Witajcie :D Oto kolejny efekt moich wieczornych spotkań z Weną. Mam nadzieję, że się spodoba. Nie mogę nie wspomnieć - ten odcinek powstał dzięki Sforze :D To ona podsunęła mi pomysł, więc dla niej dedykacja i podziękowanie :D Miłego czytania.
Alexandretta
***
Dziwne. Nic mnie nie bolało, ani głowa, ani plecy, którymi
uderzyłam o samochód. Nawet w uszach mi nie dzwoniło od huku eksplozji. I to
miejsce… Gdzie ja, do cholery, jestem?? Rozejrzałam się dookoła, zwykła,
pomalowana na szarą biel salka, z łóżkiem na środku i jakimś sprzętem dookoła.
Zaraz. Szpital? Najwyraźniej. Zatem, skoro jestem w szpitalu to znaczy, że coś
komuś się stało. Miałam tylko nadzieję, że Gibbs i reszta przeżyli wybuch. Musieli
przeżyć! Tyle, że żadnego z nich nigdzie tutaj nie widziałam. Moment. Łóżko.
Ktoś na nim leży. Ostrożnie podeszłam bliżej i spojrzałam na nieruchomą postać.
Aż mi zabrakło tchu. To byłam… JA! Boże, umarłam… Przecież to… to niemożliwe!
Nie teraz, kiedy miałam tyle do zrobienia! Nie teraz, kiedy miałam tyle planów!
Nie teraz, kiedy miałam szansę zbliżyć się do Gibbsa! Nie teraz! To naprawdę
nie był odpowiedni moment!
Usiłowałam uspokoić oddech, ale kiepsko mi szło. Dopiero po
chwili do mojego spanikowanego umysłu zaczęły docierać szczegóły, na które
wcześniej nie zwróciłam uwagi. Chwilunia. To nie była kostnica, a ja nie
znajdowałam się w metalowej szufladzie przykryta białym prześcieradłem. Leżałam
na normalnym, szpitalnym łóżku, z moich ust wystawała rurka respiratora, w
przedramieniu tkwiła igła kroplówki, a klatka piersiowa unosiła się rytmicznie
i miarowo. Czyli jednak żyłam. Tylko dlaczego spoglądam z boku na swoje własne
ciało??? Nigdy nie wierzyłam w jakieś życie pozagrobowe, ani w przejście „na
drugą stronę”. I teraz wyszło mi, że miałam rację. Nie było tunelu ze światłem
na końcu, nie było miłej i sympatycznej łąki, po której hasały by inne zbłąkane
duszyczki. Więc, co to, do cholery, było???? Nie wiedziałam, co o tym wszystkim
myśleć. Musiałam nieźle oberwać, skoro teraz tkwiłam obok siebie. I za żadne
skarby świata nie wiedziałam, jak wrócić!
Drzwi do salki nagle się otworzyły i stanął w nich Gibbs.
Spojrzałam na niego i poczułam dziwny ucisk w okolice serca. Serca, dobre
sobie! Ja miałam jeszcze serce, czy zostało tam, w tym ciele na łóżku? Jethro
wyglądał fatalnie. Miał szarą, zmęczoną twarz, pokrytą zarostem, jakby nie
golił się od kilku dni. W jego oczach nie dostrzegłam tego znajomego blasku,
tylko przygnębienie i początki rozpaczy. Przysunął sobie krzesło z kąta i
usiadł obok… mnie? Nie wiedziałam jak określać tą sytuację. Ja byłam tutaj,
stałam tuż przy nim, a on po prostu siedział przy moim ciele. Złapał tą „drugą
mnie” za rękę i delikatnie ścisnął. Przyglądałam się tej scenie, czując
przemożną chęć, żeby dać mu jakiś znak. Cokolwiek, żeby wiedział, że tu jestem,
że żyję! Ale nie potrafiłam. Miałam ochotę usiąść w kącie i zapłakać, ale nawet
tego nie mogłam zrobić. Mogłam tylko stać i patrzeć.
Po chwili drzwi ponownie się otworzyły i do środka wszedł Tony.
Wyglądał podobnie jak Gibbs. Widać było, że nie spał od dłuższego czasu.
Moment. To ile już byłam nieprzytomna, skoro obaj wyglądali tak źle?? I gdzie,
w takim razie, byłam wcześniej, skoro w szpitalu zjawiłam się dopiero teraz??
Nic już z tego nie rozumiałam.
- Szefie – usłyszałam cichy głos Tony’ego – Co z Larą?
- Bez zmian – odparł Gibbs z westchnieniem – Rozmawiałem z
lekarzem, musimy czekać. Uraz głowy jest jednak poważniejszy niż początkowo
sądzili. I straciła tyle krwi… - urwał gwałtownie – Co masz, Tony?
- Przejrzałem jeszcze raz wszystkie jej notatki – Tony
przysunął sobie drugi krzesło i usiadł, obrzucając „drugą mnie” smutnym
spojrzeniem – Nic nowego nie znalazłem. Odwaliła kawał solidnej roboty, zebrała
wszystko, co się dało na temat grupy Pietrowa. McGee sprawdził GPS’a z jej
wozu. Wykreślił dokładną trasę, jaką pokonała. Sprawdzamy teraz te wszystkie
adresy. Przerył jej komputer, znalazł namiary na nadajnik w wozie Andrieja,
ślad urywa się pod szefa domem…
- Znalazł urządzenie…
- Tak – potwierdził agent – Abby bada dowody zebrane z
magazynu, ale nic jeszcze nie ma.
- Czyli stoimy w miejscu? – Gibbs potarł zmęczone oczy.
- Tak…
- Jedź do domu – Jethro spojrzał na niego z troską –
Odpocznij trochę…
- A szef?
- Jedź – powtórzył Gibbs, w ogóle nie zwracając uwagi na
słowa swojego agenta – Musisz mieć siły. Mam złe przeczucia…
Tony rzucił mu tylko krótkie spojrzenie, po czym wstał i po
cichu wyszedł.
Patrzyłam na to wszystko, jakbym oglądała jakiś film.
Śledztwo utknęło w miejscu, Andriej zniknął, a ja tkwiłam tu, w jakimś
zawieszeniu pomiędzy rzeczywistością a snem, i nie mogłam im pomóc. Niech to
szlag!!
Gibbs posiedział jeszcze trochę, po czym też wstał.
Nierozwiązana sprawa Pietrowa nie dawała mu spokoju. Czuł w tym wszystkim
jakieś drugie dno, ale nie miał nic konkretnego. Z zebranych przez Larę dowodów
jednoznacznie wyłaniał się obraz grupy handlarzy bronią, którą ścigała.
Wyciągnął z Shepard ostatni rozkaz, jaki wydała swojej agentce. Znaleźć i
zlikwidować. Rozgniewało go to strasznie, zarzucił pani dyrektor, że zrobiła z
niej jakiegoś egzekutora. Tak to widział i nie przyjmował żadnych wyjaśnień, że
właśnie na tym polega ich praca. Był wściekły, że naraziła jej życie. Że to
właśnie przez nią Lara leży teraz tu, na szpitalnym łóżku, ranna, nieprzytomna,
właściwie na granicy życia i śmierci. Bał się jak cholera, że z tego nie
wyjdzie. Wciąż była dla niego „jego człowiekiem”, w końcu osobiście ją
wyszkolił, więc miał prawo do takich sentymentów. I fakt, że się z nią
przespał, nic tu nie zmieniał. A w zasadzie, zmieniał bardzo wiele. Teraz była
mu o wiele bliższa niż wcześniej. I nie chciał jej stracić. Rzucił ostatnie
spojrzenie na nieruchomą, bladą twarz kobiety, po czym wyszedł energicznym
krokiem, Dochodzenie czekało, a żądza zemsty na tym skurwielu, który tak ją
urządził, zdominowała wszystko inne.
Tu mnie zaskoczyłaś. Ti było takie smutne, nie inne słowo... Teraz nic nie wymyslę. Bidna Lara, jak zwykle w tarapatach.
OdpowiedzUsuńYuumi;))
Dzięki za dedykację! Czuję się mile połechtana, gdyby tak jeszcze to wpłynęło na mojego Wena...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie straszne smutne, mam nadzieję, że jednak będzie dobrze i rozwiążą tą sprawę, raz a dobrze... Czekam na ciąg dalszy!
O w mordke! Biedna Lara! Skojarzyło mi sie z nowym serialem jaki oglądam i po prostu... mam nadzieje, że Lara szybko wróci do swojego ciała a Gibbs i reszta dopadną tego... przestępcę!
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję, Chandni :D Jeszcze nie mam zakończenia tej historii, więc wszystko się może zdarzyć :D Ale tym razem chyba happy endu nie będzie...
OdpowiedzUsuńCzekaj, czekaj, czekaj! Że niby jak nie będzie happy endu? Nie możesz zabić Lary!
OdpowiedzUsuńJestem uzależniona od happy endów, nie możesz mi tego zrobić!
Sfora, ale dlaczego tak radykalnie? Zabić jej nie zabiję :D Chyba...
OdpowiedzUsuńEj no weź, nie zabijaj, nie kalecz, i tym podobne :D
OdpowiedzUsuń