Strony

wtorek, 29 lipca 2014

Po prostu Olga. Część czwarta.

          Nie mam pojęcia jak długo byłam nieprzytomna. Obudziła mnie lodowata woda wylana wprost na moją głowę. Poderwałam się gwałtownie, a raczej zrobiłabym to, gdyby nie krzesło, do którego byłam przywiązana. Ale i tak na moment zabrakło mi tchu. Przede mną stał Attkinson w towarzystwie jednego z goryli Hernandez’a.
- Rozwiąż ją – polecił mu sucho, co ten natychmiast zrobił. Już po chwili stałam na własnych nogach, zastanawiając się, co tym razem mnie czeka. – Idziemy – zakomenderował, więc popychana przez ochroniarza (który jak na moje oko raczej był żołnierzem Attkinson’a) powoli ruszyłam. Wyszliśmy z pokoju i korytarzem skierowaliśmy się w głąb budynku. Kilka chwil później Attkinson otworzył metalowe drzwi i znaleźliśmy się w niewielkim, ciemnym pomieszczeniu. Tu też śmierdziało stęchlizną, było duszno, a w powietrzu unosiły się drobinki kurzu. Cela (to chyba najwłaściwsze określenie) była pusta, bo naga żarówka u sufitu to przecież żadne umeblowanie. George skinął na swojego pomocnika, a ten podprowadził mnie na środek pomieszczenia, przeciął więzy krępujące moje dłonie, po czym bardzo sprawnie przywiązał do wielkiego haka wiszącego na metalowym łańcuchu. Pozycja była cholernie niewygodna, co prawda nie musiałam wspinać się na palce, żeby utrzymać równowagę i nie zawisnąć, ale i tak już wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam. Poza tym nie miałam pojęcia, co ciekawego dla mnie przygotowali.
- I co teraz? – zapytałam, patrząc na Attkinsona z nieukrywaną pogardą.
- Teraz sobie powisisz – uśmiechnął się szeroko. – A potem… potem zobaczymy – obaj wyszli i zostałam sama. Zamknęłam oczy. Było źle. I gdzie, do jasnej cholery, jest RJ???


Retrospekcja piąta

            Po powrocie do chatki natychmiast zamknęłam się w łazience. Musiałam przez chwilę pobyć sama, pomyśleć, spróbować odzyskać równowagę, a obecność RJ temu nie służyła. Umyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Patrzyłam w swoje odbicie, widziałam swoją buzię, znacznie szczuplejszą niż kilka miesięcy temu, dzięki czemu moje czarne oczy wydawały się dużo większe niż w rzeczywistości. Regularne brwi, nos całkiem zgrabny (może nieco zbyt ostry, ale cóż…), lekko wystające kości policzkowe, pełne usta, kiedyś znacznie bardziej skore do uśmiechu… Czarne, lekko zakręcone, krótkie włosy dopełniały obrazu kobiety twardej i zdecydowanej. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Czy byłam ładna? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Podobałam się mężczyznom, widziałam to i nie raz, nie dwa wykorzystywałam. Nie byłam święta, chodziłam do łóżka z wieloma facetami, z różnych powodów, nie tylko dla przyjemności. Ale rzadko który wzbudzał we mnie takie pożądanie. Właściwie było tylko kilku, przy których nie umiałam się opanować, którzy działali na mnie w tak gwałtowny sposób. Cała reszta, owszem, dobrze wywiązywała się z zadania, ale o takiej namiętności nie było mowy. Jeszcze raz ochlapałam się zimną wodą, jeszcze raz spojrzałam w lustro. Ogarnij się, Olga! Nie wolno ci! Nie możesz iść do łóżka z RJ! Jest twoim partnerem, nie kochankiem! Łajałam się w myślach stanowczo i bezlitośnie. Poza tym, masz kogoś. Kogoś, komu na tobie zależy, który cię kocha, do cholery! I kogo ty też kochasz! Podobno… zacisnęłam palce na krawędzi umywalki na wspomnienie G. Wcale nie było dobrze między nami, musiałam w końcu przyznać to sama przed sobą. Miłość niczego nie gwarantowała. Wiedziałam o tym, nauczona doświadczeniem. Im bardziej mi zależało, tym było gorzej. Zawsze. A potem był krach, rozczarowanie i ból. Tym większy, że zazwyczaj towarzyszyło mu poczucie winy, że znów wszystko spieprzyłam. Dość! Skarciłam się w myślach. Nie teraz!
            Wyszłam z łazienki uspokojona tylko troszkę. Rozmyślania o G wcale mi nie pomagały. Wtedy, w Murmańsku, owszem. Myśl o Callenie, że przyjdzie, że mnie znajdzie i uwolni z rąk tego szaleńca była jedyną, która trzymała mnie przy życiu. Ale od tego czasu dużo się zmieniło, pomimo naszych rozmów i deklaracji oddaliliśmy się od siebie strasznie. G miał żal, że wróciłam, ja, że nie stara się mnie zrozumieć. Praca też nie sprzyjała naszym relacjom, praktycznie się nie widywaliśmy. Uciekałam od niego. A on dobrze o tym wiedział i nie mógł się z tym pogodzić. Ani temu zapobiec.
- Wszystko gra? – RJ przyjrzał mi się uważnie. – Strasznie blada jesteś…
- Nic mi nie jest – potrząsnęłam głową, starając się odpędzić natrętne myśli. – Lepiej weźmy się do pracy, bo czas ucieka… - mój partner skinął tylko głową i zaczął rozkładać sprzęt.

            Do wieczora czas zleciał nam błyskawicznie, analizowaliśmy wszystkie zebrane informacje i ustalając plan wejścia na teren posiadłości Hernandez’a. Musieliśmy odzyskać te przechwycone akta i zdawaliśmy sobie sprawę, że to nie będzie łatwe i przyjemne. Ale udało nam się nakreślić szkic działań, pozostało tylko dopracować szczegóły i zebrać dodatkowe dane, żeby nie wejść w pułapkę. I nie skończyć jak specjalna grupa uderzeniowa, czyli w trumnach.

            Wyszłam na werandę i usiadłam na stopniu. Noc była ciepła, na niebie lśniły gwiazdy, a księżyc wydawał się znacznie większy niż zazwyczaj. Zapatrzyłam się w ciemność, byłam już nieźle zmęczona tą burzą mózgów. Chciałam się wyciszyć, odetchnąć, nie myśleć o niczym. Co nie było łatwe, bo po całym dniu spędzonym z RJ, dyskusjach, przekomarzaniach i wspólnych posiłkach, natrętnie wracało do mnie wspomnienie jego ust na moich. I jego rąk pod moja bluzką.
- Olga, nie możesz – wymamrotałam do siebie.
- Czego nie możesz? – głos za plecami całkowicie mnie zaskoczył. Mój instynkt chyba przytłumiło pożądanie, skoro go nie wyczułam.
- Długo tu stoisz? – zapytałam, podrywając się na nogi.
- Kilka chwil – RJ wzruszył ramionami i podszedł do mnie. Stanął blisko. Zbyt blisko, bo czułam jego zapach. Nie wody po goleniu, nawet nie żelu pod prysznic. Czułam zapach mężczyzny, drapieżnika, jakby był na polowaniu, a adrenalina temu towarzysząca uwolniła się i teraz wisiała w powietrzu. – Czego nie możesz? – powtórzył pytanie.
- Iść z tobą do łóżka – palnęłam z grubej rury. Co miałam do stracenia??
- A chciałabyś? – zmrużył oczy.
- Nie ma znaczenia – rzuciłam twardo. – Nie możemy i już!
- Dlaczego? – przysunął się jeszcze bliżej. Tak, że praktycznie się dotykaliśmy. – Dlaczego nie możemy? Jesteśmy tu, sami, lubimy się, podobamy się sobie… - wyciągnął rękę i palcem przesunął po moim policzku. Chciałam się odsunąć, ale nie mogłam. W jego głosie i ruchach było coś hipnotyzującego.
- Nie sypiam ze swoimi partnerami…
- Nie? – uniósł brwi i powtórzył wcześniejszy gest.
- W co ty grasz, RJ? – zapytałam cicho.
- To nie gra, dziewczyno – wyjaśnił, chyba rozbawiony. – To pożądanie w czystej postaci… Pozwól mi pokazać, jak bardzo na mnie działasz… - jego palec powędrował niżej. Szyja, obojczyk, rowek między piersiami. Zatrzymał się na moment, jakby czekając, co zrobię. Nie zrobiłam nic, nie byłam w stanie. Tylko zaczęłam szybciej oddychać. Wyczuł to, bo ruszył dalej. Brzuch, biodra… W końcu jego dłonie wylądowały na moich pośladkach. Złapał mnie i przyciągnął do siebie, lekko je ściskając. Wyrwało mi się westchnienie, co skomentował lekkim uśmiechem. – Przecież też tego chcesz… - pochylił się i mnie pocałował. Z trudem się odsunęłam.
- Dlaczego tak ci na tym zależy?
- Nie wiem… Pragnę cię, Olga – wyszeptał, gładząc mój pośladek, a jego druga ręka powędrowała wyżej i zatrzymała się na moim karku. Palcami przesunął tuż przy nasadzie włosów, powodując u mnie gęsią skórkę. – Ty też mnie pragniesz. Nie zaprzeczaj… - dodał szybko widząc, że chcę coś powiedzieć.
- Nie mam zamiaru – odparłam cicho. – Działasz na mnie jak żaden inny mężczyzna – to była prawda. – Ale to nie oznacza, że od razu pójdziemy do łóżka…
- Nie?
- Nie.
- To nielogiczne – przesunął wargami po mojej skroni. Trzymał mnie w ramionach, delikatnie pieszcząc. – I niehumanitarne.
- Nie przekonasz mnie… - usiłowałam być twarda, ale tak naprawdę topniałam jak wosk pod wpływem jego dotyku.
- Jeszcze zobaczymy… - roześmiał się. Po czym znów mnie pocałował. Tym razem mocniej i bardziej stanowczo. Oddałam pocałunek. Wiem, to było sprzeczne z tym, co przed chwilą powiedziałam, ale nie potrafiłam się oprzeć. Smakował wspaniale i wspaniale całował. Dopiero po długiej chwili (która dla mnie i tak trwała za krótko) oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy, obojgu nam błyszczały oczy i oboje czuliśmy pożądanie, które wręcz namacalnie unosiło się wokół nas.
- Nie, RJ – wydusiłam z siebie z trudem.

- Dobrze – poddał się i mnie puścił. – Ale nie myśl, że nie będę próbował… - odwrócił się i wszedł do domku. Zostałam sama. Odetchnęłam głęboko, chcąc uspokoić rozszalałe emocje. Co się ze mną dzieje???


2 komentarze:

  1. Oj Olga, Olga! Ty zawsze w coś wdepniesz! Ciekawe co dla niej szykuje Attkinson i gdzie podział się RJ? A właśnie, niech on zabiera łapska od Olgi! Ratować może ale nie podrywać! A Oldze przyda się ale terapia. Czekam na ciag dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Od razu po powrocie do domu wlaczam interent i ... cala sennosc mija. Olga dobrze robi, a RJ moglby uszanowac jej decyzje. Niecierpliwie czekam na nexta.
    P/s Max za 2 dni bedzie u mnie nowa notka.

    OdpowiedzUsuń