Przepraszam, że na pozostałych blogach nic nowego się nie pojawia, ale niestety, Wena się zbuntowała i ani prośbą, ani groźbą nie daje się przekonać do współpracy... Więc NCIS i Olga trwają w stanie zawieszenia, przynajmniej chwilowo.
Mam nadzieję, że chociaż to osłodzi Wam czas oczekiwania na dalsze przygody naszych bohaterskich agentów :D
Miłej lektury.
Alexandretta
***
Siedziałam nad papierami, usiłując ułożyć jakoś wydarzenia,
w których dzisiaj uczestniczyłam, a przynajmniej chociaż trochę je zrozumieć,
ale ciężko mi szło. Możliwe, że przez szlochającą na fotelu moją asystentkę,
Mię.
- Mówiłam, żebyś nie wdawała się w ten romans z nim –
warknęłam, nieźle już zirytowana.
- Serce nie sługa – spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Serce! – prychnęłam. – Mia, błagam! Jemu nie serce w
głowie było!
- Martin był inny! – krzyknęła. – Wyjątkowy!
- Taa, jasne – burknęłam. – Jeszcze się nie nauczyłaś, że
faceci nie są wyjątkowi? Że to zwykłe mendy, które chcą tylko seksu? I w dupie
mają nasze uczucia?
- Nie mów tak! – zaprotestowała gwałtownie. – Po prostu
jesteś zazdrosna!
- Zazdrosna? O co? O pseudo-związek z żonatym facetem, który
na pewno się nie rozwiedzie, bo go żona puści w samych skarpetkach?? Nie bądź
śmieszna!
- Mówisz tak, bo sama nigdy nie byłaś zakochana!
- Mylisz się, moja droga – odparłam zimno. – Byłam. I
wyszłam na tym jak najgorzej. Więc nie mam zamiaru powtarzać tego doświadczenia.
- Nie miałam pojęcia – Mia wyglądała na zaskoczoną. – Nigdy
o tym nie wspominałaś…
- A czym się miałam chwalić? – wzruszyłam ramionami. –
Zresztą, było, minęło, nie ma do czego wracać…
- Ale to nie znaczy, że wszyscy mężczyźni tacy są – zauważyła.
– A już na pewno Martin taki nie był.
-
Dobrze – poddałam się, bo najwyraźniej nic do niej nie trafiało. – Skoro tak
twierdzisz… Wyatt i tak nie żyje, więc nie będziemy szargać jego pamięci –
dodałam z przekąsem. Mia spojrzała na mnie ze złością, poderwała się z fotela i
wyszła. Trzasnęły drzwi. Chyba była naprawdę wściekła, bo do tej pory nigdy się
tak nie zachowywała. Zakochała się, kretynka. W żonatym facecie, który ani
myślał się dla niej rozwieść. Chciał po prostu dobrze się bawić, bez
zobowiązań, bez konsekwencji. Westchnęłam ciężko i zabrałam się do pracy.
Miałam kolejne zlecenie, którym musiałam się zająć. Ale czułam, że to nie
koniec niespodzianek dnia dzisiejszego.
- Nicky, NCIS do ciebie – jakiś czas później usłyszałam w
interkomie głos mojej asystentki. Czyli nie myliłam się.
- Niech wejdą – poprosiłam. Westchnęłam cicho. Liczyłam się
z wizytą policji, a nie agentów federalnych. I nie przypuszczałam, że tak
szybko się pojawią. W końcu od śmierci Wyatt’a minęło dopiero kilka godzin. Po
strzelaninie ulotniłam się z restauracji najszybciej jak mogłam, ominęłam
kamery, ale moje nazwisko z rezerwacji stolika zostało.
Po chwili do mojego gabinetu weszło dwóch mężczyzn. Spojrzałam
na nich i zamarłam. Tego się nie spodziewałam. On chyba też, bo patrzył na mnie
ze zdumieniem. Przez głowę, jak błyskawica, przeleciały mi migawki wydarzeń, w
których razem uczestniczyliśmy. Dziwne, zamiast strzelaniny na pierwszy plan
wysuwały się wspomnienia szalonego seksu. Chociaż, w sumie, nie tak dziwne… On
opanował się pierwszy. Spojrzał na mnie chłodno, tymi swoimi
stalowo-niebieskimi oczyma, po czym pewnym krokiem podszedł bliżej.
- NCIS – młodszy mężczyzna chyba nie wyczuł napięcia, jakie
nagle zapanowało w pomieszczeniu. – Agenci Specjalni Gibbs i DiNozzo – przedstawił
ich. – Pani Meavly?
- Zgadza się – potwierdziłam, wstając i gestem wskazując im
krzesła, żeby usiedli. Sama zostałam za biurkiem, które w moich oczach urosło
do rangi muru obronnego. A miałam przed kim się bronić. Z zaproszenia
skorzystał tylko Gibbs, usiadł dokładnie naprzeciw mnie i nie spuszczał ze mnie
wzroku. Byłam już uodporniona na te jego spojrzenia, gorzej by pewnie było,
gdyby mnie dotknął. Nigdy nie umiałam oprzeć się jego dłoniom i temu, co nimi
robił. Na samą myśl o tym zrobiło mi się gorąco, musiałam się bardzo skupić,
żeby zrozumieć, co mówi do mnie agent DiNozzo.
- Pani Meavly, pani nazwisko pojawiło się w księdze
rezerwacji Restauracji Charme na dzisiejszy dzień – zaczął agent. – Kelner
potwierdził, że zjawiła się pani w towarzystwie Martina Wyatt’a…
- Owszem – przyznałam.
- Czyli nie wypiera się pani?
- A co się mam wypierać – wzruszyłam ramionami. – W końcu
lunch ze znajomym to nie przestępstwo.
- Nawet z zamordowanym znajomym?
- Nie ja go zabiłam – odpowiedziałam spokojnie – I nie wiem,
kto to zrobił, uprzedzając pana kolejne pytanie – dodałam, trochę złośliwie.
- Skąd zna pani Wyatt’a? – kontynuował niezrażony DiNozzo.
Gibbs milczał jak zaklęty, co mnie strasznie zirytowało.
- Nie wiem, skąd. Po prostu, od czasu do czasu, pracuję dla
niego.
- Pracuje pani? – lekko uniesiona brew. Naprawdę, DiNozzo
uczył się od najlepszych.
- Robię tłumaczenia – wyjaśniłam. – Pisemne i ustne.
- Pisemne?
- Tłumaczę umowy i inne dokumenty firmowe.
- Ustne?
- Uczestniczę w spotkaniach biznesowych. Także za granicami
kraju.
- A to dzisiaj? Interesy czy prywata?
- Interesy.
- Wyatt to nie jedyny pani klient?
- Oczywiście, że nie – prychnęła, lekko rozbawiona. – Mam
kilkunastu stałych klientów i jeszcze więcej jednorazowych.
- Czyli głównie siedzi pani tutaj? – mężczyzna rozejrzał się
dookoła.
- Głównie tak. Czasami spotykam się gdzieś na lunchu. Od
czasu do czasu idę na kolację. Albo wyjeżdżam. Wszystko zależy od klienta.
- Długo pani pracowała dla Wyatt’a? – pytał dalej.
- Trzy lata. Zaczęłam, kiedy szukał tłumacza przy realizacji
kontraktów z Bliskim Wschodem. Ktoś mu mnie polecił.
- Kto?
- Nie pamiętam – wzruszyłam ramionami. – A może mi nie
powiedział?
- A co pani pamięta z dzisiejszych wydarzeń?
- Szczerze, to niewiele. To wszystko zdarzyło się tak
szybko… Jedliśmy lunch, nagle rozległy się strzały, a chwilę później Wyatt
leżał na ziemi martwy… Straszne – wzdrygnęłam się pokazowo.
- To wszystko? – DiNozzo patrzył na mnie badawczo.
- Wszystko. Przykro mi…
- Dlaczego nie wezwała pani karetki ani nie poczekała na
policję?
- On już nie żył, agencie DiNozzo – powiedziałam cicho. –
Karetka w niczym by mu nie pomogła. A policja… Hmm, w moim fachu reputacja jest
bardzo ważna. Gdyby rozeszło się, że byłam przesłuchiwana przez policję…
Mogłabym stracić klientów – zełgałam bezczelnie.
- Wie pani, że utrudnianie śledztwa jest karalne? – zapytał
zimno agent. No, no… Całkiem nieźle DiNozzo, prawie dałam się nabrać…
- Oskarża mnie pan o coś? – spytałam zdziwiona. – Ma pan
jakieś dowody, że utrudniam śledztwo federalne? – pokręcił przecząco głową. –
To proszę mnie nie straszyć… - w moim głosie zabrzmiała ledwo słyszalna groźba.
Mężczyzna westchnął i wyciągnął z kieszeni swoją wizytówkę.
- Gdyby coś się pani przypomniało… - położył na blacie
biurka jasny kartonik.
- Oczywiście, zadzwonię… - kolejne łgarstwo.
- Jasne – mruknął, udając, że mi wierzy. Popatrzył pytająco
na swojego szefa, który przez ten cały czas nie odezwał się ani słowem. Teraz też,
wstał i w milczeniu skierował się do wyjścia. DiNozzo podążył za nim, nie zaszczycając
mnie nawet spojrzeniem. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, odetchnęłam głęboko i
potarłam skronie. Skoro śledztwo prowadziło NCIS, Wyatt wplątał się w coś
związanego z Marynarką. Niedobrze. Prowadząc swoje interesy, starałam się nie
zadzierać ze służbami federalnymi. Nie potrzebowałam mieć więcej wrogów, ci
aktualni całkowicie mi wystarczali. Ale skoro pojawił się Gibbs, sprawa była
znacznie poważniejsza, niż początkowo sądziłam.
Ooo no widzę, że postanowiłaś opisać losy byłej znajomej Gibbsa... no ciekawie się zapowiada i coś mi mówi, że znajomość się odrodzi...
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę ciekawa jak to dalej pociągniesz :D
Uwielbiam opowiadania z cyklu "Gibbs i byłe dziewczyny" :D Będzie ciekawie :D Choć przyznam szczerze, że tęsknię za notkami na "Story about NCIS" :P Ale nie narzekam :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą zapraszam na mojego bloga - jest nowa notka:
http://lambada1989.blog.interia.pl/?yearID=2012&monthID=11&dayID=0
Miłego czytania! :)
Pozdrawiam!
No proszę! Ja tu waruję na 2 blogach a tu mi umyka nowe opowiadanie :) Całkowicie rozumiem kłopoty z Wenem - to wybredne stworzenia :/ Noo... zaczyna sie intrygująco - milczący Gibbs i pani tłumacz, która niewątpliwie wiele ma do ukrycia :)
OdpowiedzUsuń