Strony

wtorek, 12 sierpnia 2014

Po prostu Olga. Epilog.

I tak dotarliśmy do końca aktualnej przygody Olgi. Cieszę się, że ten krótki cykl przypadł Wam do gustu :D I mam nadzieję, że kolejne również się spodobają, bo mam kilka pomysłów :D Więc, bójcie się :D
I oczywiście: zapraszam i gorąco polecam: drugie dziecko Chandni i moje :D Nasza (i mam nadzieję, że również Wasza) ulubiona trójka powraca i znów nie będzie ani łatwo, ani lekko, ale na pewno niebezpiecznie, ekscytująco, zabawnie i czasami wzruszająco :D Prolog u Chandni na blogu, więc czytajcie i komentujcie :D

Alexandretta

***

            Ładunki wybuchły dokładnie w wyznaczonym przez RJ czasie. Powietrzem wstrząsnął huk eksplozji, a z okien wyleciały szyby. Nie czekaliśmy dłużej. Poderwaliśmy się na nogi i wpadliśmy na teren posiadłości Hernandez’a. Musieliśmy działać z zaskoczenia, to była nasza jedyna szansa. Przeskoczyłam gruzy, w które miejscami zmienił się mur i pognałam do przodu. Adrenalina dodawała mi sił. Adrenalina i zrobiony wcześniej zastrzyk ze sporą dawką środka przeciwbólowego. Nie powinnam go brać, ale w zasadzie nie miałam wyjścia. Dlatego teraz praktycznie nie czułam bólu i nie przejmowałam się wcześniejszymi obrażeniami. RJ dotrzymywał mi kroku, ubezpieczaliśmy się wzajemnie, jednocześnie sprawdzając otoczenie i likwidując pojawiających się przeciwników. A pojawili się znacznie szybciej niż przewidywaliśmy. Ale było ich znacznie mniej niż ostatnio, chyba nie spodziewali się naszej wizyty. Na mój widok wydawali się zaskoczeni, co znaczyło, że jeszcze nikt nie odkrył mojej nieobecności. Najwyraźniej Attkinson chciał mnie skruszyć, zostawiając samą w lochu. To ich zaskoczenie dawało nam przewagę, nieznaczną, ale jednak. Nie zastanawialiśmy się nawet przez sekundę, od razu strzelaliśmy i udało nam się położyć ich całkiem sporą liczbę. Niektórzy byli ranni, niektórzy tylko oszołomieni, a niektórzy jedynie zaskoczeni. Strzelałam do nich z zimną krwią, wiedząc, że jeśli ja tego nie zrobię, to oni zabiją mnie. W pewnym sensie byłam usprawiedliwiona. Jednak nie do końca, ale nie zamierzałam teraz się tym przejmować. Ani nie zamierzałam się wahać. Podbiegliśmy do budynku i zatrzymaliśmy się przed wejściem. Zajęliśmy pozycje po obu jego stronach i popatrzyliśmy na siebie.
- Jak myślisz, ilu jeszcze ich tam zostało? – RJ sprawnie zmienił magazynek.
- Mam nadzieję, że niewielu. Naboje mi się kończą – sprawdziłam swoją broń i przeładowałam ją równie sprawnie.
- Na trzy – zakomenderował. Skinęłam głową. – Raz… dwa… trzy! – jednocześnie pchnęliśmy skrzydła drzwi, błyskawicznie cofając się do swoich kryjówek. Seria z broni maszynowej przecięła powietrze i wbiła się w posadzkę. Pokręciłam głową. RJ zrozumiał bez słów i powoli się wycofaliśmy. Pokazałam mu, że czas się rozdzielić i ruszyliśmy w przeciwnych kierunkach, obchodząc budynek. Schylałam się pod każdym oknem, ostrożnie zaglądając do środka. Dopiero któreś z kolei okazało się na tyle mocno zniszczone, że bez hałasu i większych obaw, mogłam wejść do środka. Szybko wspięłam się na parapet i zgrabnie wskoczyłam do wnętrza. Pokój był nieźle zniszczony, dziura zamiast okna to było tylko preludium. Połamane fotele, biurko, regały i rozrzucone wszędzie książki od razu uświadomiły mi, że trafiłam do biblioteki. Rozejrzałam się uważnie, ale nikogo w niej nie było. Za to był sejf, cały i nienaruszony. No tak, impet wybuchu był skierowany w inną stroną i nastawiony na zniszczenie budynku, a nie tego metalowego pudła.
- Nic nie szkodzi – wymruczałam pod nosem, chowając Sig’a za pasek spodni i klękając przed bryłą. Z wewnętrznej kieszonki kurtki wyjęłam małą kosteczkę, podłączyłam do niej dwa kabelki i niewielki wyzwalacz. Kiedy mini-ładunek był gotowy rozwinęłam resztę kabla i już chciałam się podnieść na nogi, kiedy zatrzymał mnie znajomy głos.
- Odpowiednia pozycja dla kobiety…
- George – błyskawicznie poderwałam się na nogi, jednocześnie odwracając się przodem i zasłaniając sejf. – Jak miło znów cię widzieć. Co ciekawego tym razem wymyśliłeś?
- Że chętnie wypróbowałbym tą pozycję z tobą, ale nie mam tyle czasu – odparł, jadowicie się uśmiechając. – Naprawdę, wielka szkoda, że nie spełniłem swoich zachcianek, kiedy byłaś nieprzytomna, albo słaba. Uwielbiam takie uległe kobiety – uśmiechnął się znacząco. Poczułam mdłości. - Broń! – miał w ręku Glock’a, więc posłusznie sięgnęłam po Sig’a i odrzuciłam go w bok. – Bardzo dobrze – pochwalił mnie. – A teraz jazda. Pomożesz mi stąd wyjść.
- Już się rozpędziłam – warknęłam. Nie miałam zamiaru być niczyją tarczą. Błyskawicznie skoczyłam w bok, jednocześnie naciskając guzik wyzwalacza. Huknęło, zadymiło się, a metalowe drzwiczki podskoczyły, wylatując z zawiasów. Wybuch na tyle zaskoczył Attkinsona, że ten na moment spuścił ze mnie wzrok. To wystarczyło. Rzuciłam się na niego, powalając go na podłogę i wytrącając z ręki pistolet. Jęknął, zderzenie z podłogą lekko go oszołomiło. Z całej dostępnej siły uderzyłam go pięścią w twarz, raz i drugi, ale chyba byłam zbyt słaba, bo moje ciosy nie zrobiły na nim aż takiego wrażenia, jak myślałam. Przygniotłam mu łokciem tchawicę, równocześnie szukając czegoś ciężkiego, żeby walnąć go w głowę i pozbawić przytomności. Najchętniej bym go zastrzeliła, ale uznałam, że to będzie ostateczność. Śmierć to zbyt szybkie i proste rozwiązanie dla takiego sukinsyna. Jednak zanim cokolwiek znalazłam, Attkinson zebrał się w sobie i mnie zrzucił. Poleciałam na plecy, lądując w rozwalonych książkach. Na nogi poderwaliśmy się jednocześnie.
- Ty suko! – wrzasnął i przystąpił do kontrataku. Parowałam jego ciosy z coraz większym trudem, bo był silniejszy ode mnie i zdecydowanie w lepszej formie. Może dlatego, że nie spędził kilkunastu godzin wisząc na haku w piwnicy. – Zabiję cię! – wydyszał, przypierając mnie do ściany. Łokciem. – Mogłem to zrobić od razu…
- Mogłeś – zgodziłam się z nim, z trudem łapiąc powietrze. Po czym wzięłam zamach i władowałam moje kolano w jego najbardziej czułe miejsce. George zamarł na moment, a potem zwinął się i z jękiem pełnym bólu opadł na kolana. Roztarłam szyję, po czym stanęłam za nim i złapałam go za włosy. – Ale nie zrobiłeś tego – wycedziłam mu prosto do ucha. – A ja nie zostawiam sobie wrogów za plecami. Zwłaszcza takich jak ty, George… - z tymi słowami sięgnęłam po nóż ukryty do tej pory pod kurtką i jednym płynnym ruchem poderżnęłam mu gardło. W ust Attkinsona wydobyło się rzężenie, a kiedy go puściłam, po prostu zwalił się na podłogę.
- Dziewczyno – od drzwi dobiegł głos RJ, pełen zdumienia. – Kim ty jesteś?
- Ja? – wytarłam nóż o koszulę Attkinsona i schowałam go. Po czym wygrzebałam mu z kieszeni mój zegarek i telefon. G-shock wrócił na nadgarstek, a smartfona wsunęłam do kieszeni i dopiero wtedy popatrzyłam na mojego partnera. – Jestem Olga. Po prostu Olga…

***

            RJ zaparkował pod domem G i popatrzył na mnie uważnie. Odwzajemniłam spojrzenie. Nasz powrót był milczący i pełen napięcia. Może dlatego, że głównie spałam. Wydarzenia, w których uczestniczyliśmy też nie nastrajały do pogawędek. Mimo wszystko, nie czułam się zbyt komfortowo przypominając sobie, jak łatwo uległam mojemu partnerowi.
- Będę się musiała gęsto tłumaczyć – mruknęłam, przeglądając się w samochodowym lusterku i  podziwiając swoje podbite oko.
- Wie? – RJ nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Wie. Sam jest agentem – wyjaśniłam. – Tylko ostatnio bywa… przewrażliwiony.
- Przewrażliwiony? – uniósł brwi.
- Mhm… Pół roku temu… - przełknęłam ślinę. Nadal nie potrafiłam  spokojnie mówić o Murmańsku. – Prawie zginęłam. To dzięki G i jego uporowi wróciłam żywa. I dzięki komuś jeszcze… - uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie Nathana. – Nieważne – szybko odpędziłam wspomnienia. – Nie powinniśmy byli…
- Wiem – przerwał mi. – Ale nic nie poradzę, że tak na mnie działasz. Jeśli uważasz, że nie… - zawahał się. – Jeśli nie chcesz ze mną pracować, złożę wniosek o przeniesienie…
- Zgłupiałeś?? – zdenerwowałam się. – Kto powiedział, że nie chcę?? Chcę! Uważam, że świetnie nam poszło! No, może z wyjątkiem moich siniaków…
- Jesteś pewna? – wyglądał na zaskoczonego.
- Absolutnie – przytaknęłam. – Ale nie licz, że pójdę z tobą do łóżka – pogroziłam mu palcem.
- A ty nie licz, że przestanę próbować cię tam zaciągnąć – wykonał identyczny gest. Zaśmiałam się.
- Przyjaźń? – wyciągnęłam rękę.
- Przyjaźń – uścisnął mi dłoń. – Ale z podtekstem seksualnym – w odpowiedzi trzepnęłam go w ramię. I dokładnie w tym momencie, ktoś zapukał w szybę od strony pasażera. Odwróciłam się, od razu sięgając po broń.
- G! – krzyknęłam, błyskawicznie wyskakując z wozu. – Czego mnie straszysz?? – rzuciłam mu się na szyję, chociaż nie wyglądał na bardzo stęsknionego.
- Właśnie wróciłem – uwolnił się z moich ramion. – Zobaczyłem wóz i ciebie. Zastanawiałem się, dlaczego nie wysiadasz…
- Zagadaliśmy się trochę – wyjaśniłam.
- Przedstawisz nas? Czy jest to kolejna rzecz w twoim życiu, do której nie będę miał dostępu? – był złośliwy, co nieco mnie zaskoczyło.
- Ja też się cieszę, że cię widzę – odpowiedziałam, nieco zaskoczona jego tonem. – A to było wredne…
- Jakiś problem? – RJ wyczuł napięcie, bo podszedł z niezbyt zachęcającą miną.
- Żaden problem, koleś – Callen wyprostował się, a ja instynktownie stanęłam między nimi. Nie potrzebowałam dodatkowych atrakcji w postaci bójki.
- G, to mój nowy partner – wycedziłam przez zęby. – RJ. Mój przyjaciel, G Callen – przedstawiłam ich sobie. Podali sobie ręce, ale wyczułam, że to raczej próba sił niż dobre wychowanie.
- Jak misja? – Callen zwrócił się do mnie, ale nie odrywał wzroku od RJ.
- Ściśle tajna – mój partner odpowiedział szybciej niż ja. – Ale poszła znakomicie, dzięki, że pytasz.
- Właśnie widzę – prychnął Callen jadowicie.
- Masz jakieś wątpliwości? – w głosie RJ zabrzmiała dość niebezpieczna nuta. Nikt nie lubi jak kwestionuje się jego umiejętności.
- Moje wątpliwości wzbudza fakt, że pracując z tobą, Olga wróciła z poobijaną twarzą – syknął, coraz bardziej wściekły Callen.

- Dość! – warknęłam. – Zachowujecie się jak dwa koguty walczące o swoją własność! – obeszłam samochód i z bagażnika wyciągnęłam swoją torbę. – Mam ochotę obu was kopnąć w dupę! – odwróciłam się i szybkim krokiem poszłam w stronę domu. Żaden z nich mnie nie gonił, więc nie zatrzymywana weszłam do środka i z całej siły huknęłam drzwiami. Rzuciłam torbę na podłogę i pobiegłam do sypialni. Nagle bardzo zachciało mi się płakać.

4 komentarze:

  1. Bardzo interesujace zakonczenie. Nie moge doczekac sie nastepnych opowiadan.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna akcja na zakończenie :) Super historia i jeszcze nie raz pewnie G i RJ zetrą się ze sobą :D Serio, musi pogadać z kilkoma osobami ale już Nico się o to postara :d Aż się boję co jeszcze dla Olgi zaplanowałaś i z niecierpliwością czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh dwa koguciki mnie rozwaliły faceci jak poczują zagrożenie od razu stroszą piórka... A tak trochę bardziej serio, to było świetne zakończenie, jego minusem jest tylko fakt, że jest zakończeniem ;) Ciekawa jestem w co jeszcze się Olga wpakuje i z wrodzoną gracją wybrnie jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahaha Callen jest moim mistrzem, uwielbiam go takiego :D nie mówię o tym rozdziale tylko, ale całościowo :) Olga..ona na pewno coś jeszcze wyrobi, a my będziemy miały co czytać :D

    Tak, powróciłam do żywych :D

    OdpowiedzUsuń