Strony

czwartek, 13 września 2012

Sprawy rodzinne. Epilog.

Chciałam poczekać do jutra z tą częścią :D Ale, ponieważ mam "wychodne", nie będę taka wredna i wrzucam dzisiaj. Przed Wami epilog. Ostrzegam: krótki. :D 

Alexandretta

***


I znów obudził mnie hałas. A raczej nieznośny szum, który powoli przeistaczał się w głosy. Zaczynałam wyławiać z tego najpierw pojedyncze słowa, a potem całe zdania.
- Nie mogę w to uwierzyć – usłyszałam Kensi. – Sam postrzelił Olgę??
- Nie „postrzelił” – poprawił ją Callen. – Zabił Sidorowa…
- Ale w taki sposób?? – Kensi najwyraźniej nie dawała za wygraną.
- Czasami tak trzeba…
- Nie jesteś na niego zły?
- Zły? – zdziwił się G. – Dlaczego?
- Postrzelił twoją dziewczynę…
- Zabił przestępcę – powtórzył mężczyzna. – Gdybym to ja tam stał, zrobiłby to samo…
- Ale stała ONA – Kensi wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo. – Możesz mieć do niego żal…
- Nie mam – burknął G. – Dość tej psychoanalizy – powiedział stanowczo. – Znikaj stąd. Potrzebujesz odpoczynku…
- A ty nie? – szurnięcia wskazywały, że agentka jednak zbiera się do wyjścia.
- Ja odpocznę tutaj… - chwilę później cicho trzasnęły drzwi. – Już możesz otworzyć oczy – dobiegł mnie lekko rozbawiony głos Callena. Ostrożnie uchyliłam powieki, w pokoju panował półmrok, dzięki zasłoniętym roletom.
- Skąd wiedziałeś? – wymamrotałam, czując suchość i drapanie w gardle.
- Zaczęłaś inaczej oddychać – wyjaśnił. – Jak się czujesz?
- Wszystko mnie boli – poskarżyłam się. – I pić chcę.
- Boli, bo jesteś na głodzie – ostrożnie zwilżył mi wargi. – Ten skurwiel podawał ci mieszankę kilku opiatów. Usypia, ale też uzależnia…
- Max… nie żyje? – spojrzałam na niego uważnie. Chciałam się upewnić.
- Nie żyje – potwierdził. – Wpakowałaś w niego pół magazynka. Sasza i Oleg też. Tego pierwszego zabił Deeks, a Olega… Sam.
- Tak, wiem… Słyszałam – spróbowałam się uśmiechnąć, ale kiepsko mi szło.
- Na szczęście kula przeszła gładko – mówił dalej, siadając na łóżku obok mnie. – Ale straciłaś sporo krwi. Lekarze cię zszyli, za kilka dni wyjdziesz. Reszta ran też się goi bez problemów.
- Kim oni byli? – spytałam.
- Najemnikami – westchnął. - Erikowi udało się włamać do ich skrzynki mailowej. Było ciężko, mieli jakieś programy szyfrujące i inne takie tam… - wzruszył ramionami. – Znaleźliśmy maile, w których zlecano im zabójstwo Tzanika. A ponieważ nikt nie wiedział, gdzie on jest, zaczęli grzebać. Jakimś cudem pojawiło się twoje nazwisko, potem Maxa, więc zatrudnili go, co nie było takie trudne, mimo iż Doherty do tanich nie należał...  Uznali, że on szybciej cię znajdzie. Przy okazji wyszło, że to ty zabiłaś Dymitra, który naprawdę był ich bratem. Więc stwierdzili, że ciebie też załatwią, zaraz po tym jak doprowadzisz ich do celu…
- Dlatego wiedzieli o teczce i prawdziwej tożsamości Tzanika…
- Tak.
- Kto ich wynajął?
- Jeszcze nie wiemy. Eric cały czas nad tym pracuje, ale ciężko mu idzie…
- I pewnie prędko się nie dowiemy… - mruknęłam.
- Nigdy nic nie wiadomo. Olga… - urwał.
- No? - spojrzałam pytająco.
- Nie rób mi tak więcej, co? To nie na moje nerwy…
- Coś ty taki wrażliwy? – zdziwiłam się.
- Bo cię kocham, wariatko i nie chcę, żeby coś ci się stało!
- Cóż za urocze wyznanie – zakpiłam.
- Mówię poważnie!
- Ale to nie moja wina, że stale coś się dzieje! – zaprotestowałam.
- Nie, w ogóle – sarkazm w jego głosie powalał. – Przyciągasz kłopoty jak magnes…
- Przesadzasz…
- Nie denerwuj mnie – syknął. – Dobrze wiesz, o czym mówię!
- Jasne! Odezwał się ten, co całe dnie spędza za biurkiem – nie mogłam darować sobie drobnej uszczypliwości.
- To nie to samo!
- To DOKŁADNIE to samo!
- Wcale nie! Ja mam zespół, który zawsze mi pomoże!
- A ja mam ciebie!
- Ty mnie wykończysz! – zawołał z rozpaczą w głosie. Zaczęłam się śmiać. Popatrzył na mnie ponuro i chciał znowu coś dodać, ale mu nie pozwoliłam.
- Callen…
- Co?
- Zamknij się…
Westchnął teatralnie, po czym pochylił się, odgarnął mi włosy z twarzy i delikatnie pocałował. Nasz kłótnie i sprzeczki zawsze się tak kończyły. Ja mu kazałam „się zamykać” albo „spadać”, a on mnie całował, a potem ciągnął do łóżka. Teraz na tą drugą część nie było ani czasu, ani miejsca. Ale pocałunek oddałam, obejmując go za szyję zdrową ręką.



I TO BY BYŁO NA TYLE... PRZYNAJMNIEJ CHWILOWO :D


2 komentarze:

  1. Tak, Tak, Tak!!!! Olga żyje, Max zginął z jej ręki (co był genialne)!!! Końcówka wyśmienita... Czekam na coś nowego, z dużą ilością akcji, no i oczywiście happy endem!! A wspominałam już, że to opowiadanie było genialne?

    OdpowiedzUsuń
  2. No po prostu genialne i taki lekki epilog! Nikogo nie uśmierciłaś z głównych i chwała Ci za to! Sprzeczki G i Olgi są bezbłędne i G zebrał sie na wyznania miłosne :) Super a teraz czekam na kolejne opowiadanie. I niech Wena będzie z Tobą :D

    OdpowiedzUsuń