Strony

środa, 23 lipca 2014

Po prostu Olga. Część trzecia.

Retrospekcja czwarta.

            Obserwowaliśmy hacjendę handlarza starając się sprawiać wrażenie turystów. Wiem, mało odkrywcze… Znaleźliśmy nawet świetny punkt obserwacyjny na pobliskim wzgórzu. Mieliśmy stamtąd doskonały widok na całą posiadłość, najbliższą okolicę i drogi dojazdowe. Było nawet widać kawałek pobliskiej wioski, a w oddali plażę i wybrzeże. Kilka dni takich wycieczek przyniosło całkiem dobre rezultaty. A ponieważ nie kontaktowaliśmy się z lokalnymi agentami, wszystkiego musieliśmy domyślać się sami. I sami wyciągać wnioski. Tego dnia też rozłożyliśmy nasz sprzęt i oddaliśmy się pracy. Na zmianę jedno z nas obserwowało i robiło notatki, drugie wpisywało wszystko do komputera, analizowało i wyciągało wnioski. Do czasu.
- Mamy towarzystwo – rzucił nagle RJ, wyostrzając obraz w lornetce. – Jeep i trójka ludzi…
Szybko zamknęłam laptopa i ukryłam go w przepastnej torbie, RJ zrobił to samo z lornetką i notatnikiem, dodatkowo przykrył całość drugim kocem i ręcznikami.
- Co robimy? – wyciągnęłam się na kocu i sięgnęłam po leżącą obok książkę.
- Coś najbardziej prawdopodobnego – odparł, po czym przysunął się do mnie. Spojrzałam zaciekawiona, co wymyślił, ale tego się nie spodziewałam. RJ błyskawicznie przykrył mnie swoim ciałem i zaczął całować. Osłupiałam, kiedy jego usta pierwszy raz dotknęły moich. A zaraz potem poczułam gorąco i żar w dole brzucha. Nie ma co ukrywać, facet działał na mnie jak rzadko który. Mój opór stopniał bardzo szybko, zaczęłam oddawać pocałunki z taką pasją, jakbym nie uprawiała seksu od co najmniej stu lat. Rozchyliłam wargi, język RJ natychmiast wślizgnął się do moich ust i podjął szaleńczy taniec. Odpłynęłam. Przestałam odbierać otoczenie, ważne było tylko to, co działo się między nami. Moje ciało reagowało na bliskość tego mężczyzny bardzo intensywnie, a każdy jego dotyk odbierałam kilkanaście razy silniej, niż zwykle. Dlatego, kiedy jego dłonie wsunęły się pod moją bluzkę, pogładziły brzuch, żeby za chwilę objąć moje piersi, nie zaprotestowałam. Wręcz przeciwnie. Jęknęłam z zachwytem i wygięłam się delikatnie, żeby ułatwić mu dostęp. Pieścił mnie przez materiał stanika, moje sutki skurczyły się i stwardniały. I czekały na więcej. Na usta i język. Zresztą, ja też nie pozostałam mu dłużna, wsunęłam ręce pod jego koszulkę i z prawdziwą przyjemnością gładziłam plecy, boki, aż w końcu dotarłam do klatki piersiowej. Był wspaniale umięśniony, wiedziałam to, bo już widziałam go półnago, ale dotykanie go to było coś niesamowitego. Czułam jego skórę, miejscami szorstką lub poznaczoną bliznami, czułam jego napięte mięśnie, a po kilku sekundach wyraźnie poczułam jak robi się coraz twardszy, a jego spodnie się wybrzuszają. Rozłożyłam szerzej uda, z czego natychmiast skorzystał, układając się między nimi. Wsunął mi rękę pod głowę i złapał za kark, unieruchamiając mnie. Teraz nie mogłam uciec, poza tym, wcale nie chciałam… Trzymał mnie mocno, pożerał moje usta, pieścił piersi, a ta jego stanowczość podniecała mnie jak diabli. Byliśmy tak zajęci sobą, że w ogóle nie dotarło do mnie, że obok zatrzymało się auto, a siedzący w nim ludzie przyglądają się nam i najwyraźniej komentują zaistniałą sytuację. Głośne śmiechy i niewybredne odzywki po hiszpańsku wpadły mi w ucho, ale nie byłam w stanie zareagować na nie w jakikolwiek sposób. Nie wiedziałam, czy RJ też ich nie słyszy, bo tak jest pochłonięty naszą grą, czy wręcz przeciwnie, słyszy bardzo dobrze, ale ma to gdzieś. W końcu odjechali, a usta mojego partnera zsunęły się niżej. Poczułam je na szyi, a po chwili mokry ślad miałam na obojczyku i w zagłębieniu dekoltu. Westchnęłam głośno, to było bardzo, ale to bardzo przyjemne uczucie. Żar w dole brzucha przeniósł się jeszcze niżej, czułam wilgoć między udami i ogromne pożądanie. Chciałam kochać się z RJ tu i teraz. Sam RJ czuł chyba podobnie, bo zaczął całować moje piersi przez koszulkę, chwycił zębami sterczący sutek, znacząc na materiale mokry ślad. Mój jęk, kiedy to zrobił, paradoksalnie mnie otrzeźwił. Otworzyłam oczy i spojrzałam w dół.
- RJ – wymamrotałam zachrypniętym głosem. – RJ, pojechali…
- I? – on też wymamrotał, spomiędzy moich piersi. – Dziewczyno, jesteś taka słodka…
- RJ, proszę – jęknęłam znów.
- O co prosisz? – uniósł głowę i spojrzał mi w oczy. W jego wzroku dostrzegłam pożądanie. I frustrację. Chyba dotarło do niego, co właśnie robimy i jakie to może mieć konsekwencje. A jednocześnie pragnął tego równie mocno jak ja. – Żebym przestał? Czy żebym kontynuował?
- Żebyś… - zawahałam się, a on roześmiał się cicho. - …przestał – wydukałam z siebie.
- Jesteś pewna? – znów to spojrzenie. Skinęłam głową. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa więcej. Westchnął przeciągle, ale stoczył się ze mnie i położył obok, na brzuchu. – Dziewczyno, daj mi chwilę…

***

            Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie tej sytuacji. Była dziwna, szaleńcza i bardzo namiętna. Byliśmy tak przekonywujący, że ludzie Hernandez’a po chwili zostawili nas w spokoju, przekonani, że natknęli się na kolejną napaloną parę. W jednym mieli rację: byliśmy napaleni jak diabli. I oboje wiedzieliśmy, że to niedobrze.
            Moje rozmyślania przerwało kolejne pojawienie się Hernandez’a. Jak zwykle w towarzystwie jednego ze swoich ochroniarzy. Jakby byli nierozłączni.
- Namyśliłaś się? – zapytał stając przede mną.
- Nie mam nad czym – odpowiedziałam. – Coś ci się pomyliło. Zabłądziłam…
- Przestań kłamać! – wrzasnął, przerywając mi. Popatrzyłam na niego beznamiętnie. Takie wrzaski już dawno przestały na mnie robić wrażenie.
- Nie kłamię – zaprzeczyłam spokojnie. – Nie krzycz, nie jestem głucha – dodałam z niesmakiem.
- Posłuchaj uważnie, dziwko – wysyczał, pochylając się lekko w moją stronę. – Zacznij gadać, bo pożałujesz!
- Wiesz co? Masz rację – popatrzyłam kpiąco. – Jestem tajną agentką amerykańskiego wywiadu. Przyjechałam tu rozwalić twój biznes. Zastrzel mnie, będzie po kłopocie – zaproponowałam. Chyba go zaskoczyłam. A po chwili dotarło do niego, że to był sarkazm. Popatrzył  na mnie z zastanowieniem, po czym wyciągnął rękę w stronę swojego ochroniarza. Ten podał mu niewielki nóż, którego ostrze Hernandez zbliżył do mojej twarzy. Serio?? pomyślałam, bo sytuacja wydała mi się dziwnie absurdalna. Facet nie wyglądał na obytego z białą bronią, w jego ruchach dostrzegłam pewną nerwowość.
- Mów, albo rozoram ci twarz – zagroził. Uniosłam brwi.
- Wiesz – poprawiłam się na krześle, jednocześnie lekko się odsuwając. – Z twoich działań wieje amatorszczyzną…
- Co? – zdębiał, opuszczając rękę.
- Amatorszczyzna – powtórzyłam. – Nigdy wcześniej tego nie robiłeś, prawda? Nie więziłeś nikogo. Ani nie przesłuchiwałeś. Akcją na spec-oddział też nie ty dowodziłeś. I nie wymyśliłeś tego całego planu…
- Brawo – zza drzwi dobiegł mnie męski głos, a po chwili w pomieszczeniu pojawiła się jeszcze jedna postać. – Nie sądziłem, że tak szybko się domyślisz…
- George Attkinson – rozpoznałam wchodzącego od razu. Były agent. Miałam z nim wątpliwą przyjemność spotkać się raz podczas mojej pracy. Już wtedy był niezłym sukinsynem. – Kto tym razem zapłacił najwięcej?
- Olga Lenkov – ukłonił się kpiąco. – Tym razem Chińczycy…
- Chińczycy? – cmoknęłam z dezaprobatą. – Podobno ich nie lubisz… Ach, nie – gdybym mogła uderzyłabym się w czoło. – Przecież to nie ma znaczenia. Ty nikogo nie lubisz… I nikt nie lubi ciebie – dodałam złośliwie.
- Jak zwykle niewyparzony język – odszczeknął się. – Uważaj, żebym ci go nie obciął – zagroził. Przełknęłam ślinę. W przeciwieństwie do Hernandez’a, Attkinson byłby do tego zdolny. – Mów, po co przyjechałaś.
- Na wakacje.
- Jasne – zaśmiał się drwiąco. – A ja jestem Matka Teresa… Mów, Olga – podszedł i złapał mnie za brodę. – Nie zmuszaj mnie, żebym użył środków przymusu, wiesz, że tego nie lubię…
- Nie wiem – wyrwałam się gwałtownie. – Nie znam cię. Ale i tak cię nie lubię…
- Na pewno czytałaś moje akta przed tamtą operacją – uśmiechnął się. – A twoja pamięć jest już legendarna. Nic się nie zmieniło…
- To było dawno – popatrzyłam mu w oczy. – I zmieniło się bardzo dużo. Przestałam zawracać sobie głowę takimi śmieciami jak ty… - już wiedziałam, że popełniłam błąd mówiąc to. W oku George’a niebezpiecznie błysnęło, wziął szeroki zamach i wyrżnął mnie w twarz. Moją głowę odrzuciło, poczułam metaliczny smak w ustach, kiedy zęby przecięły dolną wargę.
- Uważaj, co mówisz – syknął. – W przeciwieństwie do Hernandez’a JA umiem tego używać – pokazał palcem na nóż.
- Śmiało – skrzywiłam się, bo warga bolała. – Im szybciej, tym lepiej…
- Nie będzie szybko – roześmiał się. – Będzie długo i boleśnie. Aż wyśpiewasz wszystko, co wiesz. I nikt cię nie uratuje z moich rąk, bo kiedy w nie wpadniesz, będziesz błagała, żebym przestał. Albo żebym cię zabił…
- Nigdy – popatrzyłam mu prosto w oczy. – Nigdy… - powtórzyłam. Wiedziałam co mówię. Już nigdy nie będę nikogo błagała. Zrobiłam to raz i obiecałam sobie, że prędzej dam się zabić, niż znów poproszę o łaskę.

- Przekonamy się – odwzajemnił spojrzenie. Po czym znów się zamachnął i jego pięść wylądowała na mojej skroni. Odpłynęłam.

3 komentarze:

  1. RJ łapy przy sobie! Olga nakopać do tyłka! Muszę stanąć w obronie biednego G! Rozdział świetny :) I jak zwykle znęcasz się nad moją Olgą. Mam nadzieję, że szybko ją odnajdą i co z RJ'em? Pisz szybko bo mnie ciekawość zeżre :D Niech Wen będzie łaskawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj ta Olga. Szczerze? Czasami moglaby sie zamknac :-P oczywiscie zaruje. Wszyscy lubimy pyskata Lenkov. Czekam na nexta i zapraszam do mnie:
    next-story-of-agents.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, Olga nie umie NIE pyskować :D Taki jej urok. Sarkazm i kpina to jej drugie imię - ma to po mnie :DDDD
    Chandni, no znęcam się. I wiem, wiem - trochę ich poniosła, ale musiałam odrobinę seksu wprowadzić, bo ostatnio posucha była :DDD
    Cieszę się, że się podoba, bo szykuję kolejne niespodzianki :D

    OdpowiedzUsuń