Ufff, udało się :D Krótki one-shot z Olgą i G w rolach głównych. Poprawiany chyba z pięć razy... Mam nadzieję, że się spodoba. No i sami chcieliście coś spokojniejszego, z domowego zacisza :D Więc oto jest :D Następna będzie Olga w Waszyngtonie, więc przygotujcie się na duże emocje :D
Miłej lektury.
Alexandretta
***
Kiedy wyszłam z łazienki, owinięta w
gruby szlafrok, G siedział na łóżku w sypialni. Najwyraźniej czekał na mnie, a
jego mina dobitnie świadczyła o tym, że już nie może się doczekać tego
spotkania. Szlag.
-
Cześć – powiedziałam zwyczajnie, po chwili namysłu, przysiadając na krześle,
które jakoś wyjątkowo było puste. Zazwyczaj leżała na nim tona ciuchów z
rodzaju „czyste jeszcze nie wyprasowane”. Moich i jego. Nie wiedziałam, co
powiedzieć. I co zrobić. Rzucić mu się na szyję, bo mimo wszystko cieszyłam się,
że go widzę i że wróciłam? Czy może rzucić w niego czymś ciężkim, za scenę przy
aucie?
-
Cześć – odpowiedział, wzdychając. – Przesadziłem?
-
Zdecydowanie. Kto cię bardziej wkurzył: ja, czy on?
-
Nie wiem… Ty?
-
Mam się pokajać? – zakpiłam.
-
Może wyjaśnić – zaproponował, jak na niego całkiem ugodowo.
-
Niby co? – zdziwiłam się.
-
Na początek: co znowu się stało, że wracasz taka poobijana…
-
Małe nieporozumienie z podejrzanym – za wszelką cenę chciałam uniknąć wdawania
się w szczegóły.
-
Olga – jęknął w odpowiedzi. – Na litość boską! Co się stało??
-
Ściśle tajne.
-
Ja nie pytam o nazwiska i namiary – zirytował się. – Ja tylko chcę wiedzieć,
gdzie oberwałaś i jak mocno cię boli!
-
Wpadliśmy w zasadzkę – musiałam jakoś delikatnie mu powiedzieć, co zrobił mi
Attkinson. – Ocknęłam się w piwnicy, związana… - Callen słuchał w milczeniu,
tylko zaciskając usta, jak zawsze zresztą, kiedy opowiadałam o swoich
wyczynach. – Potem wisiałam na haku…
-
Kurwa… - wyrwało mu się dość agresywnie.
-
Chyba mam pęknięte żebra – dokończyłam.
-
Jezu, Olga – poderwał się gwałtownie i podszedł do mnie. Nie wstałam, więc
uklęknął na podłodze i powiódł palcem po moim policzku. – A to?
-
Kilka razy mnie uderzył – wzruszyłam ramionami. – Nic szczególnego…
-
Nic szczególnego?? Przecież to musiał być całkiem solidny cios.
-
Nie jeden i nie dwa – odsunęłam się lekko. – Rzecz do przeżycia, nie panikuj…
-
Powiedz mi jedno, kochanie – zaczął po chwili nieco jadowitym tonem. – Jak ja
mam nie panikować i się o ciebie nie bać, skoro wracasz w takim stanie??
-
Przecież nie byłam sama! RJ mnie wyciągnął!
-
A gdyby nie zdążył??
-
Ale zdążył! Nie ma co gdybać!
-
TERAZ zdążył! Jesteś pewna, że następnym razem też tak będzie?
-
Nie wiem! – wstałam z krzesła i odeszłam kawałek. – Nie mam pojęcia! Nie jestem
jakąś pieprzoną wróżka, do cholery!
-
Po co w ogóle tam wróciłaś??
-
Bo muszę pracować!
-
Koniecznie tam?? Nie możesz zatrudnić się w jakimś spokojniejszym miejscu??
-
Czyli gdzie? W supermarkecie? – zakpiłam.
-
Żebyś wystrzelała wszystkich klientów??
-
Nie umiem robić nic innego!
-
Ale możesz to robić na mniejsza skalę i bardziej bezpiecznie!
-
Sęk w tym, że nie chcę! – stanęłam przed nim i rzuciłam mu wyzywające
spojrzenie. – Chcę pracować tam i już. Odpowiada mi to!
-
Bycie zabójcą na zlecenie? – jad skapywał na podłogę. Aż dziwne, że nie syczał
w kontakcie z dywanem.
-
Teraz ci to przeszkadza? – zdziwiłam się, nieco teatralnie. – Do tej pory nie
miałeś takich obiekcji.
-
Sytuacja zmieniła się w momencie, kiedy wpadłaś w łapy tego psychola! – warknął.
-
Musisz mi to przypominać? – spojrzałam na niego z wyrzutem – Przecież to nie
moja wina, nie zrobiłam tego specjalnie!
-
Tego nie powiedziałem – odparł. – A TY zawsze w coś się pakujesz!
-
A TY przesadzasz w reakcji! – zrewanżowałam się. – A JA tylko wykonuję rozkazy!
– szybkim ruchem otarłam policzki. Skąd te łzy, do cholery?
-
Trochę logiki przy tym nie zaszkodzi – zauważył. – Zostawiasz mózg w jakiejś specjalnej
szafce? Czy może wyłączasz myślenie, zdając się tylko na instynkt zabójcy? –
był wściekły, widziałam to. I dlatego tak mówił.
-
Przeginasz! – chciałam go wyminąć i wyjść, ale mi nie pozwolił. Złapał mnie za
rękę i zatrzymał w pół kroku.
-
Serio? – zapytał ironicznie. – Czy może nie lubisz jak mówi ci się prawdę
prosto w oczy?
-
Jak na razie twoja prawda sprowadza się do złośliwości – wyszarpnęłam się
gwałtownie, krzywiąc się z bólu. Żebra
zaprotestowały, mięśnie zresztą też. Nic dziwnego, nieźle oberwałam i nie
bardzo miałam kiedy odpocząć i się zregenerować.
-
Uczę się od najlepszych – zakpił.
-
Sugerujesz, że ode mnie? – uniosłam brwi. – Nie jestem najlepsza…
-
Gdybyś nie była, nie pracowałaś byś dla tej cholernej Ósemki!
-
To był komplement? Czy negatyw komplementu? – teraz ja kpiłam. Po łzach nie
zostało śladu, znowu robiłam się wściekła. Naprawdę, czy on to robi specjalnie,
czy jak? Prowokuje mnie, podjudza, żebym miotała się jak kanarek w klatce?
-
Sam się zastanawiam – westchnął, podchodząc do mnie. – Przepraszam – objął mnie
i przytulił. Natychmiast schowałam się w jego ramionach, przywierając mocno.
Chyba tego potrzebowałam. – Tylko szlag mnie trafia, kiedy sobie pomyślę, że gdzieś
tam biegasz z bronią i się narażasz…
-
Ja też przepraszam – wymamrotałam, bo mocny uścisk Callena trochę utrudniał mi
mówienie. – Ostatnio mam problemy z utrzymaniem emocji na wodzy.
-
Zauważyłem. Nie powinnaś… no wiesz… porozmawiać o tym… z kimś kompetentnym?
-
Masz na myśli lekarza? – uniosłam głowę.
-
Masz przecież kontakty od Cartera – przypomniał mi. – Mogłabyś zadzwonić…
-
Nie – rzuciłam zdecydowanie. – Nie chcę. Nie potrzebuję. To tylko stres.
-
Jasne, stres – skrzywił się. – Zaraz mi powiesz, że związany z pracą…
-
Dokładnie tak – uśmiechnęłam się lekko.
-
A czym wytłumaczysz swoje zachowanie, kiedy nigdzie nie jedziesz? – nie dawał
za wygraną.
-
Widocznie potrzebuję więcej czasu na odreagowanie – wybrnęłam. Nie przyznam się
przecież, że mam koszmary, że czasami nie mogę spać. Że boli. Z tym było
najgorzej. Ostatnio bez zastrzyków trudno mi było funkcjonować. Tylko na
misjach ich nie potrzebowałam.
-
Cóż za dyplomatyczna odpowiedź – prychnął. – Jesteś mistrzynią w unikaniu
odpowiedzi…
-
Uczę się od najlepszych – teraz ja kpiłam. Uśmiechnęłam się. – I nie jestem już
całkiem sama…
-
No właśnie – skrzywił się. – Nie podoba mi się ten twój partner.
-
Ale dlaczego? – zdziwiłam się. Chociaż znałam odpowiedź. – To były komandos,
jest naprawdę dobry…
-
Może być niezniszczalny, a i tak nie będzie mi się podobał – G był nieco
zirytowany moim zachwytem.
-
Jesteś zazdrosny – popatrzyłam mu w oczy. – O mnie?
-
To takie dziwne? – prychnął. – Ufasz mu? – zmienił szybko temat.
-
Nie wiem – zastanowiłam się przez moment. – Dostałam go z przydziału –
zażartowałam. – Póki co się sprawdził, wyciągnął mnie… - zamilkłam. – Zna się
na swojej pracy, widzę to…
-
Nie o to pytałem – G słuchał w milczeniu mojego wywodu, ale nie zamierzał
odpuszczać. Już wiedziałam, że RJ mu się nie spodobał, nieważne jak bardzo
byłby dobry w tym, co robi. Dobrze, że nie znał szczegółów, a ja nie
zamierzałam mu ich zdradzać.
-
Nie wiem – powtórzyłam. – Chyba tak…
-
Tak szybko mu uwierzyłaś? – zdziwił się.
-
Wiesz, że wierzę tylko w swoje umiejętności – odparłam. – I wiesz, że z trudem
wpuszczam ludzi do swojego świata. Jesteś wyjątkiem – dodałam.
-
Ja i Nathan – skrzywił się.
-
Owszem, ty i Nathan – przyznałam spokojnie. – A jeśli chodzi o zaufanie… -
zawahałam się. – Czasami nie ufam nawet sobie… - dokończyłam cicho,
wyswobadzając się z ramion G.
-
Boję się zapytać, co miałaś na myśli – powiedział po chwili milczenia.
-
Nie pytaj – pokręciłam głową. – Nic się nie wydarzyło – dodałam szybko, widząc
jego minę. – I nie wydarzy… - dokończyłam stanowczo. Bardzo chciałam w to
wierzyć. Ale tak jak powiedziałam Callenowi: nie ufałam sobie do końca.
Szczerze, to bardziej byłam pewna jego niż siebie.
-
A jak pojawi się ktoś jeszcze, powiesz mi?
-
Upadłeś na głowę? – wkurzyłam się. Złość wydała mi się lepsza niż przyznanie,
że coś jest na rzeczy. Jak zwykle, instynkt Callena nie zawiódł. – Co to w ogóle za pomysły? I przesłuchanie?
Dopiero co wróciłam, a ty zamiast, nie wiem, zrobić coś, kolację na przykład,
przesłuchanie mi urządzasz??
-
Tak ci źle? – syknął. – Nikt cię tu nie trzyma na siłę!
-
Owszem trzyma – odpowiedziałam, nieco spokojniej. Kilka razy już taka gadka
była. Ścieraliśmy się częściej niż wyznawaliśmy sobie uczucie.
-
Niby co? Brak możliwości przeprowadzki gdzieś indziej? – zadrwił.
-
Moja wdzięczność za uratowanie życia – odcięłam się.
-
To bardziej Carterowi powinnaś być wdzięczna – sarknął. – Może przeprowadź się
do niego? – zaproponował złośliwie. – Na pewno się ucieszy…
-
Chciałbyś? - uniosłam brwi.
-
Przynajmniej nie wrzeszczałabyś na mnie przy pierwszej nadarzającej się okazji…
-
Przecież lubisz jak wrzeszczę – uśmiechnęłam się szelmowsko.
-
Lubię jak krzyczysz – sprostował. – I nie na mnie tylko PRZEZE mnie…
-
Więc już wiesz, że nie wdzięczność mnie tutaj trzyma…
-
Seks? – teraz on uniósł brwi.
-
Też – podeszłam bliżej. – I to, że cię kocham, G…
-
Dziwnie to okazujesz…
-
Może. Co nie zmienia moich uczuć do ciebie – stanęłam przed nim bliziutko. – A
twoich do mnie…
-
Taka jesteś pewna? – sięgnął ręką i pogłaskał mnie po policzku. – Uważaj, bo
pewnego dnia zmienię zdanie…
-
Wtedy będę się martwić – wzruszyłam ramionami. G popatrzył na mnie uważnie, po
czym sięgnął i rozwiązał mi pasek od szlafroka. Przez chwilę patrzył uważnie na
wyłaniające się z niego moje nagie ciało, żeby po chwili zsunąć mi go z ramion.
-
Pokaż te żebra – rozkazał. Posłusznie uniosłam ręce i odsłoniłam siniaki. –
Pięknie – mruknął. – Po prostu pięknie…
-
Będziesz mnie tak oglądał cały wieczór? – zniecierpliwiłam się lekko.
-
A co mam robić?
-
Dobrze wiesz, co lubię – opuściłam ręce i objęłam go za szyję. – Bardzo dobrze
wiesz… - wymruczałam mu wprost do ucha.
-
Kobieto, co ty ze mną robisz – jęknął, po czym uwolnił się, odwrócił tyłem do
siebie i klepnął w pośladek. – Marsz do łóżka!
Roześmiałam
się i wykonałam polecenie. Z wielką ochotą i bez protestów.
Nareszcie troche spokoju.. . Tylko nie przyzwyczajaj sie do spokojnego pisania... Od czasu di czasu fajnie sie przezucic, ale spokojna Olga to... Jak... Jak... Jak Gibbs nie walacy po glowie :-P czekam na Olge w D.C. I zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńKłótnie z G maja być spokojne... tia... jasne :P Bardzo fajne opowiadanie, bo co tu dużo mówić - Olga i G :) Co ten Callen z nią ma - 3 światy. Em... Nico i Olga pod jednym dachem?! Alexandretto czy Ty wiesz co to by było?! Czekam na dalsze opowiadania :)
OdpowiedzUsuń