Strony

piątek, 13 lipca 2012

Dalszy ciąg. Część 4,


Przed Wami kolejna odsłona tej historii. Przedostatnia. A potem przekonacie się, czy będzie w końcu ten happy end, czy nie :D Jeśli macie ochotę to pokuście się o zamieszczenie w komentarzu, jak Waszym zdaniem, powinno się to wszystko zakończyć :D Zatem zapraszam do lektury :)

Alexandretta

***

Wróciliśmy do biura, żeby z resztą zespołu ustalić szczegóły mojego planu. To było wariactwo, dobrze o tym wiedziałam. Ale jednocześnie to był jedyny sposób, żeby wywabić Unbrow’a z jego kryjówki, znaleźć bombę i zakończyć sprawę.
- Nie mogę uwierzyć, że zgodziłem się na takie szaleństwo – powiedział do mnie Callen, kiedy jechaliśmy do jednego z najnowocześniejszych banków na tym wybrzeżu Stanów Zjednoczonych.
- Zaraz szaleństwo – mruknęłam, nie patrząc na niego.
- Właśnie – poparł mnie Sam, którego głos usłyszałam w słuchawce w uchu – Robiliśmy gorsze rzeczy…
- Widzisz – odwróciłam wzrok od widoku za oknem i rzuciłam G krótkie spojrzenie – Wy robiliście, ja robiłam…
- Nie o to mi chodzi – wycedził, nagle zły.
- A o co?
- Wtedy było inaczej…
- Inaczej? – nie zrozumiałam. Rzucił mi wymowne spojrzenie – Nie… - pokręciłam głową, patrząc na niego błagalnie – Nie mów tego… - wyszeptałam. Nie chciałam wyznań. Nie teraz.
- Porozmawiamy później – zapowiedział stanowczo G, skręcając na parking pod bankiem.

Miła pani z Działu Obsługi Klienta, po sprawdzeniu mojej tożsamości, zaprowadziła nas do pomieszczenia ze skrytkami depozytowymi. Nie musiałam mieć żadnego klucza, bo otwierał je odcisk palca. Kiedy zostaliśmy sami, bez wahania dokonałam tej operacji i po chwili na stole obok wylądowała metalowa kasetka. Otworzyłam ją i moim oczom ukazał się niewielki notatnik oraz koperta pełna zdjęć.
- Co to? – Callen przyjrzał się zawartości kasetki.
- To jest właśnie to, co chce odzyskać Michael – wyjaśniłam, zgarniając wszystko do niewielkiej torebki, która przewiesiłam sobie przez ramię, niczym listonosz.
- Jesteś pewna?
- Absolutnie – schowałam metalową skrzyneczkę na swoje miejsce, zamknęłam skrytkę i ruszyłam do wyjścia.

Nie musieliśmy długo czekać na reakcję Unbrow’a. Mniej więcej godzinę później zadzwonił telefon Hetty. Ta odebrała, po czym bez słowa komentarza przekazała mi aparat. Wrzuciłam tryb głośnomówiący i położyłam komórkę na stole w Centrum Operacyjnym.
- Mów - rzuciłam sucho.
- Byłaś w banku. - usłyszałam lekko zachrypnięty głos Michael'a.
- Byłam – potwierdziłam.
- Masz to wszystko?
- Mam.
- Wymienimy się. Dam ci bombę w zamian za notatnik i zdjęcia…
- Łaskawca – zakpiłam.
- Manhattan Shopping Center. Za godzinę. Masz być sama.
- Będę – odparłam, gestem dając do zrozumienia G, żeby się nie odzywał. – Jaką mam pewność, że faktycznie oddasz bombę w zamian za notatnik i zdjęcia?
- A jaką ja mam pewność, że przyjedziesz sama i mnie nie zastrzelisz?
- Żadnej – przyznałam uczciwie.
- Dokładnie – zaśmiał się – Jak dostanę fanty, dowiesz się, gdzie jest bomba… - rozłączył się. Hetty spojrzała pytająco na Erika, ale ten przecząco pokręcił głową.
- Przygotujcie się – rzuciła tylko Hetty, wychodząc z pomieszczenia.

Manhattan Shopping Center było pełne ludzi. Szłam powoli, rozglądając się uważnie. Wiedziałam, że Callen i jego zespół nie spuszczają ze mnie wzroku, cały czas obserwując otoczenie wokół mnie, żeby namierzyć Unbrow’a.  Ja sama zauważyłam go dopiero po chwili. Stał przy windzie i uśmiechał się kpiąco. Cały Mike. Za nic miał niebezpieczeństwo, pewnie dlatego zawsze cało wychodził z najgorszych opresji. Podeszłam do niego powoli i stanęłam w niewielkiej odległości. Miałam ze sobą broń, co od razu zauważył. Bez słowa wyciągnął rękę w moim kierunku, oddałam mu Sig’a i czekałam, co dalej. Oderwał się od ściany, o którą się opierał, wziął mnie pod ramię i przykładając mi do boku mój własny pistolet, pociągnął do windy.
- Wiem, że nie jesteś tu sama – odezwał się, kiedy kabina ruszyła – Więc powiedz swoim kumplom, żeby nie próbowali żadnych sztuczek, bo wysadzę ten ładunek i dopiero wtedy będą mieli problem.
- Oni cię słyszą, Mike – warknęłam – Nie muszę nic mówić. Dlaczego to robisz? – zapytałam po chwili.
- Dlaczego?? – wycedził, nagle łapiąc mnie za gardło i przyduszając do ściany – Bo tam są rzeczy, które pozwolą mi udupić kilka osób. W tym ciebie.
- Aż tak bardzo nadepnęłam ci na odcisk?? – wycharczałam z niedowierzaniem w głosie. Już widziałam minę Callena, przysłuchującego się tej rozmowie.
- Jak żadna inna agentka – odparł – Wtrąciłaś się w coś, o czym nie powinnaś w ogóle wiedzieć – puścił mnie nagle, robiąc krok do tyłu. Potarłam szyję. – Wiedziałem, że sam nie wyciągnę tych rzeczy ze skrytki, nawet gdybym cię zabił i zabrał ze sobą twój palec. Co zresztą próbowałem, ale niestety, nie byłaś wtedy sama…
- To ty stoisz za tym atakiem na mnie? – osłupiałam, przypominając sobie strzelca na bulwarze LA.
- Trochę mi nie wyszło – przyznał – Strasznie mnie to wkurzyło. Więc wymyśliłem ten plan z bombą. Pierwotnie zakładałem, że zostaniesz aresztowana, a wtedy, w zamian za wolność, wymuszę na tobie zwrot tych notatek. Ale zwiałaś, a te dupki z NCIS zamiast cię ścigać, wrócili do Stanów – prychnął ze złością – Dlatego sprowadziłem cię tutaj. Wiedziałem, że nie zostawisz tak tej sprawy. I nie myliłem się. Zawsze byłaś tak cholernie uparta i doprowadzałaś wszystko do końca…
- Teraz też doprowadzę – spojrzałam na niego twardo – Wiesz, że nie pozwolę ci tak po prostu uciec…
- Dlatego właśnie zainstalowałem bombę w centrum handlowym – powiedział, popychając mnie w kierunku wyjścia, bo winda właśnie zatrzymała się i drzwi się rozsunęły. Wyszłam, rozglądając się. Byliśmy na podziemnym parkingu, na najniższym z możliwych poziomów. Byłam pewna, że agenci już tu zmierzają.
Mike, cały czas mierząc do mnie z broni, poprowadził mnie do niewielkiego furgonu, stojącego obok wielkiego filaru. Domyśliłam się od razu, że ten materiał radioaktywny to tylko niewielki dodatek do prawdziwej bomby, która zapewne składała się z ogromnej ilości C4. Taka przynęta, żebym się zaangażowała. Stanęliśmy obok samochodu i popatrzyliśmy na siebie. Znaliśmy się całkiem nieźle, znaliśmy swoje metody i sztuczki, więc teraz każde z nas czekało na pierwszy ruch przeciwnika. Byłam absolutnie spokojna. Nie wiem, czy świadomość, że G jest w pobliżu i nie pozwoli mnie skrzywdzić, czy po prostu jakaś niesamowita pewność, że tym razem się uda, sprawiały, że byłam opanowana jak jeszcze nigdy dotąd w takiej sytuacji. A może zwyczajnie było mi w tym momencie wszystko jedno?


5 komentarzy:

  1. Jak powinno się zakończyć ? Jak to jak kobito ! Very big happy end :D

    Ej ej akcja i akcja...♥ Wredny Mike ! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... Ja to widze tak: bojka, potem jakas strzelanina, bomba jest sterowana przez tel wiec sie mu nie udaje jej zdetonowac, Olga zabija go, ale zostaje postrzelona w ramie, a dalej jakos nie mam pomyslu xd

    No coz, to twoje opowiadanie, wiec ew. troszeczke podpowiedzialam ;)
    Zycze powodzenia i czekam na nastepne !! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mhm... Zamiawiam jeden Happy End. Wersja sourlemoniade jest prawdopodobna, ale myślę, że będzie bardziej krwawo;D

    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Yuumi - bardziej krwawo?? To co byś chciała, jakąś masakrę w tym centrum handlowym? No ładnie, a podobno to ja się znęcam nad moimi bohaterami... Ale widzę, że wszyscy oscylują wokół happy endu :D Więc może jednak się skuszę i wyjątkowo nie zakończę śmiercią tudzież uszkodzeniami ciała głównych bohaterów :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Heh. Niedawno skończyłam czytać "Czarny piątek" (o wybuchu bomby w najwiekszym centrum handlowym w USA)i powiem ci, ż eteraz mam same krwawe scenariusze ;D

    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń