Strony

niedziela, 11 listopada 2012

Pewnego pięknego dnia... Część 2.


      Kiedy zabrzmiał dzwonek przy drzwiach, z ciężkim westchnieniem podniosłam się z sofy i poszłam zobaczyć, kto to. Było już późno, dochodziła północ i naprawdę, nikogo się nie spodziewałam. Zresztą, nawet gdyby było południe też bym się nie spodziewała, bo nie prowadzę zbyt bujnego życia towarzyskiego. Ot, taka pozostałość po poprzedniej pracy. Otworzyłam drzwi bez głupich pytań w stylu „kto tam” i zamarłam. Na progu stał Gibbs. A jego mina wybitnie świadczyła o tym, że jest wściekły. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, po czym bez słowa odsunęłam się, robiąc mu przejście. Wszedł do środka i nie bawiąc się w żadne uprzejmości, skierował prosto do salonu. Poszłam za nim, zastanawiając się, czego może chcieć. Nie byłam zbyt zachwycona tą wizyta, nasze wcześniejsze spotkanie już i tak dość mocno wytrąciło mnie z równowagi. Nie miałam ochoty na kolejne wstrząsy.
- Po co przyszedłeś? – zapytałam, stając za fotelem. Tak na wszelki wypadek, gdyby przyszła mu do głowy ochota, aby mnie udusić. Gibbs stał naprzeciwko, za sofą i patrzył na mnie bez cienia sympatii.
- Porozmawiać – odezwał się w końcu.
- O czym? – zdziwiłam się.
- Chyba należy mi się kilka słów wyjaśnienia z twojej strony, nie uważasz? – w jego głosie wyczułam nutkę irytacji.
- Wyjaśnienia? Na jaki temat?
- Po pierwsze, kiedy zmieniłaś nazwisko?
- Zaraz po tym jak przestaliśmy razem pracować – wyjaśniłam bez oporów. – A po drugie?
- Twoja dzisiejsza obecność przy Wyatt’cie w chwili jego śmierci…
- Przypadek.
- Nie wierzę w przypadki – mruknął. – Wiesz, kto chciał go zlikwidować?
- Niby skąd?
- Dlaczego znowu kłamiesz? – zapytał cicho.
- Znowu??
- Nicky, do cholery! – warknął – Przecież ty kłamiesz cały czas! Czy chociaż raz w życiu powiedziałaś prawdę?!
- Owszem! – wkurzyłam się. – Kiedy zapytałeś mnie, czy przespałam się z Karlem!
- Powiedziałaś, że nie – przypomniał moją odpowiedź.
- Bo nie spałam z nim!
- Chcesz mi wmówić, że to, że znalazłem cię w jego łóżku, na wpół rozebraną, świadczy o tym, że z nim NIE spałaś?! – w jego głosie pojawił się sarkazm.
- To świadczy, że coś się wydarzyło! – krzyknęłam. – Nie poszłam z nim do łóżka z własnej woli!
- Co takiego? – osłupiał.
- To, co słyszysz! – byłam już naprawdę zła. – Tylko nie dałeś mi szansy na wyjaśnienie!
- Nie dzielę się moimi kobietami z innymi!
- Byłam twoją kobietą?? Szkoda, że nic o tym nie wiedziałam! Może gdybyś otworzył gębę i mi powiedział, wszystko potoczyło by się inaczej?
- Myślałem, że to oczywiste…
- Źle myślałeś!
- Sypialiśmy ze sobą!
- I to jest dowód, twoim zdaniem??
- A czego oczekiwałaś?
- Czego?? Może czegoś więcej niż tylko seksu??
- Dlaczego nic nie powiedziałaś?
- Ty chyba jesteś nienormalny – spojrzałam na niego z politowaniem. – Miałam żebrać o twoje uczucia? Nigdy w życiu!
- Cóż za dramatyzm – prychnął.
- Przyszedłeś tu, żeby się wyzłośliwiać? – zapytałam zimno – Czy, żeby się czegoś dowiedzieć?
- Czyli jednak coś wiesz? – ożywił się momentalnie. Typowy śledczy. Rzuć mu trop, a pobiegnie za nim niczym pies gończy.
- Wiem, że Wyatt dostał jakieś nowe zlecenie – wyjaśniłam.
- Jakie?
- Naprawdę myślisz, że mi powiedział? - rzuciłam mu dziwne spojrzenie.
- Kto był zleceniodawcą?
- Nie mam pojęcia.
- Więc po co do ciebie przyszedł? – drążył.
- Potrzebował pewnego kontaktu.
- Za darmo? – w odpowiedzi popukałam się palcem w czoło.
- Nie jestem instytucją charytatywną – prychnęłam – Moja wiedza kosztuje. Po to się spotkaliśmy. Miałam przygotowany numer, który chciałam mu przekazać…
- Nie zdążyłaś…
- Nie.
- Dlaczego nie powiedziałaś tego wcześniej?
- Powiedziałam – spojrzałam złośliwie. – Spotkanie w interesach.
- Oczywiście, nie drążyłaś – rzucił zjadliwie.
- Są sprawy, których lepiej nie drążyć… - mruknęłam.
- Na zasadzie „nic nie widziałem, nic nie słyszałem”? – zapytał z przekąsem.
- O co ci chodzi? – zdenerwowałam się. – Mam węszyć? Prowadzić dziennik? Żebyś pewnego pięknego dnia poprowadził śledztwo z moim trupem w roli głównej? Aż tak mnie nie lubisz?
- To chyba mało istotne, prawda? – spojrzał na mnie zimno. – Nie wyjeżdżaj z miasta, możesz być mi jeszcze potrzebna… - odwrócił się i ruszył o wyjścia.
- Ty bezczelny sukinsynu! – wrzasnęłam za nim. – Mam gdzieś twoje zakazy! Będę robić co mi się podoba! – w odpowiedzi usłyszałam tylko odgłos zatrzaskujących się drzwi wejściowych. Zgrzytnęłam zębami ze złością. Co za dupek!


3 komentarze:

  1. Ostro! Mam nadzieję, że wyjaśnisz nam nieco więcej odnośnie ich relacji. Eh... Gibbs... ale czego kobita oczekuje od faceta?! Też to FACET!!jak sama nazwa wskazuje i wszystko powinno być jasne w tym temacie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ale ostro! Faceci zawsze myślą nie tą częścią ciała co trzeba... Gibbs, pomimo że to Gibbs, jest facetem... Relacja między nimi była zdaje się wbrew regule Gibbsa, "12. Nigdy nie umawiaj się na randkę ze współpracownikiem." chyba, że powstała ona właśnie po tym romansie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super! :D Uwielbiam takie cudownie sarkastyczne rozmowy, szczególnie w wykonaniu Gibbsa i jakiejś kobiety :P Widać, że między nimi jest chemia, normalnie wisi w powietrzu. Mieszanka wybuchowa... Ciekawe jak to się potoczy :D
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam!
    MaLuTkA

    OdpowiedzUsuń