Strony

sobota, 13 kwietnia 2013

Callen, G. - part four

Przed Wami kolejny odcinek z punktu widzenia Callena i jego zespołu :D Teraz będzie już więcej Olgi i mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do lektury i do komentowania :D

Alexandretta

***

- Allahu Akbar – monotonnie powtarzana modlitwa pozwoliła G wyciszyć rozszalałe emocje. Nie był religijny, nie wyznawał żadnej wiary, ale to „kiwanie się na dywaniku” miało w sobie jakąś terapeutyczną moc. Po chwili on i Jamal skończyli, więc zabrał z podłogi okulary i zegarek i wstał.
- Cieszę się, że tu jesteś, Anwar – odezwał się terrorysta, uśmiechając się łagodnie. – Kiedy zaczniemy nasz dżihad, świat go odnotuje.
- Kiedy? – zapytał G, zakładając zegarek na nadgarstek.
- Niedługo – odpowiedział mu Jamal. – Kiedy dowiesz się, kto jest celem, będziesz zadowolony.
- Ponieważ cały świat się dowie? – Callen dalej próbował zdobyć więcej informacji. – Jak z Word Trade Center?
- Zadajesz wiele pytań, Anwar – zwrócił mu uwagę facet.
- Przebyłem spory dystans, żeby być częścią tego…
- Anna będzie dumna z ojca.
- Anya – poprawił go G z naciskiem.
- Anya. Oczywiście. Miałeś długą podróż – zmienił temat Jamal. – Musisz być głodny. Kuchnia jest tam – pokazał kierunek. G ruszył w tamtą stronę, ale zatrzymał go dźwięk dzwonka przy drzwiach. Obaj, jak na komendę, odwrócili się ze zdziwieniem. Chovka, z dłonią na pistolecie, poszedł otworzyć. Jamal stanął z boku i też wyciągnął broń. Ignorowanie przybysza mogło wzbudzić niepotrzebne podejrzenia i zwrócić na nich uwagę.
- Witam. Twoja pizza – na progu stał Deeks w uniformie jakiejś pizzerii i z szerokim uśmiechem wyciągał przed siebie płaskie pudełko.
- Nie zamawiałem – odpowiedział Chovka.
- Nie? To Commercial 810? – upewnił się „dostawca”.
- Tak – padło potwierdzenie.
- Więc ktoś inny ją zamówił – wzruszył ramionami Deeks. – Osiemnaście pięćdziesiąt – znów wyciągnął pudełko.
- Masz zły adres – warknął Chovka, usiłując zamknąć drzwi.
- Hej, hej – „dostawca” mu nie pozwolił. – Posłuchaj, wiem, że to gówniana praca, ale jest jedyną, jaką mam. Jeśli wrócę bez pieniędzy i z zimną pizzą, wyleją mnie. Masz pojęcie, jak teraz trudno znaleźć pracę?? – pytanie zabrzmiało bardzo dramatycznie.
- To nie mój problem – na Chovce ten dramatyzm nie zrobił wrażenia.
- Mój także nie – natychmiast zripostował Deeks. – Więc dzwonię do szefa, on zadzwoni po gliny i oni to wyjaśnią, bo ja nie zamierzam… - „dostawca” wyciągnął z kieszeni komórkę i zaczął wybierać numer.
- Dobra, dobra… - Chovka się poddał, wręczył banknoty mężczyźnie i zabrał pudełko, z hukiem zatrzaskując drzwi. Triumfalny uśmiech „dostawcy” uszedł jego uwadze. Z pizzą w ręce skierował się do kuchni, mijając po drodze Jamal’a, który z westchnieniem ulgi schował pistolet do kabury pod marynarką. Chovka zajrzał do pudełka, pizza wyglądała najzupełniej zwyczajnie, ale ponieważ żadne z nich nie uznawało takiego jedzenia, stanął z nią nad kubłem ze śmieciami.
- Zamierzasz ją wyrzucić? – odezwał się G z niedowierzaniem.
- Tak – padła krótka odpowiedź.
- Wiesz, jak marzyłem o amerykańskiej pizzy od wyjazdu? – Callen podszedł do mężczyzny.
- Jest cała twoja – po krótkiej chwili wahania Chovka podał mu pudełko i odszedł.
- Dzięki – rzucił agent do oddalających się pleców terrorysty. Stał przez chwilę bez ruchu, patrząc na pudełko, a kiedy podniósł wzrok dostrzegł Olgę, która wpatrywała się w niego spod opuszczonych powiek. Znał ten wzrok. Nie wróżył niczego dobrego. Sam Jamal stał obok niej i przeglądał jakieś papiery. – Proszę… Dołącz do mnie – zaproponował bez wahania kobiecie. Ta rzuciła krótkie spojrzenie na swojego towarzysza, a kiedy ten wzruszył ramionami i mruknął coś pod nosem, podeszła do stolika i usiadła na jednym z krzeseł. G zaraz zajął miejsce naprzeciwko niej i podsunął jej pizzę, żeby się poczęstowała. – Co ty tu robisz? – wysyczał, kiedy Jamal oddalił się i zostali sami.
- Pracuję – mruknęła. – Co TY tu robisz?
- Pracuję – odpowiedział jej w ten sam sposób. – To dlatego… odeszłaś?
- Dlatego – potwierdziła.
- Dlaczego nie powiedziałaś? – spojrzała na niego dziwnie i się nie odezwała. – Dlaczego kłamałaś?
- Bo tak jest łatwiej – burknęła, najwyraźniej zła.
- Znowu? – zdziwił się.
- A myślałeś, że co?
- A ty w ogóle myślałaś? – nie wytrzymał. Zachowywała się, jakby nic się nie stało. – O kimś innym niż ty sama??
- Uspokój się – przyjęła jego wyrzuty zadziwiająco spokojnie. – Zrobiłam, co musiałam.
- To ma być wytłumaczenie??
- Ja się nie tłumaczę – pochyliła się  jego stronę, a w jej oczach dostrzegł lód. – I nie proszę o pozwolenie. Nigdy tego nie robiłam i robić nie będę. Może ci się to nie podobać, ale nie masz prawa robić mi wyrzutów. Ani osądzać. Nie wiesz wszystkiego…
- Jak zwykle – rzucił kąśliwie. Ponieważ nie zareagowała na zaczepkę, co było dziwne, spróbował inaczej. – Powiedz mi… - poprosił. Zrobiła minę, jakby chciała postukać się palcem w czoło, ale nie zdążyła nic odpowiedź, bo zjawił się Jamal i ją zawołał. Wstała błyskawicznie i podeszła do niego. G przez chwilę ich obserwował, bez trudu dostrzegł, że mężczyzna jest zły, a ona coś mu cicho tłumaczy ze spuszczonym wzrokiem. Musiało wiele ją kosztować takie poddańcze zachowanie, całkowite sprzeczne z jej naturą. Nawet nie chciał się domyślać, w jaki sposób do nich trafiła i co musiała robić. Sama myśl o tym sprawiała, że szczęki mu się zaciskały, a oczy ciemniały z gniewu. I miał wtedy ochotę obmyślić plan wyjątkowo okrutnej zemsty. Jednak zamiast tego powrócił do teraźniejszości i sprzątając pudełko, znalazł w nim osprzęt techniczny. Kamerę natychmiast podpiął do guzika na koszuli. To samo chciał zrobić ze słuchawką, ale zbliżający się do niego Jamal całkiem mu to uniemożliwił.
- Anwar – odezwał się terrorysta, podchodząc bliżej i robiąc gniewną minę. – To niewłaściwe dla kobiety być tak blisko mężczyzny, z którym nie jest zaręczona…
- Masz rację. Rozumiem – G skinął głową i wyrzucił pudełko do śmieci.
- Chodź za mną, Anwar. Chcę ci coś pokazać – Jamal odwrócił się i ruszył ku tyłowi budynku. G poszedł za nim, omiatając kamerą pozostałych terrorystów.

OPS

- Kamera gotowa – Eric, co prawda, stwierdził oczywistość, bo zarówno Nell, jak i Hetty, same zobaczyły obraz na ekranie, ale nikt nie miał mu tego za złe. – Chyba nie ma słuchawki…
Cała trójka obserwowała ekran z napięciem, ale oprócz Jamal’a nikogo więcej nie byli w stanie zobaczyć. Dopiero odejście terrorysty i obrót Callena sprawił, że zyskali obraz pozostałych graczy.
- Zatrzymaj to, panie Beale – poleciła Hetty, kiedy oko kamery omiotło pomieszczenie.
- Zaczynam rozpoznawanie twarzy – Eric postukał w klawiaturę i program ruszył.

Zakład recyklingowy, Commercial 810

Jamal poprowadził Callena w głąb budynku, otworzył dwuskrzydłowe, metalowe drzwi i zademonstrował kolejne pomieszczenie. Wyglądało jak garaż i stała tam ciemnogranatowa furgonetka, pełna szukanego przez nich nawozu, materiałów wybuchowych i jakiś plastikowych kanistrów. G, ledwo zauważalnie, przełknął ślinę i podszedł bliżej.
- Szkoda, że to nie ja – odezwał się Jamal, bacznie obserwując twarz Callena. – Ale ktoś musi to koordynować. Jesteś szczęściarzem…
- Jestem – automatycznie potwierdził agent, nadal przyglądając się zawartości furgonu.
- Wkrótce świat pozna twoją twarz – ciągnął terrorysta. – Będziesz bohaterem dla tych, którzy walczą o sprawę – Jamal uścisnął G i ucałował w oba policzki. – Będziesz kochany – odsunął się i podał mężczyźnie notatnik i długopis. Callen przyjął go z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, ale już drugi raz zrobiło mu się, na przemian, zimno i gorąco. Teraz całkiem zrozumiał misję Anwara Amurova.

OPS – w tym samym czasie

- Po co długopis i kartka? – zdziwiła się Nell, obserwując ta scenę.
- List męczennika z wyjaśnieniem dla rodziny – odpowiedziała jej Hetty, mając wyraz twarzy równie nieprzenikniony co G, ale tego nie mogli wiedzieć. – Anwar przybył tu, by zostać zamachowcem samobójcą – dodała. Nell i Eric, ogłuszeni, spojrzeli na siebie. – Pan Callen jest wybrańcem – Hetty odwróciła się od ekranu i zapatrzyła w ścianę naprzeciwko.
- Są wyniki wyszukiwania – odezwała się po chwili Nell, kiedy monitor zamigotał na zielono. – Chovka Zelimov z Groznego – wrzuciła pierwsze zdjęcie na duży ekran – Ma ciężką rękę. Kobieta to… - analityczka wpatrywała się w wynik z niedowierzaniem.
- To? – Hetty zareagowała na przedłużającą się ciszę.
- Według akt, Gloria Segarra. Ale…
- Ale? – zniecierpliwiona Hetty podeszła do komputera kobiety. – Olga Lenkov – odpowiedziała sobie sama, wpatrując się w zdjęcie jej byłej podopiecznej. – To zmienia postać rzeczy. Muszę zadzwonić… - z tym słowami opuściła Centrum Operacyjne żwawym krokiem.

1 komentarz:

  1. Eh... Olga, Olga... Pewnie inaczej nie potrafisz ale coś czuję, że G się nie podda. No oczywiście jeśli wcześniej nie zostanie męczennikiem :/ Hetty działaj szybko. Deeks był bezbłędny jako dostawca :D

    OdpowiedzUsuń