Strony

czwartek, 4 kwietnia 2013

Callen, G. - part two.



Parking niedaleko restauracji Mr Fancy Pants Chicken

Ogrodzony siatkowym płotem parking wyglądał najdoskonalej zwyczajnie. Samochód, z G i Samem za kierownicą, zatrzymał się tuż przy bramie.
- Tam – Callen pokazała palcem szukany przez nich wóz.
- Furgonetka stoi na parkingu – Hanna przekazał informację pozostałym agentom.
- Przyjęłam – w słuchawce rozległ się głos Nell. – Też ją widzimy.
Sam i G wyskoczyli z auta, za nimi zatrzymał się wóz Kensi i Deeks’a. Cała czwórka dobyła broni i ruszyła w kierunku furgonu. Pierwszy podszedł G, zaraz za nim Sam, pozostała dwójka skierowała się ku tyłowi.
- Czysto! – zawołał Callen, zaglądając do szoferki. Nic w niej nie było. Ani nikogo.
- Dajesz – prawie równocześnie odezwał się Marty, kiwając głową w kierunku swojej partnerki. Kensi bez namysłu otworzyła jedne skrzydło tylnych drzwi i z bronią gotową do strzału zajrzała do środka. Deeks zrobił to samo, otwierając ich drugą część. – Czysto! – krzyknął informująco do kolegów. Sam i G od razu do nich podeszli, uważnie oglądając pustą już furgonetkę. Hanna założył rękawiczkę i przesunął palcem po obrzeżach bagażnika. Kiedy na dłoni został mu biały proszek, po prostu go powąchał.
- Co to jest? – zapytał Deeks, chowając broń do kabury.
- Azotan amonu – odpowiedział mu kolega.
- Nawóz do produkcji materiałów wybuchowych? – Marty wolał się upewnić.
- Które zabiły sto siedemdziesiąt osób w zamachu w Oklahoma City – wtrąciła Kensi.
- I czeczeński ekstremista woził to po mieście... – Callen powiódł wzrokiem po twarzach pozostałych agentów. Wszyscy mieli poważne miny, bo do każdego dotarł sens ich znaleziska.

OPS

Po powrocie do biura zespół natychmiast zgromadził się w pokoju operacyjnym, wokół interaktywnego stołu, który stał tam od początku istnienia tej siedziby.
- Laboratorium policyjne potwierdziło podejrzenia Sama – mówił właśnie Eric. – To ślady azotanu amonu.
- Na bieżniku opony było włókno celulozy – Nell wrzuciła na duży ekran wyniki analizy kryminalistycznej. – W zasadzie to jest masa zrobiona z makulatury. W Los Angeles są trzy zakłady recyklingowe, wszystkie w centrum – teraz pojawiła się mapa miasta z zaznaczonymi punktami, o których mówiła.
- Dwa działają, ale trzeci splajtował ponad rok temu – dodał Eric. – Z powodu pogorszenia się koniunktury – analityk dołożył kolejne zdjęcia.
- Właścicielem jest Czeczeniec, Akmed Movladiev – uzupełniła Nell – Który powrócił do Czeczenii, gdy jego interes zbankrutował...
- To mi coś przypomina, panie Deeks – Hetty spojrzała na policjanta. – Moje najszczersze kondolencje.
- Moja rybka ma się dobrze – zaprotestował Marty stanowczo. – Chyba – dodał trochę ciszej, pod wpływem spojrzenia swojej szefowej.
- Z naszych informacji wynika – Nell cierpliwie przeczekała tę wymianę zdań. – Że pan Movladiev utrzymywał bliskie kontakty z ojczyzną, łącznie z podejrzanymi związkami z Haqqani Network.
- Na zdjęciu satelitarnym widać, że światło się świeci – zauważył Sam, przyglądając się obrazom na plazmie.
- Na wczorajszych zdjęciach widać jak furgonetka wjeżdża do budynku – Eric dołożył nowsze. – I wyjeżdża chwilę później.
- Prawdopodobnie w celu rozładunku azotanu amonu – odezwała się Kensi.
- Potem porzucili furgonetkę, bo gdyby policja powiązała ją ze strzelaniną, cała operacja wzięłaby w łeb – Sam pokręcił głową.
- Wkraczamy i rozbijamy komórkę? – Deeks spojrzał pytająco na Hetty.
- Jeszcze nie – odparła zapytana. – Większość komórek jest podzielona, jeśli za wcześnie naświetlimy ich operację, to mogą zadziałaś inni spiskowcy.
- Co może być celem terrorystów w LA? – G zwrócił się do pary analityków.
- Premier Izraela będzie w tym tygodniu w Muzeum Tolerancji – pierwsza odezwała się Nell, po kilkunastu sekundach wyszukiwania. – Pisarz Ephrain Nabeel będzie na Uniwersytecie Braddock’a dawał wykład o swojej książce „Niewierny: Opowieści o zreformowanym Muzułmanine”.
- Były Sekretarz Stanu George Schultz będzie przemawiał w Bibliotece Reagan’a – Eric znalazł ostatnią, interesującą ich rzecz.
- O czym myślisz, Hetty? – Sam spojrzał bystro na ich szefową.
- Myślę, że pora na starą, dobrą obserwację – odparła Lange, w zamyśleniu pocierając palcem brodę. – Zobaczymy, co wypłynie…
- Stara, dobra obserwacja? – G z uśmiechem rozejrzał się po pomieszczeniu. To były metody, które lubił najbardziej.

Przed zakładem recyklingowym, Commercial 810

Zespół, podzielony na pary, zajął wyznaczone pozycje. Sam i G bezpośrednio przed budynkiem, Kensi i Deeks z drugiej strony, od bardziej uczęszczanej ulicy. Dzięki temu agenci mieli oko na wszystkie wejścia i wyjścia z zakładu oraz na okolicę. Jak na razie, było cicho i spokojnie.
- Eric, macie coś? – G poprawił się na siedzeniu samochodu.
- Z budynku nie wychodzi sygnał internetowy ani komórkowy – w słuchawce rozległ się głos zapytanego.
- Nawet przy wyłączonych telefonach powinniśmy coś mieć – wtrąciła Nell.
- Czyli nie używają komórek – Callen spojrzał na Sama. – Co raczej nie wchodzi w grę. Albo wyjęli baterie.
- Na pewno są doświadczeni – przytaknął jego partner. – Technologia zredukowana do minimum, żeby nie można ich namierzyć. Mądrze.
G westchnął. Może i mądrze, ale dla nich to nie była dobra wiadomość.

Z drugiej strony, Kensi i Deeks, siedzieli w białym Cadillaku, ukochanym autku agentki i jak zwykle sobie docinali.
- Dużo myślałem o mojej rybce – mówił właśnie Marty.
- O pochówku, kremacji, czy spuścisz ją w toalecie? – Kensi nie mogła się powstrzymać przed docięciem partnerowi.
- To tylko złota rybka, sądzę, że nie będę przesadzał – mężczyzna udał, że nie słyszy przytyku. – Ale może kupię sobie jakąś drugą, inną… Taką podobną do mnie…
- Co powiesz na sardynkę z puszki? Śmierdzi, jest oleista i tania – Kensi uśmiechnęła się złośliwie.
- Mówisz takie rzeczy, ale wiem, że tak nie myślisz – Deeks też się uśmiechnął. Ale bez złośliwości. – Jesteś uczennicą podstawówki, która zapoda ci mukę, bo cię bardzo lubi…
- Masz rację – kobieta wyszczerzyła się ponownie i wymierzyła kuksańca w ramię mężczyzny.
- Aua – Deeks roztarł mięsień, w który go trafiła, ale oczy mu się śmiały.
- Czekajcie, coś się dzieje – oboje w słuchawce usłyszeli głos Callena. – Właśnie wyszedł jakiś facet… - G szybko opisał im mężczyznę, który przed chwilą opuścił budynek i skręcił w sąsiednią ulicę. – Kens, Deeks idzie w waszym kierunku…
Deeks od razu wypatrzył ich podejrzanego i zaczął robić zdjęcia.
- Zakładamy mu ogon – Kensi odpaliła samochód i powolutku włączyła się do ruchu, jadąc za facetem.
- Przyjąłem. Zostajemy na pozycji – odpowiedział jej Callen, a Sam zdjął dłoń z kluczyków w stacyjce.

Kensi i Deeks śledzili mężczyznę, co nie było zbyt trudne, bo ani specjalnie się nie krył, ani za bardzo nie rozglądał. Szedł i trzymając w jednej ręce telefon komórkowy, gmerał przy nim, usiłując jak najszybciej włożyć baterię.
- Eric, włożył baterię do komórki – zgłosił Deeks do Centrum Operacyjnego, kiedy facet przyłożył aparat do ucha, dzwoniąc.
- Widzę go, ale jest w zbitce – usłyszeli głos analityka. – Trzeba oddzielić go od reszty – w słuchawkach słyszeli szybkie stukanie klawiatury. Eric bez problemów namierzył numery komórkowe w tym rejonie i teraz usiłował wyodrębnić ich podejrzanego. – Cholera – zaklął, kiedy mu się to nie udało.
- Zgubiłeś sygnał? – Sam natychmiast zareagował na ten gniewny okrzyk.
- Nie. Nadal jest za dużo – zaczął tłumaczyć Eric. – Jest w tłumie. Nie dam rady go wyodrębnić. Jedno z was musi do niego podejść i zatrzymać go na chwilę.
- Przyjąłem. Kens, kurs kolizyjny – wydał dyspozycje G. Z całej ich czwórki tylko ona miała największe szanse na przytrzymanie gościa.
- Robi się – Kensi bez namysłu zaparkowała na pierwszym wolnym miejscu i wyskoczyła z wozu.. Deeks poszedł w jej ślady, zawsze ubezpieczał swoją partnerkę, więc teraz miał zamiar zrobić to samo.
Zamyślona kobieta wkroczyła na chodnik, pokręciła się w kółko ze wzrokiem utkwionym w szyldy sklepów, po czym wpadła na faceta z lekkim impetem.
- O Boże, przepraszam! – zawołała, uśmiechając się szeroko. – Nie patrzyłam dokąd idę.
- Proszę bardziej uważać – mężczyzna spojrzał na nią bez szczególnego zainteresowania, odsuwając na chwilę telefon od ucha.
- Wciąż za duża zbitka. Kensi, zatrzymaj go na dłużej – agentka, słysząc to, wyciągnęła rękę i złapała faceta za ramię.
- Wie pan co? Zgubiłam się – znów uśmiech. – Szukam sklepu rybnego dla mojego skretyniałego chłopaka – Deeks, słysząc to zrobił lekko zbolałą minę, a G parsknął w słuchawkę. – Bo ma fioła na punkcie ryb – mówiła szybko dalej. – Nie wiem, dlaczego. Sklep jest na West Third Street, ale my jesteśmy na Los Angeles Street – Kensi szybko przeczytała nazwę ulicy.
- Mam go – triumfalny okrzyk Erica zabrzmiał w jej uchu.
- Pokieruje mnie pan? – spojrzała na mężczyznę prosząco.
- Nie. Przepraszam – odparł facet grzecznie, ale stanowczo i odszedł szybkim krokiem. Kensi patrzyła za nim chwilę, aż obok niej nie pojawił się Deeks. Ramię w ramię wrócili do samochodu i odjechali w kierunku biura. G i Sam zrobili to samo.

OPS

Zespół zebrał się w Centrum Operacyjnym, gdzie zaczął zaznajamiać się z rezultatami wyników wyszukiwania przeprowadzonego przez Erika i Nell.
- Jamal Avrulov, lat trzydzieści sześć – mówił właśnie ten pierwszy. – Czeczeniec, ukończył chemię na Uniwersytecie Moskiewskim.
- Ma pobyt na wizę pracowniczą rosyjskiego konsorcjum rolniczego – dodała Nell.
- Po uzyskaniu numeru jego komórki wysłałem mu wirusa – kontynuował Eric. – Który wysłał na kopie ostatnich połączeń, SMS’ów i maili.
- Jest jeden mail po czeczeńsku wysłany z zabezpieczonej strony w Groznym – Nell wyświetliła wiadomość na ekranie.
- Była w nim ukryta sekwencja kodu alfanumerycznego – Eric szybko zademonstrował to, o czym właśnie mówił. – Połączyłem z Nell nasz łamiące kody głowy…
- To była bułka z masłem – uśmiechnęła się lekko Nell.
- Jest w nim mowa o samolocie linii Euroexpress z Londynu – analityk czytał zdobyte informacje. – Który jutro rano ląduje na Lax.
- Jest też opis mężczyzny w czerwonej czapce bejsbolowej – wtrąciła Nell.
- Na pokładzie jest trzech Czeczeńców – znów Eric. Zadziwiające, jak ta para uzupełniała się w pracy. G zawsze był pod wrażeniem ich współpracy, tego, jak udało im się dotrzeć po pierwszym etapie niechęci. – Do opisu najbardziej pasuje ten – Eric wrzucił zdjęcie – Anwar Amurov.
- Urodził się w Stanach, ale wrócił z rodziną w wieku dziesięciu lat – teraz pałeczkę przejęła Nell – Nie notowany, żadne służby nic na niego nie mają… - Callen podszedł do ekranu i uważnie przyjrzał się twarzy mężczyzny.
- Ile ma wzrostu? – zapytał po chwili.
- Niecałe sto osiemdziesiąt centymetrów – odpowiedział mu Eric.
- Pasuje – G kiwnął głową z aprobatą, jakby nagle skrystalizował mu się cały plan działania.
- Konkretnie do czego, panie Callen? – odezwała się milcząca do tej pory Hetty.
- Czerwona czapka bejsbolowa – G odwrócił się i spojrzał na nią.
- Kierowca ma go poznać po niej – Sam już zrozumiał, do czego dąży jego partner.
- Opisali w mailu jego wygląd, bo nigdy się nie spotkali… - Deeks też nie był głupi i w lot załapał, o czym mówią jego koledzy.
- A jeśli się nie spotkali… - Kensi nie była gorsza od reszty agentów.
- To nie zorientują się, jeśli ja pojawię się zamiast niego – dokończył Callen. Hetty cmoknęła z dezaprobatą, najwyraźniej ten genialny pomysł nie przypadł jej do gustu.


1 komentarz:

  1. Motyw złotej rybki jest bezbłędny :D Kensi ze swoimi tekstami również. Akcja sie rozkręca niebezpiecznie i tylko czekam na pojawienie Olgi :)
    Cieszę się bardzo, że Wen Tobie dopisuje :) Pisz szybko.

    OdpowiedzUsuń