Zanim zaproszę na część trzecią tego opowiadania, małe wyjaśnienie. Dalszy ciąg będzie przedstawiony w dwóch perspektywach: Lary oraz Gibbsa. Dlatego pewne rzeczy będą się powtarzać. Mam nadzieję, że ani ja, ani Wy się nie pogubicie. Mam również nadzieję, że się spodoba :D
Zatem - zapraszam do lektury :D
Alexandretta
******
Gibbs odległość dzielącą parking od pokoju Lary pokonał
szybciej niż niejeden młodszy od niego agent. Całą drogę przeklinał swoją głupotę
i niefrasobliwość, że nie postawił pod drzwiami choćby jednego strażnika. Ale
do tej pory był spokój i nikt nie przypuszczał, że Pietrow może próbować ją
zabić w publicznym miejscu. Gwałtownie otworzył drzwi i pierwsze co zobaczył,
to przerażone oczy Lary wpatrujące się w niego. Poderwała się gwałtownie na jego widok, ale
ku jego zdumieniu, nie chciała wyrwać sobie z gardła rury od respiratora, tylko
tkwiącą w ramieniu igłę. Przypadł do niej i usiłował ją uspokoić, ale rzucała
się po łóżku jak wyciągnięta z wody ryba. Dopiero, kiedy zachrypniętym głosem
wyrzuciła z siebie te trzy urywane słowa, a dodatkowo osunęła się na pościel
powoli tracąc przytomność, zrozumiał. Jednym gestem, odpychając lekarza, wyrwał
igłę od kroplówki. Po chwili do jego uszu dotarł alarm z monitora, gdzie znów
zobaczył trzy, jeszcze nie płaskie, ale zdecydowanie dążące do tego, linie.
Doktor, widząc co się dzieje, rzucił tylko krótko „atropina”, po czym
wstrzyknął płyn w tkwiący w jej ręce wenflon. Po strasznie długiej chwili linie
powróciły do normalności, a Lara powoli otworzyła oczy.
Na ten moment trafił Tony, który w towarzystwie Zivy pojawił
się w sali.
- DiNozzo, każ zamknąć szpital i zacznij sprawdzać każde
pomieszczenie – rzucił na jego widok Gibbs – Ten skurwiel tu był, może nawet jeszcze
jest…
- Tak jest, szefie. Co z Larą? – Tony jeszcze na sekundę
zatrzymał się przy drzwiach.
- Będzie dobrze – zamiast jego szefa odezwał się lekarz.
Tony tylko skinął głową i wybiegł, a Ziva bez wahania pospieszyła za nim.
***
Gibbs odetchnął głęboko, po czym przysunął sobie krzesło i
usiadł obok mojego łóżka. Patrzył na mnie w milczeniu, a w jego wzroku
dostrzegłam, jak bardzo się tym wszystkim przejął.
- Laro… - zaczął z wahaniem – Skąd wiedziałaś?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami, z trudem wydobywając z
siebie głos. Gardło bolało mnie jak diabli – Czułam, że coś jest nie tak… Co
się stało?
- Nieźle oberwałaś podczas eksplozji w magazynie – wyjaśnił
– Uraz głowy, rozorany bok…
- Ile byłam nieprzytomna? – przerwałam mu.
- Pięć dni… - przymknęłam na moment powieki. Pięć dni. Przez
ten czas Andriej mógł już odnaleźć Xenię i Borysa. Szlag! - Laro, co ukryłaś? –
cichy głos Gibbsa sprawił, że otworzyłam oczy.
- Czy ty zawsze wszystko wiesz? – milczał, wpatrując się we
mnie intensywnie. – Była żona i syn – powiedziałam w końcu – Wiem, gdzie są.
Andriej ich szuka. Chce zabrać małego z powrotem do Rosji. Ten człowiek, z
którym miał się spotkać to nie nowy dostawca, tylko prywatny detektyw. Miał ich
odnaleźć i zorganizować wylot.
- Znalazł ich?
- Nawet jeśli, to nie miał szans na spotkanie…
- Bo?
- Napuściłam na niego gliny – przyznałam – Mam kumpla w
waszyngtońskiej policji. Jest strasznie cięty na takich prywaciarzy, bo kiedyś
przez takiego stracił okazję na awans.
- Napuściłaś??
- No… trochę podkoloryzowałam. Ten detektyw, Vinny Stratton,
siedzi teraz w areszcie i raczej prędko nie wyjdzie…
- Chyba nie chcę wiedzieć… - Gibbs poczuł, że robi mu się
słabo. Nie miał pojęcia, co wykombinowała Lara, ale musiało być naprawdę mocne,
skoro wsadziła tego gościa do pierdla. – Ta żona… uciekła od niego?
- Tak – kiwnęłam głową – Kiedy przez przypadek dowiedziała
się, czym się zajmuje. Nie chciała, żeby mały stał się przestępcą. Pomógł jej
Maxim Andropow, wywiózł ją do Stanów i zapewnił warunki do życia. To było
prawie dwa lata temu. Od tego czasu Andriej ich szuka. Ale ciężko mu idzie…
- Ale ty się dowiedziałaś…
- Przez przypadek – streściłam mu okoliczności poznania tej
informacji. – Jethro, musisz do nich pojechać – chwyciłam go za rękę – Jeśli on
porwie Borysa…
- Adres – rzucił zdecydowanie i podniósł się z krzesła.
Podałam. – Wszystkim się zajmę – pochylił się nade mną i cmoknął mnie w czoło –
A ty odpoczywaj…
Ledwie się wyprostował, do sali wpadł Tony.
- Szefie, nigdzie go nie ma! – krzyknął od progu. – Musiał
zwiać…
- Gdzie Ziva? – Gibbs spojrzał na niego ciężko.
- Przegląda zapisy z kamer ochrony – wyjaśnił DiNozzo – Może
uda nam się coś ustalić…
- Samochód na parkingu?
- Nadal stoi…
- Szukajcie dalej – rozkazał agent – Wezwij ochronę, nie
wolno im nikogo wpuszczać do tego pokoju, oprócz lekarza i pielęgniarek.
- Tak jest – Tony skinął głową – A szef dokądś idzie?
- Owszem – Gibbs spojrzał na mnie, posłałam mu słaby
uśmiech, więc odwrócił się na pięcie i szybko wyszedł. Usłyszałam jeszcze jak
każe McGee wysłać w podane przez mnie miejsce zespół AT. DiNozzo popatrzył na
mnie pytająco, ale udałam, że tego nie zauważam i zamknęłam oczy, dając mu do
zrozumienia, że chcę odpocząć. Nie było teraz czasu na długie wyjaśnienia.
Poczułam dłoń Tony’ego na swojej, po chwili trzasnęły drzwi i zostałam sama.
Czułam się przeraźliwie zmęczona, ale teraz, kiedy nie byłam z tym wszystkim
sama, mogłam pozwolić sobie na chwilę odpoczynku.
Poszukiwania Andrieja w szpitalu nic nie dały. Musiał zwiać,
zanim zamknięto budynek. Samochód, co prawda, nadal stał na parkingu, ale to o
niczym nie świadczyło. Ziva przejrzała również zapisy kamer, ale nic nie
znalazła. Jedynym plusem było to, że Gibbs wywiózł Xenię i Borysa w bezpieczne
miejsce. Teraz, trzy dni od mojego przebudzenia, czekaliśmy na jakiś ruch
Pietrowa. Jethro przychodził do mnie codziennie, ale nie miał zbyt wiele czasu.
Cały zespół intensywnie pracował, bo wszyscy liczyli, że znajdziemy Andrieja
wcześniej, niż on się ujawni. Ta niepewność była dobijająca, miałam już
serdecznie dość tego czekania i nic nie robienia.
Udało mi sie nie pogubić. Obowiadanie super i nie moge sie doczekac następnej cześci... Kiedy w końcu znajdą tego Andreja. (Mam jeden mały czarny scenariusz związanyz samochodem i nie chcę, żeby się spełnił) ;))
OdpowiedzUsuńYuumi;))
Też się nie pogubiłam :D Ja też chcę by już go znaleźli. A czarne scenariusze nie ukrywam też mi się po głowie błąkają :P
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie się zgubiłam i musiałam przeczytać jeszcze raz, przyznaję się, ale potem już było dobrze :D Popieram poprzedniczki, niech już wreszcie dopadną Pietrowa i oby nic się nie stało... też mam złe przeczucia...
OdpowiedzUsuńJa sie nie pogubiłam :) Świetny rozdział. Niech dopadną tego kolesia i błagam - nie znęcaj sie już bardziej nad bohaterami! Czekam na szybki ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuń