Strony

wtorek, 23 kwietnia 2013

Callen, G. - epilog

Przed Wami epilog. A potem jeszcze nie wiem, co będzie. Obiecana Tiva nie chce się napisać, ale myślę, że Chandni nadrobiła ten wątek z nawiązką :D Ale za to kroi mi się coś jeszcze, tylko nie wiem co z tego wyjdzie :D Jak zwykle zresztą :D 
Ale nie przedłużając - miłej lektury :D

Alexandretta

***

Commercial 810

- Kiedy się zorientowałeś? – zapytał G, siedząc na drewnianej platformie, przywiązany do metalowych uchwytów. Jamal stał za jego plecami, więc nie mógł zobaczyć, jaką ma minę, ani co robi.
- Pisałeś swój list prawą ręką – wyjaśnił terrorysta. – Nie pamiętam za wiele o Anwarze, oprócz tego, że… w szkole wszyscy leworęczni byli sadzani w ostatnim rzędzie. – Jamal skończył konfigurować telefon i przyczepił go do wybuchowej kamizelki, którą Callen wciąż miał na sobie.
- Jak wysadzenie magazynu ma być twoim oświadczeniem? – zdziwił się G.
- Przez zabicie heretyków w jego korowodzie – zaczął wyjaśniać Avrulov. – Policyjna eskorta powinna zgłosić jego przybycie. Zaleta niezależnego dżihadu to zdolność szybkiego przystosowania się. Rząd przysyła agenta federalnego, my improwizujemy. Powinniśmy wyrzec się nagrody, improwizujemy znowu – Jamal stanął obok platformy i Callena. – Agent federalny… może być niezłą nagrodą pocieszenia – terrorysta odwrócił się i powoli opuścił ten pseudo garaż. G, widząc to, zaczął szarpać swoje więzy, ale trzymały mocno. W tym momencie do jego uszu doszedł hałas, który po chwili zidentyfikował jako wystrzał i dźwięk upadającego na posadzkę ciała.
- Tutaj – G, przekonany, że to reszta jego zespołu, natychmiast nakierował ich na odpowiednie pomieszczenie. – Sam, kamizelka!
- To ja – zamiast jego partnera, za plecami odezwała się Olga. – Zabrałam mu komórkę – podeszła bliżej, wyciągając z kieszeni spodni swój nóż. G w milczeniu patrzył jak rozcina plastikowe opaski, którymi był skrępowany. Swoją drogą, ciekaw był, kiedy zdążyła się przebrać. – Bomba nie może być aktywowana… - przerwała, słysząc okrzyki i szybkie kroki. Od razu złapała za Sig’a i skierowała jego lufę w stronę drzwi.
- Czysto! – rozpoznała Deeks’a.
- Czysto! – zawtórowała mu Kensi.
Po sekundzie do pomieszczenia wpadła cała trójka z Samem na czele.
- Czysto – odpowiedziała im, opuszczając broń. Zrobili to samo, ale uczucia malujące się na ich twarzach trudno było nazwać przyjaznymi. Zwłaszcza u Sama.
- G? – rzucił, ignorując ją i patrząc z niepokojem na wciąż siedzącego na platformie partnera.
- Ciebie też dobrze widzieć – Callen uśmiechnął się lekko.
- Jak się trzymasz? Wszystko dobrze? – Kensi zatroszczyła się o kolegę, starannie omijając wzrokiem stojącą kawałek dalej Olgę. A ta dobrze wiedziała dlaczego.
- Bywało lepiej – opowiedział G, czując narastające napięcie. On sam nie bardzo wiedział, jak zareagować, ale na pewno musieli sobie z Olgą wiele rzeczy wyjaśnić. Najgorsze, że wcale nie przeszła mu ochota na wlanie jej. Callen wstał, chcąc zejść, ale dziwna konstrukcja zachwiała się, więc zatrzymał się, żeby złapać równowagę.
- STÓJ! – ostry krzyk Sama rozległ się dokładnie w tej samej chwili. Wszyscy znieruchomieli zaskoczeni. – Nie ruszaj się – jego partner zaczął obchodzić platformę kocim krokiem, uważnie się jej przyglądając. – Wygląda na jakąś szalę… Jest okablowana.
- O czym mówimy? – zapytał G spokojnie, chociaż tak naprawdę do spokoju było mu bardzo daleko. Sam westchnął, uklęknął obok i zajrzał pod spód.
- Wyłącznik ciśnieniowy podłączony do materiałów wybuchowych – odpowiedział, równie spokojnie.
- Więc jeśli zejdzie… - Kensi urwała.
- Wyzwoli ładunek – dokończył za nią Deeks.
- Stój nieruchomo – polecił Sam. – Bardzo nieruchomo – dodał z naciskiem. Mężczyzna sięgnął po niewielkie cążki i zaczął wpatrywać się w okablowanie bomby. Wszyscy obecni wstrzymali oddech, z napięciem obserwując, jak agent zastanawia się, który z kabelków przeciąć. Po nieskończenie długiej chwili Sam wybrał jeden (czerwony!) i ciachnął. Nic nie wybuchło. Za to wyraźnie było słychać, jak wszyscy wypuścili powietrze z płuc z głośnym świstem.
- Dobrze? – pierwszy odezwał się G.
- Jasne – Sam wstał i schował cążki. – Wszystko dobrze…
Callen szybko zeskoczył z platformy, po czym od razu pozbył się kamizelki. Chodzenie z materiałami wybuchowymi na plecach to nie był dobry pomysł. Odłożył ją na bok, ostrożnie, po czym rozejrzał się i wolnym krokiem podszedł do stojącej z boku Olgi. Patrzyła jak się zbliżał, a w jej oczach widział tą zwykłą mieszankę bezczelności i kpiny. Ale gdzieś na dnie czaiła się ulga. I niepokój.
- To komórka Jamala? – zapytał, pokazując na aparat, który cały czas trzymała w dłoni.
- Tak – skinęła głową.
- Sam, zajmij się tym – delikatnie wziął od niej telefon i podał swojemu partnerowi. Ten zabrał go, po czym z resztą zespołu zaczął zabezpieczać budynek, czekając na przyjazd policji i techników. Olga patrzyła na to w milczeniu, po czym odwróciła się, najwyraźniej chcąc odejść. – A ty dokąd? – G złapał ją za ramię i zatrzymał.
- Moje zadanie już się kończyło – odpowiedziała.
- I co? – spojrzał na nią z niedowierzaniem. – To wszystko? Zero wyjaśnień? Zero rozmowy?
- Tego nie powiedziałam. Ale ja też muszę zdać raport i zamknąć swoje sprawy…
- O nie! – ścisnął mocniej. – Nie pójdziesz nigdzie, dopóki wszystkiego nie wyjaśnisz!
- Tutaj? – westchnęła.
- Na zewnątrz – zreflektował się Callen. Wyszli i stanęli pod ścianą sąsiedniego budynku, w pewnym oddaleniu od głównych wydarzeń, w cieniu, schowani przed wścibskimi spojrzeniami. – Mów – polecił szorstko, puszczając ją, ale stając tak, że nie mogła w  żaden sposób uciec.
- Dostałam takie zadanie – zaczęła z wahaniem. – Przeniknąć do tej komórki terrorystycznej, dowiedzieć się, co chcą zrobić i powstrzymać ich…Udało mi się. Zostałam… zaopatrzeniowcem. Jamal zaufał mi na tyle, że zdradził swoje plany. A raczej ich część.
- Jak?
- Ktoś mnie polecił…
- Kto?
- To już mało istotne – mruknęła. – Jamal… Był naprawdę oddany swojej sprawie… Chciał, żebym była taka sama…
- Chciał, żebyś w imię jego chorych idei... zabiła się?
- Tak – skinęła głową. – To była moja szansa… Nareszcie mogłam znaleźć się poza zasięgiem jego wzroku. Mimo zaufania, pilnował mnie i tego, co robię, co mówię… Więc wzięłam ten cholerny rewolwer i pojechałam na autostradę 101. Zamiast siebie, wysadziłam samochód. Policja zarządziła objazd, a ja wróciłam tutaj… Musiałam go zabić…
- Taki miałaś plan od początku? – G patrzył na nią z niedowierzaniem.
- Mniej więcej. Twoje pojawienie się lekko go zmieniło – też na niego spojrzała. – Skąd się tu wziąłeś?
- Przypadek… - streścił jej wyniki dochodzenia. W jej wzroku pojawiło się osłupienie.
- Wszedłeś do gry na podstawie tak szczątkowych informacji?? Zwariowałeś??
- Ja?? – wkurzył się. – A ty co robisz?? Nie jesteś lepsza ode mnie! Dla kogo teraz pracujesz?
- Guzik cię to obchodzi! – też się wkurzyła. – To nie jest istotne!
- Nie jest?? Jak najbardziej jest! Bardzo chciałbym się dowiedzieć, która agencja rządowa ma taki dar przekonywania! Że przekonała cię, żebyś mnie zostawiła i zadała się z jakimś pieprzonym terrorystą!
- Więc o to chodzi? – popatrzyła na niego z żalem. - Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to była tylko i wyłącznie moja decyzja. Musiałam odejść, nie rozumiesz tego??
- Musiałaś?? – jeśli chciała go zaskoczyć, to się jej udało. – Jak to, musiałaś??
- A jak to sobie wyobrażasz? Co ci miałam powiedzieć?? Kochanie, mam tajne zadanie, wyjeżdżam i nie wiem, kiedy wrócę?? Ba, może nawet nie wrócę, bo jak mi nie wyjdzie, to mnie zabiją?? Upadłeś na głowę??
- Na pewno byłoby to lepsze niż ta twoja żałosna wymówka. Nie potrafię z nikim być… - przedrzeźnił ją.
- To NIE jest żałosna wymówka! – krzyknęła. – To prawda! Nie potrafię! Nie umiem! Już nie umiem!
- Przestań pieprzyć! A do tej pory, co to było?? Zabawa?? Jakaś gra??
- Myślałam, że się uda… - ucichła.
- Gówno prawda! – wrzasnął. - Wcale nie myślałaś! A już na pewno nie o mnie! – G był naprawdę wściekły. Olga nic nie odpowiedziała, spuściła wzrok, więc popatrzył na nią uważnie, a potem złapał pod brodę i zmusił, żeby na niego spojrzała. – Robisz to specjalnie, prawda? – zapytał cicho. – Chcesz, żebym cię znienawidził, żebym nie mógł na ciebie patrzeć. Żebym przestał cię… kochać… Dlaczego??
- Bo… - zawahała się. – Bo cię kocham i nie chcę, żebyś cierpiał, kiedy…
- Kiedy, co? – spytał, bo zamilkła.
- Kiedy zginę…
- Mam ochotę ci wlać – odezwał się po chwili. Widział w jej oczach niepewność i zdał sobie sprawę, że zrobiła dokładnie to, co on sam by zrobił na jej miejscu. – Stłuc na kwaśne jabłko i sam nie wiem, co jeszcze… - puścił jej brodę, po czym przygarnął do siebie i przytulił. – Nie pojmuję czasami twojego postępowania… I twojej logiki… Myślę, że kilka klapsów wyprostowałoby twój sposób myślenia…
- Spróbuj szczęścia… - wtuliła się w niego. – Nie dasz mi rady…
- Nie? – odchylił się lekko i popatrzył na nią. Uśmiechała się zadziornie, jak to ona.
- Nie – splotła dłonie na jego karku.
- Taka jesteś pewna? – oparł swoje czoło o jej i popatrzył w oczy.
- Nie – zaśmiała się cicho. – Ale zawsze możemy spróbować… zapasów na macie...
- Kusisz, kobieto… - jego dłonie z pleców przemieściły się na pośladki.
- Tak? – zdziwiła się obłudnie. – I jak mi idzie?
- Znakomicie… Nie czujesz? – przycisnął swoje biodra do jej.
- To największy… komplement, jaki ostatnio usłyszałam… I poczułam… - teraz on się roześmiał.
- Stęskniłem się za tobą – wyszeptał.
- Ja za tobą też… - odszepnęła. To nie były słowa, którymi chcieli dzielić się z kimkolwiek.
- Co dalej?
- Nie wiem… Wytrzymasz?
- Nie wiem… - przyznał uczciwie. - Ale mogę spróbować.
Patrzyli na siebie jeszcze chwilę, a potem Callen zaczął ją całować. Mocno, namiętnie, dając upust swojej tęsknocie z ostatnich trzech miesięcy. Nie pozostała mu dłużna. Żadne z nich nie wiedziało, co dalej, oboje zdawali sobie sprawę, że lekko nie będzie. Ale właśnie teraz zrozumieli, że mają siebie, a to było w tym wszystkim najważniejsze. W końcu, po co walczyć i się starać, jak nie ma dla kogo?


2 komentarze:

  1. No! Akcja genialna jak zawsze :) Olga i G... eh... dzieci, jak miło, że do nich dotarło, ze lepiej być we dwoje. Będzie im cholernie ciężko ale nawet w normalnym (nie agentowskim) związku nie jest łatwo. Kłótnia wyszła im świetnie a godzenie się zdecydowanie najlepiej :)
    Chwilowo nadrabiam Tivą ale z niecierpliwością czekam na Twój nowy projekt :)

    OdpowiedzUsuń