Strony

środa, 11 lipca 2012

Dalszy ciąg. Część 3.


Hetty stanęła na wysokości zadania i niewielki, prywatny samolocik przewiózł całą nasza trójkę do USA. Za Unbrow’em wypuściła BOLO, ale ja już wiedziałam, że wiele to nie pomoże. Mike był doświadczonym agentem, umiał unikać pościgów i się ukrywać, w końcu nie został szefem mojej komórki tylko dlatego, że miał ładne oczy.
Podróż do LA zajęła nam prawie dwanaście godzin, pocieszające było tylko to, że Unbrow miał do pokonania taką samą odległość. Kensi i Deeks, czekając na nasz przyjazd, sprawdzali dostępne już tropy, o które postarała się Hetty wraz z Erikiem i Nell. Z lotniska pojechaliśmy prosto do siedziby NCIS. Na widok panny Lange i jej surowej, ale zatroskanej miny, poczułam się wreszcie jak w domu. Tak samo patrzyła na mnie, kiedy kończyłyśmy naszą, jakże owocną, współpracę.
- Olga… - coś w jej głosie powiedziało mi, że muszę wyglądać okropnie. I wcale nie miałam na myśli długiej i męczącej podróży – Callen, Sam… Zapraszam do Centrum Operacyjnego.
Bez słowa protestu weszliśmy na piętro, gdzie, w znanym mi już pomieszczeniu bez okien, czekała na nas reszta zespołu. G przedstawił pokrótce wszystko to, czego się dowiedzieliśmy. Niestety, żaden z pozostałych agentów nie miał dla nas dobrych wieści. Michael do tej pory nie został zauważony, ani przez ludzi, ani przez sieć kamer oplatających całe miasto.
- To bez sensu – oparłam się o stół i popatrzyłam na leżące tam zdjęcia. -  On jest za dobry, nie znajdziemy go, dopóki sam nie będzie tego chciał…
- Dobrze go znasz – zauważył Deeks.
- Jest moim szefem. – odparłam – Pracowaliśmy razem, trudno, żebym nie poznała kilku jego sztuczek…
- Musimy ustalić jaki ma cel – Callen nie zamierzał tracić czasu – Po jaką cholerę przywiózł ten ładunek do Los Angeles? – spojrzał na mnie pytająco.
- Bo w tutejszym banku mam skrytkę – wyjaśniłam z westchnieniem – A w niej kilka ważnych rzeczy…
- Chce wysadzić bank, żeby się do niej dostać? – zdziwił się G.
- Nie wiem – pokręciłam głową.
- Nie potrzebuje do tego brudnej bomby – zauważył przytomnie Sam – Wystarczyłoby C4. Może jednak chce ją sprzedać?
- Nawet jeśli, to nie mam pojęcia komu – potarłam zmęczone oczy. Nie spałam cały lot.
- Musimy mieć jakiś punkt zaczepienia – Callen patrzył na mnie z napięciem – Jakieś nazwisko…
- Nic nie przychodzi mi do głowy… - czułam, że to wszystko zaczyna mnie wkurzać – Muszę się zastanowić…
- Nie ma na to czasu! – prawie krzyknął G.
- Nie wytrzepię ci z rękawa tuzina podejrzanych! – zaprotestowałam stanowczo.
- Olga, skup się! – zażądał – To jest cholernie ważne!
- Myślisz, że nie wiem?? – wiedziałam, że złość Callena nie jest skierowana na mnie, tylko na tą całą sytuację. Zgubiliśmy brudną bombę, a to oznaczało niezłe kłopoty.
- Myślę, że mogłabyś się trochę bardziej postarać!
- Staram się na mogę! – odgryzłam się patrząc na niego z wyrzutem.
- Masz rację – zmitygował się – Przepraszam…
Zauważyłam zdziwione spojrzenia, jakimi obrzuciła go reszta zespołu.
- Na dzisiaj wystarczy – odezwała się nagle Hetty – Będziemy nadal monitorować miasto, ale Olga ma rację. Unbrow nie pokaże się, dopóki sam tego nie zechce. Albo go do tego nie zmusimy – rzuciła mi krótkie spojrzenie. Przełknęłam ślinę. Dobrze wiedziałam, czego ode mnie oczekuje -  Jedźcie odpocząć. Panie Callen, proszę do mojego gabinetu… - poleciła, odwracając się i wychodząc. Zaskoczony G ruszył za nią, mnie nie zostało nic innego jak pójść na dół i poszukać jakiegoś, w miarę wygodnego, miejsca do spania. A raczej samotni do przemyśleń. Musiałam się zastanowić, co dalej.

Ledwie umościłam się na sofie w kąciku rekreacyjnym i przykryłam znalezionym w kącie kocem, kiedy stanął nade mną Callen.
- Co ty robisz? – zapytał, patrząc zdziwiony – Zbieraj się, jedziemy do mnie.
- Oszalałeś?
- Nie gadaj, tylko chodź – ściągnął ze mnie koc i złapał za rękę, zmuszając mnie, żebym wstała. – Nie możesz tu spać.
- Dlaczego? – zbuntowałam się, zakładając buty – Gdyby mi się coś przypomniało, miałabym bliżej, żeby to sprawdzić…
- Jak ci się coś przypomni, sprawdzimy to razem – pociągnął mnie do wyjścia – Nie zostawię cię tu samej… Nawet nie próbuj protestować – dodał, widząc, że otwieram usta. Posłusznie zamilkłam i dałam się poprowadzić.

Dom Callena był dokładnie taki jak on. Oszczędny. Rozglądałam się po prawie pozbawionym mebli salonie, bo przecież fotel obok kominka i niewielki stolik nie można nazwać umeblowaniem. G pokazał mi, gdzie jest łazienka, więc z prawdziwą przyjemnością weszłam pod prysznic. Kiedy skończyłam się kąpać, na łóżku w sypialni leżał komplet nowej bielizny, idealnie dobrany rozmiarem, oraz dwie koszulki do wyboru. Ubrałam jedną i z westchnieniem się położyłam. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziły mnie pocałunki Callena na karku i jego ręka obejmując mnie ściśle w pasie. Poruszyłam się lekko, przywierając do niego mocniej biodrami. Prawidłowo odczytał mój gest, po chwili poczułam jego dłoń pod koszulką. Kiedy dotknął moich piersi, z moich ust wyrwał się cichutki jęk. Bez wahania odwrócił mnie na plecy i zaczął całować. Oddałam mu się cała, pragnęłam go każdą komórką mojego ciała. Kochaliśmy się z pasją, czułam, że potrzebujemy się teraz wzajemnie.
- Masz już jakiś plan, prawda? – zapytał mnie jakiś czas później, kiedy zmęczeni leżeliśmy obok siebie.
- Skąd wiesz? – zdziwiłam się.
- Inaczej nie leżałabyś tu z takim spokojem…
- Mam – nie pozostało mi nic innego, jak przyznać się do pomysłu, który przyszedł mi niedawno do głowy. – Unbrow szuka mnie… – zaczęłam.
- Nie! – przerwał mi stanowczo Callen – Odpada! Nie zgadzam się!
- Co takiego?? – osłupiałam – Na co się nie zgadzasz??
- Nie zgadzam się, żebyś się wystawiła – wyjaśnił – Zapomnij o tym!
- Oszalałeś?? – usiadłam – To jedyny sposób!
- To ty oszalałaś! Życie ci niemiłe??
- G, dlaczego zakładasz od razu, że coś mi się stanie?? – nie rozumiałam jego reakcji.
- Zawsze zakładam najgorsze możliwości. Tylko dlatego jeszcze żyję.
- Bardzo chwalebne – nie mogłam się powstrzymać od tej drobnej złośliwości – Ale ja nie mam zamiaru ginąć.
- A jaki masz zamiar?
- Znaleźć bombę – odparłam – I dorwać Mike…
- Chcesz go zabić…
- A jak myślisz? – zapytałam.
- Olga, to nie jest dobry pomysł – westchnął.
- To jedyny pomysł jaki w tej chwili mamy – spojrzałam na niego – Nie mam wyjścia, G – dodałam – Dobrze o tym wiesz…


5 komentarzy:

  1. Biedny G, zupełnie osiwieje przez naszą Olgę :D Ale z drugiej strony, spokojna dziewczyna by do niego nie pasowała :P Akcja nabiera tempa - mam nadzieję, że zespół złapie bandziora i jego brudną bombę, a Olga i Callen zaznają chwili spokoju :D
    Pozdrawiam!!!
    MaLuTkA

    OdpowiedzUsuń
  2. MaLuTkA - spokój dla bohaterów Alexandretty? Może po śmierci :P
    Rozdział troszke spokojniejszy, namiętny i pracowity. Niech G pilnuje by nic się Oldze nie stało bo oboje wiedzą, że plan Olgi jest jedynym właściwym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chandni, żebyś się nie zdziwiła :D Żartowałam, oczywiście. Pewnie, że nie będzie spokojnie, akcja dopiero się rozkręca :D Nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie namieszała :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Olga i G są dla siebie stworzeni... Oboje uparci jak osły! Opowiadanie zapowiada nam tutaj wielka akcje więc czekam (na razie cierpliwie.

    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zawsze twierdziłam, że Olga i G to są jak Tony i Ziva :D

    OdpowiedzUsuń