Strony

środa, 3 września 2014

Miłość. Wiara. Walka.

Ufff, udało się :D Krótki one-shot z Olgą i G w rolach głównych. Poprawiany chyba z pięć razy... Mam nadzieję, że się spodoba. No i sami chcieliście coś spokojniejszego, z domowego zacisza :D Więc oto jest :D Następna będzie Olga w Waszyngtonie, więc przygotujcie się na duże emocje :D

Miłej lektury.

Alexandretta

***

            Kiedy wyszłam z łazienki, owinięta w gruby szlafrok, G siedział na łóżku w sypialni. Najwyraźniej czekał na mnie, a jego mina dobitnie świadczyła o tym, że już nie może się doczekać tego spotkania. Szlag.
- Cześć – powiedziałam zwyczajnie, po chwili namysłu, przysiadając na krześle, które jakoś wyjątkowo było puste. Zazwyczaj leżała na nim tona ciuchów z rodzaju „czyste jeszcze nie wyprasowane”. Moich i jego. Nie wiedziałam, co powiedzieć. I co zrobić. Rzucić mu się na szyję, bo mimo wszystko cieszyłam się, że go widzę i że wróciłam? Czy może rzucić w niego czymś ciężkim, za scenę przy aucie?
- Cześć – odpowiedział, wzdychając. – Przesadziłem?
- Zdecydowanie. Kto cię bardziej wkurzył: ja, czy on?
- Nie wiem… Ty?
- Mam się pokajać? – zakpiłam.
- Może wyjaśnić – zaproponował, jak na niego całkiem ugodowo.
- Niby co? – zdziwiłam się.
- Na początek: co znowu się stało, że wracasz taka poobijana…
- Małe nieporozumienie z podejrzanym – za wszelką cenę chciałam uniknąć wdawania się w szczegóły.
- Olga – jęknął w odpowiedzi. – Na litość boską! Co się stało??
- Ściśle tajne.
- Ja nie pytam o nazwiska i namiary – zirytował się. – Ja tylko chcę wiedzieć, gdzie oberwałaś i jak mocno cię boli!
- Wpadliśmy w zasadzkę – musiałam jakoś delikatnie mu powiedzieć, co zrobił mi Attkinson. – Ocknęłam się w piwnicy, związana… - Callen słuchał w milczeniu, tylko zaciskając usta, jak zawsze zresztą, kiedy opowiadałam o swoich wyczynach. – Potem wisiałam na haku…
- Kurwa… - wyrwało mu się dość agresywnie.
- Chyba mam pęknięte żebra – dokończyłam.
- Jezu, Olga – poderwał się gwałtownie i podszedł do mnie. Nie wstałam, więc uklęknął na podłodze i powiódł palcem po moim policzku. – A to?
- Kilka razy mnie uderzył – wzruszyłam ramionami. – Nic szczególnego…
- Nic szczególnego?? Przecież to musiał być całkiem solidny cios.
- Nie jeden i nie dwa – odsunęłam się lekko. – Rzecz do przeżycia, nie panikuj…
- Powiedz mi jedno, kochanie – zaczął po chwili nieco jadowitym tonem. – Jak ja mam nie panikować i się o ciebie nie bać, skoro wracasz w takim stanie??
- Przecież nie byłam sama! RJ mnie wyciągnął!
- A gdyby nie zdążył??
- Ale zdążył! Nie ma co gdybać!
- TERAZ zdążył! Jesteś pewna, że następnym razem też tak będzie?
- Nie wiem! – wstałam z krzesła i odeszłam kawałek. – Nie mam pojęcia! Nie jestem jakąś pieprzoną wróżka, do cholery!
- Po co w ogóle tam wróciłaś??
- Bo muszę pracować!
- Koniecznie tam?? Nie możesz zatrudnić się w jakimś spokojniejszym miejscu??
- Czyli gdzie? W supermarkecie? – zakpiłam.
- Żebyś wystrzelała wszystkich klientów??
- Nie umiem robić nic innego!
- Ale możesz to robić na mniejsza skalę i bardziej bezpiecznie!
- Sęk w tym, że nie chcę! – stanęłam przed nim i rzuciłam mu wyzywające spojrzenie. – Chcę pracować tam i już. Odpowiada mi to!
- Bycie zabójcą na zlecenie? – jad skapywał na podłogę. Aż dziwne, że nie syczał w kontakcie z dywanem.
- Teraz ci to przeszkadza? – zdziwiłam się, nieco teatralnie. – Do tej pory nie miałeś takich obiekcji.
- Sytuacja zmieniła się w momencie, kiedy wpadłaś w łapy tego psychola! – warknął.
- Musisz mi to przypominać? – spojrzałam na niego z wyrzutem – Przecież to nie moja wina, nie zrobiłam tego specjalnie!
- Tego nie powiedziałem – odparł. – A TY zawsze w coś się pakujesz!
- A TY przesadzasz w reakcji! – zrewanżowałam się. – A JA tylko wykonuję rozkazy! – szybkim ruchem otarłam policzki. Skąd te łzy, do cholery?
- Trochę logiki przy tym nie zaszkodzi – zauważył. – Zostawiasz mózg w jakiejś specjalnej szafce? Czy może wyłączasz myślenie, zdając się tylko na instynkt zabójcy? – był wściekły, widziałam to. I dlatego tak mówił.
- Przeginasz! – chciałam go wyminąć i wyjść, ale mi nie pozwolił. Złapał mnie za rękę i zatrzymał w pół kroku.
- Serio? – zapytał ironicznie. – Czy może nie lubisz jak mówi ci się prawdę prosto w oczy?
- Jak na razie twoja prawda sprowadza się do złośliwości – wyszarpnęłam się gwałtownie, krzywiąc się  z bólu. Żebra zaprotestowały, mięśnie zresztą też. Nic dziwnego, nieźle oberwałam i nie bardzo miałam kiedy odpocząć i się zregenerować.
- Uczę się od najlepszych – zakpił.
- Sugerujesz, że ode mnie? – uniosłam brwi. – Nie jestem najlepsza…
- Gdybyś nie była, nie pracowałaś byś dla tej cholernej Ósemki!
- To był komplement? Czy negatyw komplementu? – teraz ja kpiłam. Po łzach nie zostało śladu, znowu robiłam się wściekła. Naprawdę, czy on to robi specjalnie, czy jak? Prowokuje mnie, podjudza, żebym miotała się jak kanarek w klatce?
- Sam się zastanawiam – westchnął, podchodząc do mnie. – Przepraszam – objął mnie i przytulił. Natychmiast schowałam się w jego ramionach, przywierając mocno. Chyba tego potrzebowałam. – Tylko szlag mnie trafia, kiedy sobie pomyślę, że gdzieś tam biegasz z bronią i się narażasz…
- Ja też przepraszam – wymamrotałam, bo mocny uścisk Callena trochę utrudniał mi mówienie. – Ostatnio mam problemy z utrzymaniem emocji na wodzy.
- Zauważyłem. Nie powinnaś… no wiesz… porozmawiać o tym… z kimś kompetentnym?
- Masz na myśli lekarza? – uniosłam głowę.
- Masz przecież kontakty od Cartera – przypomniał mi. – Mogłabyś zadzwonić…
- Nie – rzuciłam zdecydowanie. – Nie chcę. Nie potrzebuję. To tylko stres.
- Jasne, stres – skrzywił się. – Zaraz mi powiesz, że związany z pracą…
- Dokładnie tak – uśmiechnęłam się lekko.
- A czym wytłumaczysz swoje zachowanie, kiedy nigdzie nie jedziesz? – nie dawał za wygraną.
- Widocznie potrzebuję więcej czasu na odreagowanie – wybrnęłam. Nie przyznam się przecież, że mam koszmary, że czasami nie mogę spać. Że boli. Z tym było najgorzej. Ostatnio bez zastrzyków trudno mi było funkcjonować. Tylko na misjach ich nie potrzebowałam.
- Cóż za dyplomatyczna odpowiedź – prychnął. – Jesteś mistrzynią w unikaniu odpowiedzi…
- Uczę się od najlepszych – teraz ja kpiłam. Uśmiechnęłam się. – I nie jestem już całkiem sama…
- No właśnie – skrzywił się. – Nie podoba mi się ten twój partner.
- Ale dlaczego? – zdziwiłam się. Chociaż znałam odpowiedź. – To były komandos, jest naprawdę dobry…
- Może być niezniszczalny, a i tak nie będzie mi się podobał – G był nieco zirytowany moim zachwytem.
- Jesteś zazdrosny – popatrzyłam mu w oczy. – O mnie?
- To takie dziwne? – prychnął. – Ufasz mu? – zmienił szybko temat.
- Nie wiem – zastanowiłam się przez moment. – Dostałam go z przydziału – zażartowałam. – Póki co się sprawdził, wyciągnął mnie… - zamilkłam. – Zna się na swojej pracy, widzę to…
- Nie o to pytałem – G słuchał w milczeniu mojego wywodu, ale nie zamierzał odpuszczać. Już wiedziałam, że RJ mu się nie spodobał, nieważne jak bardzo byłby dobry w tym, co robi. Dobrze, że nie znał szczegółów, a ja nie zamierzałam mu ich zdradzać.
- Nie wiem – powtórzyłam. – Chyba tak…
- Tak szybko mu uwierzyłaś? – zdziwił się.
- Wiesz, że wierzę tylko w swoje umiejętności – odparłam. – I wiesz, że z trudem wpuszczam ludzi do swojego świata. Jesteś wyjątkiem – dodałam.
- Ja i Nathan – skrzywił się.
- Owszem, ty i Nathan – przyznałam spokojnie. – A jeśli chodzi o zaufanie… - zawahałam się. – Czasami nie ufam nawet sobie… - dokończyłam cicho, wyswobadzając się z ramion G.
- Boję się zapytać, co miałaś na myśli – powiedział po chwili milczenia.
- Nie pytaj – pokręciłam głową. – Nic się nie wydarzyło – dodałam szybko, widząc jego minę. – I nie wydarzy… - dokończyłam stanowczo. Bardzo chciałam w to wierzyć. Ale tak jak powiedziałam Callenowi: nie ufałam sobie do końca. Szczerze, to bardziej byłam pewna jego niż siebie.
- A jak pojawi się ktoś jeszcze, powiesz mi?
- Upadłeś na głowę? – wkurzyłam się. Złość wydała mi się lepsza niż przyznanie, że coś jest na rzeczy. Jak zwykle, instynkt Callena nie zawiódł.  – Co to w ogóle za pomysły? I przesłuchanie? Dopiero co wróciłam, a ty zamiast, nie wiem, zrobić coś, kolację na przykład, przesłuchanie mi urządzasz??
- Tak ci źle? – syknął. – Nikt cię tu nie trzyma na siłę!
- Owszem trzyma – odpowiedziałam, nieco spokojniej. Kilka razy już taka gadka była. Ścieraliśmy się częściej niż wyznawaliśmy sobie uczucie.
- Niby co? Brak możliwości przeprowadzki gdzieś indziej? – zadrwił.
- Moja wdzięczność za uratowanie życia – odcięłam się.
- To bardziej Carterowi powinnaś być wdzięczna – sarknął. – Może przeprowadź się do niego? – zaproponował złośliwie. – Na pewno się ucieszy…
- Chciałbyś?  - uniosłam brwi.
- Przynajmniej nie wrzeszczałabyś na mnie przy pierwszej nadarzającej się okazji…
- Przecież lubisz jak wrzeszczę – uśmiechnęłam się szelmowsko.
- Lubię jak krzyczysz – sprostował. – I nie na mnie tylko PRZEZE mnie…
- Więc już wiesz, że nie wdzięczność mnie tutaj trzyma…
- Seks? – teraz on uniósł brwi.
- Też – podeszłam bliżej. – I to, że cię kocham, G…
- Dziwnie to okazujesz…
- Może. Co nie zmienia moich uczuć do ciebie – stanęłam przed nim bliziutko. – A twoich do mnie…
- Taka jesteś pewna? – sięgnął ręką i pogłaskał mnie po policzku. – Uważaj, bo pewnego dnia zmienię zdanie…
- Wtedy będę się martwić – wzruszyłam ramionami. G popatrzył na mnie uważnie, po czym sięgnął i rozwiązał mi pasek od szlafroka. Przez chwilę patrzył uważnie na wyłaniające się z niego moje nagie ciało, żeby po chwili zsunąć mi go z ramion.
- Pokaż te żebra – rozkazał. Posłusznie uniosłam ręce i odsłoniłam siniaki. – Pięknie – mruknął. – Po prostu pięknie…
- Będziesz mnie tak oglądał cały wieczór? – zniecierpliwiłam się lekko.
- A co mam robić?
- Dobrze wiesz, co lubię – opuściłam ręce i objęłam go za szyję. – Bardzo dobrze wiesz… - wymruczałam mu wprost do ucha.
- Kobieto, co ty ze mną robisz – jęknął, po czym uwolnił się, odwrócił tyłem do siebie i klepnął w pośladek. – Marsz do łóżka!
Roześmiałam się i wykonałam polecenie. Z wielką ochotą i bez protestów.



2 komentarze:

  1. Nareszcie troche spokoju.. . Tylko nie przyzwyczajaj sie do spokojnego pisania... Od czasu di czasu fajnie sie przezucic, ale spokojna Olga to... Jak... Jak... Jak Gibbs nie walacy po glowie :-P czekam na Olge w D.C. I zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kłótnie z G maja być spokojne... tia... jasne :P Bardzo fajne opowiadanie, bo co tu dużo mówić - Olga i G :) Co ten Callen z nią ma - 3 światy. Em... Nico i Olga pod jednym dachem?! Alexandretto czy Ty wiesz co to by było?! Czekam na dalsze opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń