Strony

czwartek, 6 września 2012

Sprawy rodzinne. Część 4.

Powiem tak: nie kleiło mi się to opowiadanie za bardzo :D I nie jestem z niego super zadowolona :D Może teraz już będzie lepiej, ale co się napoprawiałam i nazmieniałam to ludzkie słowo nie opisze :P Dlatego, mimo wszystko, cieszę się, że czytacie i czekacie na dalszy ciąg :D Mam nadzieję, że to, co wymyśliłam, jednak trzyma się kupy :D Zapraszam do lektury i czekam na (krytyczne) komentarze :D

Alexandretta

***


Dokładnie w tym samym momencie wielkie drzwi wejściowe otwarły się z hukiem i do środka wpadło dwoje ludzi, uzbrojonych i złych. Widząc intruzów, Sasza mocniej wbił mi lufę w kark i przyciągnął bliżej siebie, szczelnie zasłaniając się moją osobą.
- Rzuć broń i puść ją! – bez trudu rozpoznałam w wołającym Callena. Postać obok niego, która w milczeniu mierzyła w nas z pistoletu, to był Sam.
- Zabiję ją! – odkrzyknął młodszy Sidorow, ciągnąc mnie w kierunku schodów.
- Rzuć broń!! – Callen zachowywał się, jakby nie słyszał tych pogróżek. Był wkurzony, widziałam to.
- Zabiję ją!! – powtórzył Sasza, krok po kroku, zbliżając się do schodów, a za nim, w tym samym tempie, podążali dwaj agenci. Nie spuszczałam z nich wzroku, zastanawiając się jednocześnie co zrobić, żeby ułatwić nam ucieczkę.
- Po moim trupie – usłyszałam stanowczy głos za plecami, a chwilę później głuchy odgłos uderzenia. Ciało Saszy zwiotczało, po czym osunęło się na posadzkę. Wyrwałam ramię i odskoczyłam gwałtownie, jednocześnie się odwracając. Na schodach stał Max i trzymał w ręce swoją broń, której kolbą przyrżnął Saszy w łeb. Zachwiałam się, ostatnie dni kosztowały mnie dużo sił. Złapałam się poręczy, a Max widząc to, natychmiast przyskoczył i chwycił mnie w pasie, nie pozwalając upaść. Oparłam się na nim, czując, że zaczyna mi się kręcić w głowie od zbytniego wysiłku.
- Olga! – równie jak ja zaskoczony Callen pojawił się przede mną bezszelestnie niczym duch. Na widok pozycji jaką przyjęłam zmarszczył brwi, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
- Potem się przywitacie! – Max brutalnie przerwał G, który już otworzył usta, żeby coś powiedzieć. – Zmywamy się! Zanim ochrona się pokapuje!
- Mówiłem, że nie poczekają – od strony wejścia rozległ się oskarżycielski głos Deeks’a.
- Jak zwykle – to Kensi.
- Jazda! – Max stanowczo ponaglał całe towarzystwo.
Tylko G milczał, razem z Samem ubezpieczając nasz odwrót.

Rozłożyłam się na tylnym siedzeniu mercedesa, obok mnie usiadł Max, a Callen wbił się z przodu na siedzenie pasażera. Kierował Sam, który ruszył z piskiem opon, przeleciał przez bramę i pognał drogą w kierunku LA. Za nami, w tym samym tempie, jechali Kensi i Deeks. G spojrzał na mnie dopiero, kiedy wystarczająco się oddaliliśmy i upewniliśmy, że nikt nas nie śledzi.
- Olga – zaczął drewnianym głosem. – Co się stało?
- Jego pytaj – mruknęłam, kiwając brodą w kierunku Maxa. – Niech ci wytłumaczy…
- Dlaczego jego? – zdziwił się Callen.
- Bo to ja ją tu przywiozłem – mój sąsiad wziął na siebie wyjaśnienia.
- Ty?? – natychmiast szczęknął odbezpieczany Glock Callena. – Dlaczego?
- Sidorow wynajął mnie w tym celu. Miałem znaleźć Olgę i ją tu dostarczyć.
- Po co?
- Oleg chciał od niej jakieś informacje…
- Jakie informacje?? – agent lekko się zirytował.
- Tajne – burknęłam. – G, na litość boską, schowaj tą spluwę! - dodałam lekko histerycznym tonem. Już kiedyś widziałam jakie szkody wyrządził naładowany i odbezpieczony pistolet w jadącym samochodzie. Callen spojrzał na mnie z niesmakiem, ale spełnił prośbę. - Na temat Yanick’a Tzanika – westchnęłam.
- Kto to jest Yanick Tzanik? - Callen kontynuował przesłuchanie. Tak właśnie się czułam. Jak na przesłuchaniu. Dobrze, że nie byliśmy na łodzi.
- To… - zawahałam się. – Informator.
- Czyj?
- CIA… - cisza jaka zapadła, zakłuła mnie boleśnie w uszy. Callen popatrzył na mnie z niedowierzaniem i powoli odwrócił się w stronę przedniej szyby. Wiedziałam, że to go zaskoczy, ale nie sądziłam, że zareaguje w ten sposób.
- Do czego potrzebuje tych informacji? – odezwał się milczący do tej pory Sam.
- Chce go wywalić z interesu – zamiast mnie odezwał się Max. Pozwoliłam mu mówić, było mi już wszystko jedno.
- Jakiego interesu? – Hanna chyba chciał mieć pełen obraz sytuacji. Ponieważ ani ja, ani Max się nie odezwaliśmy, zwrócił się bezpośrednio do mnie. O dziwo. - Olga?
- Tzanik to handlarz bronią i prochami – odezwałam się cicho. – O to chodzi Olegowi. Chce przejąć ten rewir. A żeby to zrobić, musi go zabić. I w tym tkwi problem. Tak naprawdę, Tzanik pod przykrywką zbiera dane o terrorystach. Wszystko, co może się przydać, żeby mieć pod kontrolą ten rejon. I tamtejsze grupki ekstremistów. Te jego „sławetne interesy” to zasłona dymna. Żeby uwiarygodnić jego osobę w tym środowisku…
- Co TY masz z tym wspólnego? – G w końcu się przełamał i raczył się odezwać.
- Byłam agentem CIA – powiedziałam głośno i wyraźnie. – Pracowałam na Bałkanach. Miałam za zadanie znaleźć i wyeliminować Dymitra Sidorowa, który dostarczał broń serbskim terrorystom. Dymitr był bratem Olega i Saszy. Tzanik mi w tym pomógł. Miał kontakty i możliwości.
- Wykonałaś je? – Callen pytał dalej.
- A jak myślisz?
- Więc Oleg chce cię zabić, bo zabiłaś jego brata? A Tzanika dorwać, bo ci pomagał? – podsumował G pytająco.
- Dokładnie – potwierdziłam.
- Czego jeszcze nie powiedziałaś? – Callen spojrzał na mnie podejrzliwie. Skubany, dobrze mnie znał.
- Że wiem, jak skontaktować się z Tzanikiem – poddałam się pod wpływem tego spojrzenia. – Znam adresy, numery telefonów. I prawdziwą tożsamość Yanick’a. Wiem, nad czym pracował i komu się naraził. Wiem, na czyj temat zbierał informacje. Przeciek oznacza dla niego wyrok śmierci.
- TO jest w teczce? – Max spojrzał na mnie zaskoczony.
- Tak… - skrzywiłam się. Wszystko mnie bolało.
- A nie kontakty, trasy przerzutów, numery wozów??
- Nie…
- Kurwa, Olga! Odbiło ci?? – wrzasnął nagle Max.
- Spadaj! – warknęłam. – Pomagałam mu, a on pomagał mi!
- Niech to szlag!
- Chronię go najlepiej jak potrafię!
- Coś kiepsko ci idzie!
- Szło mi doskonale dopóki się nie pojawiłeś!
- Zamknąć się!! – ryknął Callen, gwałtownie odwracając się do nas. – Możesz mi wyjaśnić kim, do cholery, jest ten facet?? – wskazał na Maxa.
- Wybacz, że w tym wszystkim zapomniałam o konwenansach – odgryzłam się. – Poznajcie się! Max Doherty, mój były mąż…

Wrażenie, jakie zrobiłam, było piorunujące. Callen patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma, jakby nie dowierzał własnym uszom. Sam rzucił mi krótkie, pełne satysfakcji spojrzenie. Tylko Max siedział spokojnie na swoim miejscu, uśmiechając się pod nosem.
- Twój, co?? – wydukał G z niedowierzaniem.
- Były. Mąż. – wycedziłam.
- Z przykrywki, czy prawdziwy? – zapytał Sam, bo G najwyraźniej stracił zdolność wysławiania się.
- Prawdziwy – mruknęłam. – Rozwiedliśmy się pięć lat temu…
- Z twojej winy – w głosie Maxa zabrzmiała satysfakcja.
- Oficjalnie – kiwnęłam lekko głową.
- A naprawdę? – Callen jednak się odezwał.
- Musimy teraz o tym rozmawiać? – skrzywiłam się. W głowie mi pulsowało i zaczynałam mieć dreszcze. Widomy znak odstawienia narkotyku. Poza tym, nie chciałam wywlekać moich spraw przy wszystkim. Chciałam porozmawiać z G w cztery oczy i na spokojnie wyjaśnić mu wszystko.
- Nie musimy o tym rozmawiać. Wcale – strzelił focha.
Westchnęłam tylko i zamknęłam oczy. Reszta podróży minęła nam w absolutnym milczeniu.





4 komentarze:

  1. Mąż?! Że k...a co?! Wybacz wulgaryzm ale... wow! Rozdział bardzo udany i zaskakujący ale mam nadzieje, że Olga dobierze sie Max'owi do tyłka! Pisz szybko i niech Wena będzie z Tobą :) Wysłać 'kątowe wsparcie'? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybaczam :D I cieszę się, że się podobało. Tak czułam, że ta informacja to będzie niespodzianka :D Cóż, każdy czasem popełnia błędy, nawet Olga :P Chandni, wyślij... Wena mi się zacięła...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ożesztywmordę,że się brzydko wyrażę. MĄŻ ? No to dowaliłaś, jak łysy, w kant stołu. Zaskoczyłaś mnie i to nieźle ! :D Czekam teraz co dalej wymyślisz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Alexandretta wysyłam 'kątowe wsparcie' >:D Mam nadzieję, że pomogą. A dla Wena headslap!

    OdpowiedzUsuń