Strony

środa, 5 grudnia 2012

Pewnego pięknego dnia... Część 5

Przepraszam za tak długie przestoje, ale mam mały problem z dokończeniem tej historii. Niby pomysł jest, ale jak już zasiądę do pisania, nagle sru... wszystko ucieka, a w głowie mam czarną dziurę :D Ostatnio to pisanie to istna droga przez mękę, ale coś się pojawiło i mam nadzieję, że się spodoba :D

Alexandretta

***


        Oczywiście, były otwarte. Weszliśmy do środka, rozglądając się uważnie dookoła. Dom był spory, sprawdzaliśmy po kolei każde pomieszczenie, ale nikogo nie znaleźliśmy. W milczeniu, cały czas z pistoletami w dłoniach, weszliśmy na piętro. Otworzyłam pierwsze drzwi i bez zastanowienia wpadłam do pokoju. Na podłodze, obok wielkiego łóżka, leżał Joe i obficie krwawił z rany postrzałowej brzucha. Schowałam Sig’a i przypadłam do niego.
- Żyje – rzuciłam, zabierając palce z szyi rannego mężczyzny. – Gibbs, wezwij karetkę! – w zasadzie nie musiałam wcale tego mówić, bo agent już sięgał po telefon. Podał adres, a potem wybrał drugi numer i, jak zrozumiałam z kontekstu rozmowy, wezwał swoich ludzi. Czekałam na ambulans jak na zbawienie, ręce mdlały mi już od uciskania rany, byłam cała brudna od krwi i ogólnie zmęczona. I sfrustrowana. Ktoś wyprzedzał nas o krok. I to ktoś, kto nas dobrze znał. A raczej mnie. Gibbs zostawił mnie z nieprzytomnym Collinsem, a sam sprawdził resztę domu. Jego ludzie przyjechali równocześnie z karetką.
- Szefie? – usłyszałam głos agenta DiNozzo.
- Piętro! – odkrzyknął Gibbs wychodząc z pokoju. Po chwili w pomieszczeniu pojawili się sanitariusze. Szybko zapakowali Joe na nosze i jeszcze szybciej się zmyli. Wstałam z kolan i poszukałam czegoś do wytarcia rąk. Potem poszłam w ślady Gibbsa i powoli zeszłam na dół. Zespół agentów, czyli znany mi już DiNozzo, sympatyczny blondynek i zabójczo piękna brunetka, stał na środku holu i zdawał relację swojemu szefowi.
- Dwa trupy, szefie – mówił właśnie DiNozzo. – Są u Ducky’ego. Zebraliśmy pociski, odciski palców, ślady butów… Wszystko u Abby, może coś z tego wyciągnie.
- Czekamy na identyfikację nieboszczyków – wtrącił blondynek.
- Mieszkanie jest totalnie zniszczone – dodała kobieta. – Meble, ściany, wszystko podziurawione kulami. Rozmawialiśmy z mieszkańcami kamienicy, twierdzą, że napastników było dużo więcej i, że była z nimi jakaś kobieta. A ta cała Meavly zwiała, zostawiając za sobą dwa trupy i niezły bajzel…
- Dziewięciu – odezwałam się, podchodząc do nich. Jak na komendę, cała grupa odwróciła się w moją stronę.
- Co? – niezbyt inteligentnie zapytał blondynek z lekkim przerażeniem patrząc na moje zakrwawione ubranie.
- Dziewięciu – powtórzyłam. – Napastników było dziewięciu, łącznie z Karlem. A ta kobieta to Mia Larrow, moja asystentka…
- Pani Meavly – mruknął DiNozzo, w ogóle nie wyglądając na zdziwionego, że mnie tu widzi.
- Nie Meavly – odezwał się Gibbs ponuro. – Poznajcie, Nicoletta Sheridian, Wywiad Wojskowy… - gdyby strzelił z armaty nie zrobiłby zapewne większego wrażenia. Agenci patrzyli na mnie zdumieni, najbardziej chyba DiNozzo. – Nicky, DiNozzo już znasz – Gibbs zwrócił się do mnie – Agent Timothy McGee i oficer Ziva David…
- Mossad? – spytałam, podając jej rękę i patrząc na wisiorek z Gwiazdą Dawida na jej szyi. Skinęła głową.
- Zostawiłaś dwa trupy, zatem na pewno zostało ich siedmiu – Gibbs nie zamierzał tracić czasu. – W tym Karl. Plus jego tajemniczy pracodawca. Co tam robiła twoja asystentka?
- Porwał ją, żeby go do mnie doprowadziła… - mruknęłam.
- Porwał? – zdziwiła się Ziva. – Sąsiedzi powiedzieli, że poszła z nimi z własnej woli…
- Niemożliwe – wyszeptałam, zatrzymując się gwałtownie.

- To jest niemożliwe! – miotałam się na siedzeniu samochodu. Gibbs kazał swoim ludziom zabezpieczyć ślady z Vana agentów oraz jeszcze raz sprawdzić dom Joe’go, a mnie zapakował do auta. Jechaliśmy po teczkę, której szukał Karl. Była w moim biurze, dobrze ukryta. – Niemożliwe, rozumiesz! Mia nie mogła mnie zdradzić! Sprawdziłam ją! Zawsze była lojalna!
- Najwyraźniej nie – Gibbs przerwał moje krzyki.
- Tak się pomyliłam? – spytałam cicho.
- Zdarza się – mruknął. Popatrzyłam przez okno. Zdarza się. Owszem. Tylko jakim cudem nic nie zauważyłam?? W całkowitym milczeniu podjechaliśmy pod budynek, gdzie miałam biuro. Bez problemów dostaliśmy się do środka, chociażby dlatego, że już był ranek i ochroniarzy nie zdziwiła moja wizyta. W końcu przyjeżdżałam tutaj o naprawdę różnych porach. Podeszłam pod drzwi i odruchowo, zupełnie nie myśląc, nacisnęłam klamkę. Było otwarte. Spojrzałam na Gibbsa, bez słowa wyciągnął pistolet i gestem dał mi do zrozumienia, że mam się odsunąć. Zrobiłam to nad wyraz niechętnie, jednocześnie sięgając po Sig’a. Weszliśmy do biura i stanęliśmy jak wryci. To znaczy ja, bo Gibbs natychmiast ruszył na rekonesans. Pomieszczenie przedstawiało sobą obraz nędzy i rozpaczy. Powiedzenie, że panował tam bałagan, byłoby kłamstwem. Wszystko było wybebeszone, porozrzucane i poniszczone. Równie tragicznie prezentował się mój gabinet. Na szczęście, o skrytce nie wiedział nikt, nawet Mia. W dodatku była zabezpieczona przez niezwykle sprytny mechanizm, którego po prostu nie dało się wykryć. Bo trzeba było wiedzieć, czego szukać. Podeszłam do masywnego biurka i usiadłam w fotelu. Wsunęłam rękę pod blat, a następnie wcisnęłam kilka guzików w odpowiedniej kolejności. Rozległo się ciche szczęknięcie, otworzyłam drzwiczki szafki i wysunęłam dodatkową szufladę, która ukazała się w jej wnętrzu. W środku była poszukiwana teczka Wyatt’a. Zajrzałam do jej wnętrza i wyjęłam wszystko to, co było w środku. Jakieś papiery, przejrzałam je pobieżnie i odłożyłam na bok. Pióro, chusteczki, nieużywany notatnik. Na końcu w moim ręku pojawił się srebrny pendrive. Bez namysłu uruchomiłam komputer, a potem wsunęłam urządzenie w odpowiedni port.
- Boże – wymamrotałam, bardziej do siebie, niż do Gibbsa.
- Co masz? – agent natychmiast podszedł do mnie. Do tej pory tylko obserwował, pozwalając mi działać.
- Wyatt nie dostał zlecenie na SecNav’a – spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem. – To Mia…


2 komentarze:

  1. O wow! Super rozdział. Gibbs i Nicky są świetni. No tak, pomylić się można. A to ci niespodzianka. To teraz niech ruszają ratować SevNava! A czarne dziury znam i to oj za dobrze :/ Wredniki jak nie wiem co :/

    OdpowiedzUsuń
  2. SevNav w niebezpieczeństwie i oczywiście to GibbsTeam musi go ratować... extra!! To kiedy można spodziewać się następnego rozdziału?

    A co do czarnej dziury... ojć ja teraz taką mam i nie mogę się od niej uwolnić!

    OdpowiedzUsuń