacji było to możliwe, chciałam czuć go
w sobie, czuć jego ruchy, jego zapach, chłonąć te wszystkie wrażenia całą sobą.
Objęłam go mocniej, prosząc, żeby nie przestawał. Czułam się jakbym miała eksplodować
niczym pulsar mocy wyrzucony przez niezbyt doświadczonego maga. I tak
faktycznie się stało. Uczucie wielkiej, nieopisanej wręcz przyjemności wybuchło
w każdej komórce mojego ciała. Z moich ust wydobył się niekontrolowany krzyk,
który Darren natychmiast stłumił, całując mnie mocno. Po chwili poczułam jak i
nim wstrząsa ogromny dreszcz, a przeciągły jęk, który, co prawda, bardziej
przypominał skowyt rannego wilka niż cokolwiek innego, sprawił, że moje ciało
pokryło się gęsią skórką. Darren znieruchomiał na moment, a potem opadł na
mnie, praktycznie bez sił. Jego umięśnione ciało przykrywało mnie szczelnie,
nie pozwalając zmarznąć, jego ramiona trzymały mnie mocno, nie pozwalając się
wymknąć. Nie wiem, jak długo tak leżeliśmy, bo zupełnie straciłam poczucie
czasu. Było mi tak dobrze, jak jeszcze nigdy przedtem. Po nieskończenie długiej
chwili Darren poruszył się lekko i zsunął ze mnie.
- Chodź – wstał i podał mi rękę, pomagając się podnieść –
Nie po to nocujemy w karczmie, żeby znów spać na podłodze…
Roześmiałam się cicho i poszłam za nim do łóżka. Zagłębiliśmy
się w puchową pościel, Darren przytulił się o moich pleców, ciasno obejmując
mnie w pasie.
- Darren… - wyszeptałam po chwili.
- Tak?
- Dlaczego powiedziałeś mi, kim naprawdę jesteś?
- Bo nie chciałem cię już dłużej okłamywać…
- I nie bałeś się?
- Bałem. – przyznał po chwili – Ale nie mogłem inaczej.
Zasługujesz na prawdę…
- Dziękuję… - byłam autentycznie wzruszona.
- To ja dziękuję – odparł.
- Za co? – zdumiałam się.
- Że dałaś mi siebie…
- Och, Darren… - wtuliłam się w niego mocniej.
- Nie bałaś się? – zapytał nagle.
- Czego?
- Mnie. – wyjaśnił – Że cię ugryzę, albo coś podobnego…
- Ufam ci Darren – przypomniałam mu – I ufam, że byś mnie
nie skrzywdził…
- Śpij – cmoknął mnie w kark – Dobranoc.
- Dobranoc – wymamrotałam sennie. Byłam wykończona. Sen jak
zwykle przyszedł niespodziewanie. Pewnie dlatego, oraz dlatego, że leżałam
plecami do niego, nie mogłam zobaczyć już ponurej miny, zmarszczonego czoła
oraz zaciśniętych ust mojego kochanka. Oraz poczucia winy w jego czarnych jak
węgiel oczach.
Myślę, że powinnaś zostac pisarką..;D Głupio to brzmi ale naprawdę. Twoje opisy sa bardzo realstyczne,a fabuła niesamowita...A co do opowiadani jak zwykle super. NIe mogę się doczekać następnej części.
OdpowiedzUsuńYuumi;))
Bardzo dziękuję za uznanie :D Ale nie przesadzajmy :D To taka amatorska pisaninaa, ale tym bardziej cieszę się, że się podoba :D
OdpowiedzUsuńopisy są niesamowite, ze wszytskimi najmniejszymi szczegółami. FANTASTYCZNE!!!
OdpowiedzUsuń