Alexandretta
***
-
Allahu Akbar – monotonnie powtarzana modlitwa pozwoliła G wyciszyć rozszalałe
emocje. Nie był religijny, nie wyznawał żadnej wiary, ale to „kiwanie się na
dywaniku” miało w sobie jakąś terapeutyczną moc. Po chwili on i Jamal
skończyli, więc zabrał z podłogi okulary i zegarek i wstał.
-
Cieszę się, że tu jesteś, Anwar – odezwał się terrorysta, uśmiechając się
łagodnie. – Kiedy zaczniemy nasz dżihad, świat go odnotuje.
-
Kiedy? – zapytał G, zakładając zegarek na nadgarstek.
-
Niedługo – odpowiedział mu Jamal. – Kiedy dowiesz się, kto jest celem, będziesz
zadowolony.
-
Ponieważ cały świat się dowie? – Callen dalej próbował zdobyć więcej
informacji. – Jak z Word Trade Center?
-
Zadajesz wiele pytań, Anwar – zwrócił mu uwagę facet.
-
Przebyłem spory dystans, żeby być częścią tego…
-
Anna będzie dumna z ojca.
-
Anya – poprawił go G z naciskiem.
-
Anya. Oczywiście. Miałeś długą podróż – zmienił temat Jamal. – Musisz być
głodny. Kuchnia jest tam – pokazał kierunek. G ruszył w tamtą stronę, ale
zatrzymał go dźwięk dzwonka przy drzwiach. Obaj, jak na komendę, odwrócili się
ze zdziwieniem. Chovka, z dłonią na pistolecie, poszedł otworzyć. Jamal stanął
z boku i też wyciągnął broń. Ignorowanie przybysza mogło wzbudzić niepotrzebne
podejrzenia i zwrócić na nich uwagę.
-
Witam. Twoja pizza – na progu stał Deeks w uniformie jakiejś pizzerii i z
szerokim uśmiechem wyciągał przed siebie płaskie pudełko.
-
Nie zamawiałem – odpowiedział Chovka.
-
Nie? To Commercial 810? – upewnił się „dostawca”.
-
Tak – padło potwierdzenie.
-
Więc ktoś inny ją zamówił – wzruszył ramionami Deeks. – Osiemnaście
pięćdziesiąt – znów wyciągnął pudełko.
-
Masz zły adres – warknął Chovka, usiłując zamknąć drzwi.
-
Hej, hej – „dostawca” mu nie pozwolił. – Posłuchaj, wiem, że to gówniana praca,
ale jest jedyną, jaką mam. Jeśli wrócę bez pieniędzy i z zimną pizzą, wyleją
mnie. Masz pojęcie, jak teraz trudno znaleźć pracę?? – pytanie zabrzmiało
bardzo dramatycznie.
-
To nie mój problem – na Chovce ten dramatyzm nie zrobił wrażenia.
-
Mój także nie – natychmiast zripostował Deeks. – Więc dzwonię do szefa, on
zadzwoni po gliny i oni to wyjaśnią, bo ja nie zamierzam… - „dostawca”
wyciągnął z kieszeni komórkę i zaczął wybierać numer.
-
Dobra, dobra… - Chovka się poddał, wręczył banknoty mężczyźnie i zabrał
pudełko, z hukiem zatrzaskując drzwi. Triumfalny uśmiech „dostawcy” uszedł jego
uwadze. Z pizzą w ręce skierował się do kuchni, mijając po drodze Jamal’a,
który z westchnieniem ulgi schował pistolet do kabury pod marynarką. Chovka
zajrzał do pudełka, pizza wyglądała najzupełniej zwyczajnie, ale ponieważ żadne
z nich nie uznawało takiego jedzenia, stanął z nią nad kubłem ze śmieciami.
-
Zamierzasz ją wyrzucić? – odezwał się G z niedowierzaniem.
-
Tak – padła krótka odpowiedź.
-
Wiesz, jak marzyłem o amerykańskiej pizzy od wyjazdu? – Callen podszedł do
mężczyzny.
-
Jest cała twoja – po krótkiej chwili wahania Chovka podał mu pudełko i odszedł.
-
Dzięki – rzucił agent do oddalających się pleców terrorysty. Stał przez chwilę
bez ruchu, patrząc na pudełko, a kiedy podniósł wzrok dostrzegł Olgę, która
wpatrywała się w niego spod opuszczonych powiek. Znał ten wzrok. Nie wróżył
niczego dobrego. Sam Jamal stał obok niej i przeglądał jakieś papiery. –
Proszę… Dołącz do mnie – zaproponował bez wahania kobiecie. Ta rzuciła krótkie
spojrzenie na swojego towarzysza, a kiedy ten wzruszył ramionami i mruknął coś
pod nosem, podeszła do stolika i usiadła na jednym z krzeseł. G zaraz zajął
miejsce naprzeciwko niej i podsunął jej pizzę, żeby się poczęstowała. – Co ty
tu robisz? – wysyczał, kiedy Jamal oddalił się i zostali sami.
-
Pracuję – mruknęła. – Co TY tu robisz?
-
Pracuję – odpowiedział jej w ten sam sposób. – To dlatego… odeszłaś?
-
Dlatego – potwierdziła.
-
Dlaczego nie powiedziałaś? – spojrzała na niego dziwnie i się nie odezwała. –
Dlaczego kłamałaś?
-
Bo tak jest łatwiej – burknęła, najwyraźniej zła.
-
Znowu? – zdziwił się.
-
A myślałeś, że co?
-
A ty w ogóle myślałaś? – nie wytrzymał. Zachowywała się, jakby nic się nie
stało. – O kimś innym niż ty sama??
-
Uspokój się – przyjęła jego wyrzuty zadziwiająco spokojnie. – Zrobiłam, co
musiałam.
-
To ma być wytłumaczenie??
-
Ja się nie tłumaczę – pochyliła się jego
stronę, a w jej oczach dostrzegł lód. – I nie proszę o pozwolenie. Nigdy tego
nie robiłam i robić nie będę. Może ci się to nie podobać, ale nie masz prawa
robić mi wyrzutów. Ani osądzać. Nie wiesz wszystkiego…
-
Jak zwykle – rzucił kąśliwie. Ponieważ nie zareagowała na zaczepkę, co było
dziwne, spróbował inaczej. – Powiedz mi… - poprosił. Zrobiła minę, jakby
chciała postukać się palcem w czoło, ale nie zdążyła nic odpowiedź, bo zjawił
się Jamal i ją zawołał. Wstała błyskawicznie i podeszła do niego. G przez
chwilę ich obserwował, bez trudu dostrzegł, że mężczyzna jest zły, a ona coś mu
cicho tłumaczy ze spuszczonym wzrokiem. Musiało wiele ją kosztować takie
poddańcze zachowanie, całkowite sprzeczne z jej naturą. Nawet nie chciał się
domyślać, w jaki sposób do nich trafiła i co musiała robić. Sama myśl o tym
sprawiała, że szczęki mu się zaciskały, a oczy ciemniały z gniewu. I miał wtedy
ochotę obmyślić plan wyjątkowo okrutnej zemsty. Jednak zamiast tego powrócił do
teraźniejszości i sprzątając pudełko, znalazł w nim osprzęt techniczny. Kamerę
natychmiast podpiął do guzika na koszuli. To samo chciał zrobić ze słuchawką,
ale zbliżający się do niego Jamal całkiem mu to uniemożliwił.
-
Anwar – odezwał się terrorysta, podchodząc bliżej i robiąc gniewną minę. – To
niewłaściwe dla kobiety być tak blisko mężczyzny, z którym nie jest zaręczona…
-
Masz rację. Rozumiem – G skinął głową i wyrzucił pudełko do śmieci.
-
Chodź za mną, Anwar. Chcę ci coś pokazać – Jamal odwrócił się i ruszył ku
tyłowi budynku. G poszedł za nim, omiatając kamerą pozostałych terrorystów.
OPS
-
Kamera gotowa – Eric, co prawda, stwierdził oczywistość, bo zarówno Nell, jak i
Hetty, same zobaczyły obraz na ekranie, ale nikt nie miał mu tego za złe. –
Chyba nie ma słuchawki…
Cała
trójka obserwowała ekran z napięciem, ale oprócz Jamal’a nikogo więcej nie byli
w stanie zobaczyć. Dopiero odejście terrorysty i obrót Callena sprawił, że
zyskali obraz pozostałych graczy.
-
Zatrzymaj to, panie Beale – poleciła Hetty, kiedy oko kamery omiotło
pomieszczenie.
- Zaczynam rozpoznawanie twarzy – Eric postukał
w klawiaturę i program ruszył.
Zakład
recyklingowy, Commercial 810
Jamal poprowadził Callena w głąb budynku,
otworzył dwuskrzydłowe, metalowe drzwi i zademonstrował kolejne pomieszczenie.
Wyglądało jak garaż i stała tam ciemnogranatowa furgonetka, pełna szukanego
przez nich nawozu, materiałów wybuchowych i jakiś plastikowych kanistrów. G,
ledwo zauważalnie, przełknął ślinę i podszedł bliżej.
-
Szkoda, że to nie ja – odezwał się Jamal, bacznie obserwując twarz Callena. –
Ale ktoś musi to koordynować. Jesteś szczęściarzem…
-
Jestem – automatycznie potwierdził agent, nadal przyglądając się zawartości
furgonu.
-
Wkrótce świat pozna twoją twarz – ciągnął terrorysta. – Będziesz bohaterem dla
tych, którzy walczą o sprawę – Jamal uścisnął G i ucałował w oba policzki. –
Będziesz kochany – odsunął się i podał mężczyźnie notatnik i długopis. Callen
przyjął go z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, ale już drugi raz zrobiło mu się,
na przemian, zimno i gorąco. Teraz całkiem zrozumiał misję Anwara Amurova.
OPS
– w tym samym czasie
-
Po co długopis i kartka? – zdziwiła się Nell, obserwując ta scenę.
-
List męczennika z wyjaśnieniem dla rodziny – odpowiedziała jej Hetty, mając
wyraz twarzy równie nieprzenikniony co G, ale tego nie mogli wiedzieć. – Anwar
przybył tu, by zostać zamachowcem samobójcą – dodała. Nell i Eric, ogłuszeni,
spojrzeli na siebie. – Pan Callen jest wybrańcem – Hetty odwróciła się od
ekranu i zapatrzyła w ścianę naprzeciwko.
-
Są wyniki wyszukiwania – odezwała się po chwili Nell, kiedy monitor zamigotał
na zielono. – Chovka Zelimov z Groznego – wrzuciła pierwsze zdjęcie na duży
ekran – Ma ciężką rękę. Kobieta to… - analityczka wpatrywała się w wynik z
niedowierzaniem.
-
To? – Hetty zareagowała na przedłużającą się ciszę.
-
Według akt, Gloria Segarra. Ale…
-
Ale? – zniecierpliwiona Hetty podeszła do komputera kobiety. – Olga Lenkov –
odpowiedziała sobie sama, wpatrując się w zdjęcie jej byłej podopiecznej. – To
zmienia postać rzeczy. Muszę zadzwonić… - z tym słowami opuściła Centrum
Operacyjne żwawym krokiem.
Eh... Olga, Olga... Pewnie inaczej nie potrafisz ale coś czuję, że G się nie podda. No oczywiście jeśli wcześniej nie zostanie męczennikiem :/ Hetty działaj szybko. Deeks był bezbłędny jako dostawca :D
OdpowiedzUsuń