Strony

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Callen, G. - part one.


Dawno nic tutaj nie wrzucałam, ale już nadrabiam :D Przed Wami, jeszcze nie wiem ilu częściowy, cykl z Callenem w roli głównej. Pomysł przyszedł do mnie podczas oglądania odcinka "The Chosen One" i to jest własnie wariacja na ten temat, czyli co by było, gdyby troszkę zmienić scenariusz i wprowadzić kogoś, kogo już znacie i lubicie, a kto potrafi nieźle namieszać... Sądzę, że bez problemu zgadniecie, o kogo chodzi :D Zapraszam do lektury i do komentowania :D

Alexandretta

***


Callen otworzył oczy i przez kilka minut leżał nieruchomo, wpatrując się w sufit. Dopiero po chwili podniósł rękę i spojrzał na tarczę zegarka. Piąta trzydzieści rano. Zaczął się zastanawiać, co i dlaczego go obudziło. Ale uświadomił sobie, że tak naprawdę nic się nie działo, ani nic nie usłyszał. Po prostu o tej godzinie wstawała Olga. Najbardziej lubiła biegać bardzo wcześnie rano, zazwyczaj namawiała go, żeby jej towarzyszył, ale po kilku nieudanych próbach się poddała. Nic nie mógł poradzić, że odrzucało go od tak wczesnej aktywności fizycznej. Dlatego ona szła biegała, a on leżał jeszcze chwilę, a potem robił im kawę i lekkie śniadanie. Kiedy wracała, brała prysznic, szybko konsumowała i uciekała do swoich zajęć. Nie miał pojęcia jakich, nigdy nie wnikał w jej pracę. Ani ona w jego. Ich dochodzenia na ogół się nie łączyły. Szczerze, to nawet nie był do końca pewien, czy dalej pracowała w DOD. Po ostatnich rewelacjach, dotyczących współpracy z CIA, zaczynał w to wątpić. Może kiedy się poznali, to owszem. Ale teraz? Nie pytał. Wiedział, że i tak mu nie powie.
W zasadzie, to teraz nawet nie miał jak się jej zapytać. Wyprowadziła się wczoraj. Zabrała swoje rzeczy, których i tak za wiele nie miała. Bo jak twierdziła, nigdy nie była sentymentalna i nie przywiązywała się do przedmiotów. Kiedy wychodziła, powiedziała mu, że czas, który razem spędzili był najlepszy w jej życiu. I że to nie jego wina, tylko jej. Bo to ona nie potrafi być z kimś, oddać mu się całkowicie. Że go kocha, ale nie potrafi. I że przeprasza. A potem zabrała torbę i wyszła. Do tej pory był w lekkim szoku i nie do końca mógł zrozumieć motywy jej postępowania. A teraz żałował, że nie był bardziej stanowczy i nie próbował jej zatrzymać. W sumie to nawet nie wiedział, co zmieniło się w ich relacjach, że postanowiła się wyprowadzić. On nic takiego nie dostrzegł. Cały czas żył w przekonaniu, że wszystko jest w jak w najlepszym porządku. Dlatego sądził, że to jej zniknięcie ma jakieś drugie dno. I to w dodatku grząskie i śmierdzące.


Trzy miesiące później

Callen wszedł do biura i pierwsze co zauważył, to zespół siedzący wokół niewielkiego akwarium. Rzucił swój plecak na podłogę obok biurka i podszedł do kolegów.
- Co to? – zapytał z umiarkowanym zaciekawieniem.
- Akwarium – odpowiedział mu Deeks, nawet nie odwracając głowy.
- Po co tu stoi?
- Doskonałe pytanie, na które mam odpowiedź – Marty odwrócił się w jego stronę – Miałem randkę w weekend. W wesołym miasteczku wygrałem złotą rybkę.
- Oczywiście, nie w grze siłowej – wtrącił się złośliwie Sam. G lekko się uśmiechnął. Jego partner nigdy nie przepuszczał okazji, żeby wbić szpilkę ich łącznikowi.
- Ani myślowej – dodała, nie mniej złośliwie, Kensi.
- Bardzo sprytne – Deeks uśmiechnął się, znosząc te przytyki z wyjątkowym spokojem. Chyba już się przyzwyczaił. – Przejdę dalej. Nawet nie chciałem tej rybki, ale moja kobieta nalegała, żeby znaleźć jej dom, czyli coś bardziej przytulnego niż plastikowa torebka. W sklepie zoologicznym kupiłem akwarium i przywiozłem je tutaj. Zwierzątko zawsze ociepla wizerunek…
- Zwierzątko, a nie rybka – poprawiła go Kensi.
- Czyj wizerunek niby ma ocieplać? – najeżył się Sam. – Jestem bardzo ciepłym człowiekiem…
- Pod warunkiem, że akurat kogoś nie gonisz, nie strzelasz, ani nie przesłuchujesz – zauważył G. Odpowiedziało mu spojrzenie pod tytułem: „I ty przeciwko mnie”. Ale się nie przejął. Za to uważniej przyjrzał się rybce. – Coś jest nie tak z okiem twojego ulubieńca…
- O czym ty mówisz? – Deeks rzucił się do akwarium.
- Callen ma rację – Kensi też zbliżyła się do szklanego pudełka. – Tak jakby opadało i było spuchnięte.
- Kumpel miał taką rybkę – dodał Sam. – Wkrótce zdechła…
- Nie, nie – zaprotestował Marty. – Jest w porządku, zdrowiutka… - jego wywód przerwał donośny gwizd Erika i gest zapraszający wszystkich na górę. Bez zwłoki ruszyli w kierunku schodów.
- Nie odezwała się? – zapytał go cicho Sam, kiedy zostali lekko w tyle. Tylko on wiedział o zniknięciu Olgi.
- Nie – odpowiedział krótko. Nie musiał mówić nic więcej, chociaż bardzo się starał być twardy i niewzruszony, jego przyjaciel i tak wiedział, że bardzo go to ruszyło.

OPS

- To jest nagranie z radiowozu sierżanta Rick’a Gibson’a – Nell włączyła film, kiedy cały zespół zjawił się w pomieszczeniu. Agenci w milczeniu oglądali scenę zatrzymania oraz strzelaninę w trakcie. – Zatrzymał tę wypożyczoną furgonetkę za zakłócanie spokoju.
- Z jego raportu wynika, że poprosił kierowcę o pokazanie ładunku – dodał Eric. – Wtedy postrzelił go pasażer.
- Niestety, kamera nie uchwyciła twarzy pasażera – Nell wrzuciła na ekran zdjęcie jakiegoś mężczyzny i jego dossier obok. – Ale za to mamy idealne zdjęcie Karima Moussy. Amerykanin czeczeńskiego pochodzenia związany z Haqqani Network.
- Grupa terrorystyczna związana z Al-Kaidą i talibami – ponurym głosem odezwał się Sam. – Werbuje zagranicznych bojowników do swoich celów.
- Latami uciskana przez Moskwę, Czeczenia stała się wylęgarnią islamskiego terroryzmu – Nell kontynuowała.
- Haqqani wykorzystuje to przyciągając Amerykanów czeczeńskiego pochodzenia do pomocy w ich celach – powiedziała Kensi, szybko czytając wyświetlone na ekranie informacje.
- Służby nie sporządzają profili rasowych – zauważył G. – Jeśli masz oliwkową karnację i muzułmańskie nazwisko to zwracasz na siebie większą uwagę.
- Większość czeczeńskich ekstremistów nie ma bliskowschodniego wyglądu – wtrącił Deeks.
- Postrzelił gliniarza w biały dzień – Sam pokręcił głową. – Chronił coś lub kogoś na tyłach furgonetki…
- Dzięki kamizelce Gibson przeżył strzelaninę – po raz pierwszy odezwała się Hetty, która do tej pory tylko przysłuchiwała się tej wymianie zdań i wyciąganiu pierwszych wniosków. – Jest w szpitalu, przytomny i w stanie stabilnym…
- Zobaczę z Samem, co nam powie – Callen, jak zwykle, rozdzielał zadania. – Kensi, Deeks, zasięgnijcie języka w wypożyczalni…
- Jasne – agentka skinęła głową i po chwili cały zespół wyszedł.

Wypożyczalnia samochodów

- Witam – Kensi weszła do pomieszczenia i machnęła odznaką. – Potrzebujemy informacji o osobie, która wypożyczyła tę furgonetkę – pokazała zdjęcie tablicy rejestracyjnej na ekranie telefonu. Mężczyzna za ladą rzucił na nie okiem i szybko zaczął stukać w klawiaturę komputera.
- Żaden problem – odpowiedział, wbijając wzrok w monitor. – Pan Dennis McGrady – powiedział po chwili, jednocześnie klikając dalej.
- Tradycyjne, czeczeńskie imię – mruknął Deeks ironicznie.
- Umowa o wypożyczenie – facet nie zwrócił uwagi na ten wtręt, tylko podał im wydrukowane kartki, starannie je składając. – Kopia jego prawa jazdy i karty kredytowej.
- Prawko to podróbka – Marty dokładnie oglądał wydruk. – Pasek magnetyczny pewnie jest z kradzionej karty kredytowej – odsunął dokumenty.
- Byli bardzo konkretni – kontynuował mężczyzna, układając równiutko papiery – Furgonetka z przyciemnionymi szybami z tyłu…
- Przyszedł z kimś? – Kensi z lekkim zaskoczeniem obserwowała pedanterię faceta.
- Z Afroamerykaninem.
- Pamięta pan, jak wyglądał? – Deeks przekręcił jedną z kartek, ciekaw reakcji przepytywanego.
- Wzrost pomiędzy sto osiemdziesiąt dwa a sto osiemdziesiąt osiem centymetrów – zaczął wyliczać mężczyzna, znów poprawiając kartki. – Średniej budowy, w obcisłej, karmazynowej koszulce.
- Czerwona koszulka – powtórzyła agentka.
- Karmazynowa – poprawił ją natychmiast facet.
- Karmazynowa? – Kensi uniosła brwi, a mężczyzna pokiwał głową przytakując. Deeks stłumił chichot. Co za gość!
- Dżinsy z lekko rozszerzoną nogawką – dodał jeszcze sprzedawca. – Rozmiar trzydzieści dwa lub trzydzieści cztery, zapewne Gap. Możliwe, że Old Navy – agenci spojrzeli na faceta z niedowierzaniem.
- Chcielibyśmy, żeby porozmawiał pan ze specjalistą od rysopisów – odezwała się Kensi słabo.
- Nie wiem, jak wyglądał z twarzy – przyznał rozbrajająco mężczyzna. Deeks stłumił jęk zawodu, a kobieta cicho westchnęła. Nie ma to, jak trafić na metroseksulanego faceta, który większą uwagę zwraca na ubranie niż na człowieka. Agenci podziękowali i wyszli, chcąc wrócić do biura.

Szpital – w tym samym czasie

- Nie przyjrzałem się dobrze pasażerowi – ranny policjant spojrzał przepraszająco na agentów NCIS.
- Proszę zacząć od początku – poprosił go Callen w odpowiedzi.
- Puszczali muzykę dość głośno – gliniarz zaczął mówić. – Kiedy siadłem im na ogonie zaczęli jechać jak trusia. Kierowca cały się trząsł – Gibson poprawił się na łóżku, krzywiąc się lekko.
- Dobrze się pan czuje? – Sam od razu zareagował na grymas na twarzy policjanta.
- Tak – mężczyzna westchnął cicho. – Uznawałem noszenie kamizelki za kłopot… Córka gderała o niej każdego ranka. Bez niej byłbym martwy.
- Co pan jeszcze pamięta? – G przerwał to rozczulanie się. Nie było na to czasu.
- Kierowca mówił z akcentem rosyjskim, może wschodnioeuropejskim – glina odpowiedział od razu. Sam i Callen spojrzeli na siebie znacząco. – Głos nie pasował do nazwiska na prawie jazdy…
- Zauważył pan coś niezwykłego w kabinie? – zapytał Sam, mając nadzieję usłyszeć coś pomocnego.
- Nie. Furgonetka była czysta – odpowiedział sierżant. – Zauważyłem tylko torebkę z jedzeniem na wynos z restauracji…
- Była na niej nazwa? – dopytał G.
- Tak, ale nie pamiętam – gliniarz wysilił pamięć. – Logo było z kreskówki. Kurczak w kraciastych spodniach…
Ponieważ było to wszystko, co pamiętał policjant, G i Sam dali mu odpoczywać i wynieśli się ze szpitala. Dzwoniąc w drodze do samochodu do biura, żeby poszukali restauracji z kurczakiem w kraciastych spodniach w logo.

OPS

- Jedyna restauracja Mr Fancy Pants Chicken w LA jest w Valley – Nell szybko znalazła fast food’a, o którym powiedział jej Callen.
- Mam – Eric natychmiast zaczął szukać w systemie. – Na szczęście jest tam dużo kamer drogowych...
- To dobrze – rzuciła Nell, zabierając się do pracy. Razem przez kilka minut przeszukiwali nagrania zebrane w systemie kamer miejskich. – Wczorajsze nagranie z furgonetką, która godzinę po strzelaninie skręca na wschód w Saticoy, dzielnica 1400 – kobieta pierwsza znalazła interesujący ich zapis.
- To jakieś osiemset metrów od restauracji – zauważył Eric, stukając intensywniej. – Sprawdzam pierwszą kamerę na Saticoy i na innej ulicy na zachód. Gdyby furgonetka się pojawiła, minęłaby którąś z kamer…
- Nie minęła – Nell oderwała wzrok od monitora. – Dzwonię do Callena…


2 komentarze:

  1. Jak ja się stęskniłam za G i Olgą :) Sprawa interesująca i jestem ciekawa jak to połączysz i dlaczego Olga odeszła od G. Oglądałam LA z Rad i tam jest ta blond agentka. Nie wiem czemu od razu ją chcą spiknąć z G? Przecież G ma Olgę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chandni, wyjęłaś mi to z ust :D Dokładnie to samo pomyślałam, kiedy oglądałam ten odcinek. Przecież G ma Olgę. Też nie wiem, czemu chcą ich połączyć. Żaden romans mi tam nie pasuje, za wyjątkiem Kensi i Deeksa. Zresztą wyjątkowo ładne sceny były między nimi w 4x18 (4x19 jeszcze nie widziałam) i coraz bardziej niecierpliwie czekam, aż scenarzyści pogłębia jeszcze ich relację :D
    A Olga... no cóż. Miała swoje powody i na pewno je poznasz :D Wkrótce :D

    OdpowiedzUsuń