Strony

poniedziałek, 9 lipca 2012

Dalszy ciąg. Część 2.

Dziękuję za wszystkie komentarze i cieszę się, że się Wam podoba :D Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział Was nie rozczaruje :D

Alexandretta

***


Obudził mnie dźwięk telefonu. Callen poruszył się i sięgnął po swoją komórkę.
- Tak? – odebrał po drugim dzwonku – Jesteś pewien? Dobrze, spotkamy się na miejscu… - rozłączył się i popatrzył na mnie – Sam namierzył Moan’a. Wynajął pokój w motelu „Alathora”.
- Jeszcze tam jest? – spytałam. Kiwnął głową. – Dziwne. Sprzedał bombę, powinien zabrać forsę i zniknąć. Na co on czeka?
- Sam właśnie to sprawdza – G podniósł się z łóżka i zaczął się ubierać. – Zbieraj się. To prawie godzina jazdy przez te bezdroża…
Bez protestów wstałam i odszukałam swoje ciuchy. Callen zaczął pakować swoje rzeczy do niewielkiego plecaka, potem sprawdził broń i zapasowe magazynki. Kiedy byłam już ubrana, bez słowa wręczył mi Sig’a i dodatkową amunicję. Spojrzałam zaskoczona.
- Nóż jest dobry – wyjaśnił z lekkim uśmiechem – Ale czasami kula szybciej rozwiązuje sprawę… - wzięłam pistolet i wsunęłam za pasek spodni.
Byliśmy już prawie gotowi do wyjścia, kiedy nagle drzwi przeszyła seria z karabinu maszynowego. Instynktownie runęliśmy na podłogę, kryjąc się za meblami i dobywając broni.
- Co jest, kurwa?? – wrzasnął Callen, odwracając się w stronę skąd strzelano i samemu odpowiadając ogniem. – Okno od kuchni! – krzyknął, nakierowując mnie na trasę ucieczki. Bez wahania przepełzłam w tamtą stronę, przy samym parapecie podniosłam się do pozycji klęczącej i ostrożnie wyjrzałam na zewnątrz. Drugi strzelec już podchodził. Po chwili kolejna seria kul roztrzaskała szybę w drobny mak, a okruchy szkła wylądowały tuż obok mnie. Kilka drasnęło mnie w policzek, poczułam piekące ukłucie i cieniutkie strużki krwi płynące z niewielkich ranek. Potrząsnęłam głową, wychyliłam się i wystrzeliłam w kierunku napastnika chyba z pół magazynka. Niepotrzebnie tyle, bo już pierwsze kule trafiły go w klatkę piersiową i posłały na ziemię. G był tuż za mną, bronił się jak mógł, ale nasze pistolety miały znacznie mniejszą siłę ognia niż broń napastników. Kolbą  Sig’a zgarnęłam resztki szkła z ramy okiennej, po czym zwinnym ruchem prześlizgnęłam się na zewnątrz. Upadłam na kolana, błyskawicznie podniosłam się i nie spuszczając wzroku z otoczenia, poczekałam aż Callen zrobi to samo. Razem ruszyliśmy do stojącego kawałek dalej Mustanga, modląc się, żeby nie miał przestrzelonych opon. O dziwo, był cały. Widocznie napastnicy byli tak pewni siebie, ze zupełnie zaniedbali kwestię pozbawienia nas środków transportu. G odpalił wóz, wskoczyłam na siedzenie obok i natychmiast ruszyliśmy. Kiedy odjechaliśmy kawałek, odwróciłam się i wychylając się mocno, wycelowałam w kuchenne okno. Z tej odległości butla z gazem stanowiła trudny, ale nie niemożliwy do trafienia cel. Sekundę zajęło mi przymierzenie się, nacisnęłam spust raptem dwa razy, kiedy powietrzem wstrząsnął huk eksplozji. Callen rzucił mi tylko krótkie, pełne uznania, spojrzenie, dodał gazu i gwałtownie skręcił w najbliższą ścieżkę.

G zupełnie nie oszczędzał samochodu, który podskakiwał na każdym większym wyboju i charczeniem oraz rzężeniem stanowczo protestował przeciw takiemu traktowaniu. Podobnie jak mój tyłek, nieźle już zmaltretowany na średnio wygodnym fotelu. Na szczęście, wkrótce wyjechaliśmy na normalną drogę i teraz dopiero poczułam jaka moc drzemie w silniku Mustanga. Callen wcisnął gaz do dechy i auto skoczyło do przodu, z każdą chwilą nabierając prędkości. Co prawda, nikt za nami nie jechał, ale wiadomo, że w pędzący wóz trudniej trafić. G też to wiedział.
- Jak nas znaleźli? – odezwałam się w końcu.
- Nie wiem – odparł Callen – Nie mam pojęcia!
- Nie krzycz – mruknęłam – Lepiej zadzwoń do Sama. Skoro trafili na nas w tej głuszy, to Daniel może być przynętą…
G bez słowa sięgnął po telefon, po czym szybko streścił swojemu parterowi ostatnie wydarzenia. Mimo to spotkanie pozostało nadal aktualne, bo teraz już nie miało znaczenia, czy Moan był przynętą, czy nie. Ktoś na nas polował, a ja chciałam dowiedzieć się kto. I cena nie grała roli.

Do motelu „Alathora” dojechaliśmy po prawie godzinie jazdy, mimo iż G wcale nie oszczędzał samochodu. Zaparkowaliśmy w pewnej odległości od kompleksu budynków i wysiedliśmy. Sam już na nas czekał, skinął mi lekko głową na powitanie, chyba nie był do końca przekonany o mojej niewinności. Poza tym czułam, że nadal ma mi za złe, że jego partner wpadł w pułapkę, próbując mnie ratować.
- Pokój 7 – powiedział tylko, więc razem ruszyliśmy w tamtą stronę. Ja i G mieliśmy wejść od frontu, Sam miał zabezpieczać tyły.
Ustawiliśmy się po obu stronach wejścia, a Callen ostrożnie nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły z lekkim skrzypieniem, agent pchnął je mocniej, ostrożnie zaglądając do środka pomieszczenia, a za jego wzrokiem podążała lufa jego pistoletu. Moan, który właśnie się pakował, obejrzał się zaskoczony. Chyba się nas nie spodziewał. W jego ręce pojawił się pistolet, strzelił w naszym kierunku kilka razy, ale chybił. Kule świsnęły mi nad głową, Callen nie czekał, odpowiedział ogniem, a ponieważ oko miał dobre, po chwili w pokoju zaległa cisza. Daniel leżał na podłodze obok łóżka, a jego klatkę piersiową znaczyły trzy idealnie okrągłe dziury po kulach. Jeszcze żył, więc nie zważając na nic, podbiegłam do niego i uklękłam obok.
- Daniel – pochyliłam się nas nim.
- Olga – wyszeptał – Jednak mnie znalazłaś…
- Dlaczego, do cholery, ukradłeś tą bombę??
- Mike mi kazał…
- Unbrow?? – zdębiałam – Po co??
- Chciał się ciebie pozbyć z DOD…
- Ale dlaczego?? – nie mogłam w to uwierzyć.
- Masz coś, co on chce odzyskać…
- Co, na litość boską??
- Jakieś notatki, zdjęcia… Nie wiem dokładnie…
- O Jezu – jęknęłam, bo nagle jakaś szufladka otworzyła się w mojej głowie i zaczęłam wszystko rozumieć. – Gdzie bomba?
- Mike ją zabrał…
- Co??
- To on stoi za kradzieżą tych materiałów radioaktywnych… - Daniel mówił coraz ciszej, musiałam prawie przyłożyć ucho do jego ust, żeby go usłyszeć. – Dogadał się z Sahim’em, kazał mu ukryć bombę na pustyni i nakierował cię tak, żebyś wpadła na jego trop… A potem przekazał sprawę do NCIS… Miałem zabrać ładunek, a oni mieli cię aresztować i przywieźć do Stanów… Ale kiedy uciekłaś, musiał zmodyfikować swój plan…
- To on mnie wrobił?? – nawet nie zauważyłam, że G i Sam z uwagą przysłuchują się tej spowiedzi.
- Tak…
- Ale dlaczego NCIS? – nie rozumiałam.
- Bo jesteś za dobra, żeby złapał cię byle agent… A oni są najlepsi – Daniel już charczał. Wiedziałam, że jego agonia długo nie potrwa, a ja miałam jeszcze tyle pytań.
- Gdzie Mike?  - w końcu zadałam to najważniejsze.
- W drodze do LA…
- Z bombą??
- Tak…
- Co chce z nią zrobić??
W momencie, kiedy zadałam to pytanie, głowa Daniela opadła na bok, a z jego ust popłynęła strużka jasnoczerwonej krwi. Dotknęłam dwoma palcami tętnicy na jego szyi, ale i bez tego wiedziałam, że to już koniec. Podniosłam się z klęczek i spojrzałam na towarzyszących mi mężczyzn. Sam patrzył na mnie z mieszanymi uczuciami, chyba powoli zaczynał rozumieć, że nie wszystkie ostatnie wydarzenia były moją winą. Natomiast we wzroku Callena dostrzegłam, nie wiem sama, chyba współczucie.
- Trzeba zgłosić Hetty zagrożenie terrorystyczne z udziałem materiałów radioaktywnych – pierwszy odezwał się Sam. G sięgnął po telefon i po chwili usłyszałam, jak relacjonuje swojej szefowej, co się ostatnio wydarzyło i czego się dowiedzieliśmy. Wyszłam z pokoju i stanęłam na zewnątrz, oddychając głęboko. Teraz musiałam jak najszybciej wrócić do Stanów, nie tylko po to, żeby dorwać Unbrow’a i powstrzymać go przed zdetonowaniem bomby. Również po to, żeby otworzyć pewną skrytkę i ostatecznie dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.


2 komentarze:

  1. Jak zwykle mnie zaskakujesz!! Nie mogę sie doczekac kolejnej części. Jestem ciekawa co szykujesz dla naszych bohaterów.

    Yuumi;))

    OdpowiedzUsuń
  2. No to było... orzeszku włoski! Unbrow wrabia Olgę?! Oby go Olga z G i Samem powstrzymają Mika, bo inaczej to będzie normalnie... to nie mogę! Pisz szybko dalej!

    OdpowiedzUsuń