Alexandretta
***
Dokładnie w tym samym momencie wielkie drzwi wejściowe
otwarły się z hukiem i do środka wpadło dwoje ludzi, uzbrojonych i złych.
Widząc intruzów, Sasza mocniej wbił mi lufę w kark i przyciągnął bliżej siebie,
szczelnie zasłaniając się moją osobą.
- Rzuć broń i puść ją! – bez trudu rozpoznałam w wołającym
Callena. Postać obok niego, która w milczeniu mierzyła w nas z pistoletu, to
był Sam.
- Zabiję ją! – odkrzyknął młodszy Sidorow, ciągnąc mnie w
kierunku schodów.
- Rzuć broń!! – Callen zachowywał się, jakby nie słyszał
tych pogróżek. Był wkurzony, widziałam to.
- Zabiję ją!! – powtórzył Sasza, krok po kroku, zbliżając
się do schodów, a za nim, w tym samym tempie, podążali dwaj agenci. Nie
spuszczałam z nich wzroku, zastanawiając się jednocześnie co zrobić, żeby
ułatwić nam ucieczkę.
- Po moim trupie – usłyszałam stanowczy głos za plecami, a
chwilę później głuchy odgłos uderzenia. Ciało Saszy zwiotczało, po czym osunęło
się na posadzkę. Wyrwałam ramię i odskoczyłam gwałtownie, jednocześnie się
odwracając. Na schodach stał Max i trzymał w ręce swoją broń, której kolbą
przyrżnął Saszy w łeb. Zachwiałam się, ostatnie dni kosztowały mnie dużo sił.
Złapałam się poręczy, a Max widząc to, natychmiast przyskoczył i chwycił mnie w
pasie, nie pozwalając upaść. Oparłam się na nim, czując, że zaczyna mi się
kręcić w głowie od zbytniego wysiłku.
- Olga! – równie jak ja zaskoczony Callen pojawił się przede
mną bezszelestnie niczym duch. Na widok pozycji jaką przyjęłam zmarszczył brwi,
ale nie skomentował tego w żaden sposób.
- Potem się przywitacie! – Max brutalnie przerwał G, który
już otworzył usta, żeby coś powiedzieć. – Zmywamy się! Zanim ochrona się
pokapuje!
- Mówiłem, że nie poczekają – od strony wejścia rozległ się
oskarżycielski głos Deeks’a.
- Jak zwykle – to Kensi.
- Jazda! – Max stanowczo ponaglał całe towarzystwo.
Tylko G milczał, razem z Samem ubezpieczając nasz odwrót.
Rozłożyłam się na tylnym siedzeniu mercedesa, obok mnie
usiadł Max, a Callen wbił się z przodu na siedzenie pasażera. Kierował Sam,
który ruszył z piskiem opon, przeleciał przez bramę i pognał drogą w kierunku
LA. Za nami, w tym samym tempie, jechali Kensi i Deeks. G spojrzał na mnie
dopiero, kiedy wystarczająco się oddaliliśmy i upewniliśmy, że nikt nas nie
śledzi.
- Olga – zaczął drewnianym głosem. – Co się stało?
- Jego pytaj – mruknęłam, kiwając brodą w kierunku Maxa. –
Niech ci wytłumaczy…
- Dlaczego jego? – zdziwił się Callen.
- Bo to ja ją tu przywiozłem – mój sąsiad wziął na siebie
wyjaśnienia.
- Ty?? – natychmiast szczęknął odbezpieczany Glock Callena.
– Dlaczego?
- Sidorow wynajął mnie w tym celu. Miałem znaleźć Olgę i ją
tu dostarczyć.
- Po co?
- Oleg chciał od niej jakieś informacje…
- Jakie informacje?? – agent lekko się zirytował.
- Tajne – burknęłam. – G, na litość boską, schowaj tą
spluwę! - dodałam lekko histerycznym tonem. Już kiedyś widziałam jakie szkody
wyrządził naładowany i odbezpieczony pistolet w jadącym samochodzie. Callen
spojrzał na mnie z niesmakiem, ale spełnił prośbę. - Na temat Yanick’a Tzanika
– westchnęłam.
- Kto to jest Yanick Tzanik? - Callen kontynuował
przesłuchanie. Tak właśnie się czułam. Jak na przesłuchaniu. Dobrze, że nie
byliśmy na łodzi.
- To… - zawahałam się. – Informator.
- Czyj?
- CIA… - cisza jaka zapadła, zakłuła mnie boleśnie w uszy.
Callen popatrzył na mnie z niedowierzaniem i powoli odwrócił się w stronę
przedniej szyby. Wiedziałam, że to go zaskoczy, ale nie sądziłam, że
zareaguje w ten sposób.
- Do czego potrzebuje tych informacji? – odezwał się
milczący do tej pory Sam.
- Chce go wywalić z interesu – zamiast mnie odezwał się Max.
Pozwoliłam mu mówić, było mi już wszystko jedno.
- Jakiego interesu? – Hanna chyba chciał mieć pełen obraz
sytuacji. Ponieważ ani ja, ani Max się nie odezwaliśmy, zwrócił się
bezpośrednio do mnie. O dziwo. - Olga?
- Tzanik to handlarz bronią i prochami – odezwałam się
cicho. – O to chodzi Olegowi. Chce przejąć ten rewir. A żeby to zrobić, musi go zabić. I w tym tkwi problem. Tak naprawdę, Tzanik pod przykrywką zbiera
dane o terrorystach. Wszystko, co
może się przydać, żeby mieć pod kontrolą ten rejon. I tamtejsze grupki ekstremistów. Te jego „sławetne interesy” to
zasłona dymna. Żeby uwiarygodnić jego osobę w tym środowisku…
- Co TY masz z tym wspólnego? – G w końcu się przełamał i
raczył się odezwać.
- Byłam agentem CIA – powiedziałam głośno i wyraźnie. –
Pracowałam na Bałkanach. Miałam za zadanie znaleźć i wyeliminować Dymitra
Sidorowa, który dostarczał broń serbskim terrorystom. Dymitr był bratem Olega i
Saszy. Tzanik mi w tym pomógł. Miał kontakty i możliwości.
- Wykonałaś je? – Callen pytał dalej.
- A jak myślisz?
- Więc Oleg chce cię zabić, bo zabiłaś jego brata? A Tzanika
dorwać, bo ci pomagał? – podsumował G pytająco.
- Dokładnie – potwierdziłam.
- Czego jeszcze nie powiedziałaś? – Callen spojrzał na mnie
podejrzliwie. Skubany, dobrze mnie znał.
- Że wiem, jak skontaktować się z Tzanikiem – poddałam się
pod wpływem tego spojrzenia. – Znam adresy, numery telefonów. I
prawdziwą tożsamość Yanick’a. Wiem, nad czym pracował i komu się naraził. Wiem,
na czyj temat zbierał informacje. Przeciek oznacza dla niego wyrok śmierci.
- TO jest w teczce? – Max spojrzał na mnie zaskoczony.
- Tak… - skrzywiłam się. Wszystko mnie bolało.
- A nie kontakty, trasy przerzutów, numery wozów??
- Nie…
- Kurwa, Olga! Odbiło ci?? – wrzasnął nagle Max.
- Spadaj! – warknęłam. – Pomagałam mu, a on pomagał mi!
- Niech to szlag!
- Chronię go najlepiej jak potrafię!
- Coś kiepsko ci idzie!
- Szło mi doskonale dopóki się nie pojawiłeś!
- Zamknąć się!! – ryknął Callen, gwałtownie odwracając się
do nas. – Możesz mi wyjaśnić kim, do cholery, jest ten facet?? – wskazał na
Maxa.
- Wybacz, że w tym wszystkim zapomniałam o konwenansach –
odgryzłam się. – Poznajcie się! Max Doherty, mój były mąż…
Wrażenie, jakie zrobiłam, było piorunujące. Callen patrzył
na mnie szeroko otwartymi oczyma, jakby nie dowierzał własnym uszom. Sam rzucił
mi krótkie, pełne satysfakcji spojrzenie. Tylko Max siedział spokojnie na swoim
miejscu, uśmiechając się pod nosem.
- Twój, co?? – wydukał G z niedowierzaniem.
- Były. Mąż. – wycedziłam.
- Z przykrywki, czy prawdziwy? – zapytał Sam, bo G
najwyraźniej stracił zdolność wysławiania się.
- Prawdziwy – mruknęłam. – Rozwiedliśmy się pięć lat temu…
- Z twojej winy – w głosie Maxa zabrzmiała satysfakcja.
- Oficjalnie – kiwnęłam lekko głową.
- A naprawdę? – Callen jednak się odezwał.
- Musimy teraz o tym rozmawiać? – skrzywiłam się. W głowie
mi pulsowało i zaczynałam mieć dreszcze. Widomy znak odstawienia narkotyku.
Poza tym, nie chciałam wywlekać moich spraw przy wszystkim. Chciałam
porozmawiać z G w cztery oczy i na spokojnie wyjaśnić mu wszystko.
- Nie musimy o tym rozmawiać. Wcale – strzelił focha.
Westchnęłam tylko i zamknęłam oczy. Reszta podróży minęła
nam w absolutnym milczeniu.
Mąż?! Że k...a co?! Wybacz wulgaryzm ale... wow! Rozdział bardzo udany i zaskakujący ale mam nadzieje, że Olga dobierze sie Max'owi do tyłka! Pisz szybko i niech Wena będzie z Tobą :) Wysłać 'kątowe wsparcie'? ;)
OdpowiedzUsuńWybaczam :D I cieszę się, że się podobało. Tak czułam, że ta informacja to będzie niespodzianka :D Cóż, każdy czasem popełnia błędy, nawet Olga :P Chandni, wyślij... Wena mi się zacięła...
OdpowiedzUsuńOżesztywmordę,że się brzydko wyrażę. MĄŻ ? No to dowaliłaś, jak łysy, w kant stołu. Zaskoczyłaś mnie i to nieźle ! :D Czekam teraz co dalej wymyślisz :D
OdpowiedzUsuńAlexandretta wysyłam 'kątowe wsparcie' >:D Mam nadzieję, że pomogą. A dla Wena headslap!
OdpowiedzUsuń