Hetty stanęła na wysokości zadania i niewielki, prywatny
samolocik przewiózł całą nasza trójkę do USA. Za Unbrow’em wypuściła BOLO , ale
ja już wiedziałam, że wiele to nie pomoże. Mike był doświadczonym agentem,
umiał unikać pościgów i się ukrywać, w końcu nie został szefem mojej komórki
tylko dlatego, że miał ładne oczy.
Podróż do LA zajęła nam prawie dwanaście godzin,
pocieszające było tylko to, że Unbrow miał do pokonania taką samą odległość.
Kensi i Deeks, czekając na nasz przyjazd, sprawdzali dostępne już tropy, o
które postarała się Hetty wraz z Erikiem i Nell. Z lotniska pojechaliśmy prosto
do siedziby NCIS. Na widok panny Lange i jej surowej, ale zatroskanej miny,
poczułam się wreszcie jak w domu. Tak samo patrzyła na mnie, kiedy kończyłyśmy
naszą, jakże owocną, współpracę.
- Olga… - coś w jej głosie powiedziało mi, że muszę wyglądać
okropnie. I wcale nie miałam na myśli długiej i męczącej podróży – Callen, Sam…
Zapraszam do Centrum Operacyjnego.
Bez słowa protestu weszliśmy na piętro, gdzie, w znanym mi
już pomieszczeniu bez okien, czekała na nas reszta zespołu. G przedstawił
pokrótce wszystko to, czego się dowiedzieliśmy. Niestety, żaden z pozostałych
agentów nie miał dla nas dobrych wieści. Michael do tej pory nie został zauważony,
ani przez ludzi, ani przez sieć kamer oplatających całe miasto.
- To bez sensu – oparłam się o stół i popatrzyłam na leżące
tam zdjęcia. - On jest za dobry, nie
znajdziemy go, dopóki sam nie będzie tego chciał…
- Dobrze go znasz – zauważył Deeks.
- Jest moim szefem. – odparłam – Pracowaliśmy razem, trudno,
żebym nie poznała kilku jego sztuczek…
- Musimy ustalić jaki ma cel – Callen nie zamierzał tracić
czasu – Po jaką cholerę przywiózł ten ładunek do Los Angeles? – spojrzał na
mnie pytająco.
- Bo w tutejszym banku mam skrytkę – wyjaśniłam z
westchnieniem – A w niej kilka ważnych rzeczy…
- Chce wysadzić bank, żeby się do niej dostać? – zdziwił się
G.
- Nie wiem – pokręciłam głową.
- Nie potrzebuje do tego brudnej bomby – zauważył przytomnie
Sam – Wystarczyłoby C4. Może jednak chce ją sprzedać?
- Nawet jeśli, to nie mam pojęcia komu – potarłam zmęczone
oczy. Nie spałam cały lot.
- Musimy mieć jakiś punkt zaczepienia – Callen patrzył na
mnie z napięciem – Jakieś nazwisko…
- Nic nie przychodzi mi do głowy… - czułam, że to wszystko
zaczyna mnie wkurzać – Muszę się zastanowić…
- Nie ma na to czasu! – prawie krzyknął G.
- Nie wytrzepię ci z rękawa tuzina podejrzanych! –
zaprotestowałam stanowczo.
- Olga, skup się! – zażądał – To jest cholernie ważne!
- Myślisz, że nie wiem?? – wiedziałam, że złość Callena nie
jest skierowana na mnie, tylko na tą całą sytuację. Zgubiliśmy brudną bombę, a
to oznaczało niezłe kłopoty.
- Myślę, że mogłabyś się trochę bardziej postarać!
- Staram się na mogę! – odgryzłam się patrząc na niego z wyrzutem.
- Masz rację – zmitygował się – Przepraszam…
Zauważyłam zdziwione spojrzenia, jakimi obrzuciła go reszta
zespołu.
- Na dzisiaj wystarczy – odezwała się nagle Hetty – Będziemy
nadal monitorować miasto, ale Olga ma rację. Unbrow nie pokaże się, dopóki sam
tego nie zechce. Albo go do tego nie zmusimy – rzuciła mi krótkie spojrzenie.
Przełknęłam ślinę. Dobrze wiedziałam, czego ode mnie oczekuje - Jedźcie odpocząć. Panie Callen, proszę do
mojego gabinetu… - poleciła, odwracając się i wychodząc. Zaskoczony G ruszył za
nią, mnie nie zostało nic innego jak pójść na dół i poszukać jakiegoś, w miarę
wygodnego, miejsca do spania. A raczej samotni do przemyśleń. Musiałam się
zastanowić, co dalej.
Ledwie umościłam się na sofie w kąciku rekreacyjnym i
przykryłam znalezionym w kącie kocem, kiedy stanął nade mną Callen.
- Co ty robisz? – zapytał, patrząc zdziwiony – Zbieraj się,
jedziemy do mnie.
- Oszalałeś?
- Nie gadaj, tylko chodź – ściągnął ze mnie koc i złapał za
rękę, zmuszając mnie, żebym wstała. – Nie możesz tu spać.
- Dlaczego? – zbuntowałam się, zakładając buty – Gdyby mi
się coś przypomniało, miałabym bliżej, żeby to sprawdzić…
- Jak ci się coś przypomni, sprawdzimy to razem – pociągnął
mnie do wyjścia – Nie zostawię cię tu samej… Nawet nie próbuj protestować –
dodał, widząc, że otwieram usta. Posłusznie zamilkłam i dałam się poprowadzić.
Dom Callena był dokładnie taki jak on. Oszczędny. Rozglądałam
się po prawie pozbawionym mebli salonie, bo przecież fotel obok kominka i
niewielki stolik nie można nazwać umeblowaniem. G pokazał mi, gdzie jest
łazienka, więc z prawdziwą przyjemnością weszłam pod prysznic. Kiedy skończyłam
się kąpać, na łóżku w sypialni leżał komplet nowej bielizny, idealnie dobrany
rozmiarem, oraz dwie koszulki do wyboru. Ubrałam jedną i z westchnieniem się
położyłam. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziły mnie pocałunki Callena na karku i jego ręka
obejmując mnie ściśle w pasie. Poruszyłam się lekko, przywierając do niego
mocniej biodrami. Prawidłowo odczytał mój gest, po chwili poczułam jego dłoń
pod koszulką. Kiedy dotknął moich piersi, z moich ust wyrwał się cichutki jęk.
Bez wahania odwrócił mnie na plecy i zaczął całować. Oddałam mu się cała,
pragnęłam go każdą komórką mojego ciała. Kochaliśmy się z pasją, czułam, że
potrzebujemy się teraz wzajemnie.
- Masz już jakiś plan, prawda? – zapytał mnie jakiś czas
później, kiedy zmęczeni leżeliśmy obok siebie.
- Skąd wiesz? – zdziwiłam się.
- Inaczej nie leżałabyś tu z takim spokojem…
- Mam – nie pozostało mi nic innego, jak przyznać się do
pomysłu, który przyszedł mi niedawno do głowy. – Unbrow szuka mnie… – zaczęłam.
- Nie! – przerwał mi stanowczo Callen – Odpada! Nie zgadzam
się!
- Co takiego?? – osłupiałam – Na co się nie zgadzasz??
- Nie zgadzam się, żebyś się wystawiła – wyjaśnił – Zapomnij
o tym!
- Oszalałeś?? – usiadłam – To jedyny sposób!
- To ty oszalałaś! Życie ci niemiłe??
- G, dlaczego zakładasz od razu, że coś mi się stanie?? –
nie rozumiałam jego reakcji.
- Zawsze zakładam najgorsze możliwości. Tylko dlatego
jeszcze żyję.
- Bardzo chwalebne – nie mogłam się powstrzymać od tej
drobnej złośliwości – Ale ja nie mam zamiaru ginąć.
- A jaki masz zamiar?
- Znaleźć bombę – odparłam – I dorwać Mike…
- Chcesz go zabić…
- A jak myślisz? – zapytałam.
- Olga, to nie jest dobry pomysł – westchnął.
- To jedyny pomysł jaki w tej chwili mamy – spojrzałam na
niego – Nie mam wyjścia, G – dodałam – Dobrze o tym wiesz…
Biedny G, zupełnie osiwieje przez naszą Olgę :D Ale z drugiej strony, spokojna dziewczyna by do niego nie pasowała :P Akcja nabiera tempa - mam nadzieję, że zespół złapie bandziora i jego brudną bombę, a Olga i Callen zaznają chwili spokoju :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
MaLuTkA
MaLuTkA - spokój dla bohaterów Alexandretty? Może po śmierci :P
OdpowiedzUsuńRozdział troszke spokojniejszy, namiętny i pracowity. Niech G pilnuje by nic się Oldze nie stało bo oboje wiedzą, że plan Olgi jest jedynym właściwym :)
Chandni, żebyś się nie zdziwiła :D Żartowałam, oczywiście. Pewnie, że nie będzie spokojnie, akcja dopiero się rozkręca :D Nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie namieszała :D
OdpowiedzUsuńOlga i G są dla siebie stworzeni... Oboje uparci jak osły! Opowiadanie zapowiada nam tutaj wielka akcje więc czekam (na razie cierpliwie.
OdpowiedzUsuńYuumi;))
Ja zawsze twierdziłam, że Olga i G to są jak Tony i Ziva :D
OdpowiedzUsuń