Tak dawno nic już tu nie umieszczałam, że aż mi wstyd... Ale natchnienia nie było, Weny się poukrywały, a i nastrój do pisania nie był zbyt odpowiedni. Ale w końcu coś udało mi się sklecić, mam nadzieję, że się spodoba, bo to takie pomieszanie z poplątaniem. Początek z serialu, reszta - moje wariacje. Następna będzie Ziva, niekoniecznie w parze z Tonym, ale któż wie...
Miłej lektury.
Alexandretta
***
Stała przed Gibbsem i wpatrywała
się w niego z pewnym napięciem. Nie mogła go rozszyfrować, nie mogła go w pełni
zrozumieć, bo wymykał się wszystkim znanym jej schematom.
- Nie łatwo cię zrozumieć – powiedziała z lekką rezygnacją.
– To wkurzające. Właściwie, to naprawdę wkurzające. Powiedział ci to ktoś
prosto w twarz?
- Owszem – uśmiechnął się lekko. – Moja żona…
- Twoja… żona?? – zdębiała. Nie sądziła, że ktoś taki jak
Gibbs ma żonę. Od razu zrobiła się jej strasznie ciekawa. Nie tylko z wyglądu,
ale również z charakteru. Kto jest w stanie wytrzymać z takim człowiekiem na co
dzień?
- To takie dziwne, że mogę mieć żonę? – spojrzał na nią
bystro. – Ty masz męża, a jakoś nikogo to nie dziwi…
- Eee… - wyjąkała. – No fakt. Przepraszam.
- Nie przepraszaj… - rzucił natychmiast.
- …to oznaka słabości – dokończyła odruchowo. – Co ty tu
naprawdę robisz, agencie Gibbs? – zmieniła temat, bo ten stał się nagle
niewygodny.
- Daję ci robotę do zrobienia – odpowiedział, rozbawiony jej
skonsternowaniem. – Posunęłaś się do przodu, nie poddałaś.
- Czy to pochwała?
- Nie, to standard, Bishop. Gdy zostaniesz agentem, będę
oczekiwał tego od ciebie każdego dnia.
- Agentem? – spojrzała z niedowierzaniem. – Chwila.
Proponujesz mi stałą pracę w NCIS?
- Próbną. Ale zasłużyłaś sobie na to. Jeżeli wciąż jesteś
gotowa na wyzwanie…
- Przyjmuję, szefie!
- Witamy na pokładzie, praktykancie – Gibbs uśmiechnął się.
Bishop odpowiedziała uśmiechem, a potem wiedziona nagłym impulsem rzuciła mu
się na szyję.
***
- Czy powinnam być zazdrosna? – Alex, która obserwowała całe
to spotkanie z samochodu zaparkowanego kawałek dalej, spojrzała na Gibbsa z
ukosa.
- Ty mi powiedz – Jethro zajął fotel obok kierowcy,
jednocześnie sprawdzając, czy dzieci są zapięte w fotelikach. Alex przewróciła
oczami na ten gest, ale nie skomentowała tego.
- Powinnam – stwierdziła, odpalając auto.
- Powinnaś? – mężczyzna zapiął pas i spojrzał na nią.
- Pewnie – ruszyła. – Która by nie chciała takiego agenta
jak ty…
- Brak mi argumentów – przyznał po chwili.
- Nareszcie – ucieszyła się, co tylko go rozśmieszyło.
***
Bishop siedziała przy swoim
biurku i lekko się nudziła. Aktualnie nie prowadzili żadnej nowej sprawy,
zostały jej dokumenty do wypełnienia po poprzedniej, ale chwilowo potrzebowała
przerwy. Dlatego jej uwagę od razu przykuł Gibbs schodzący z góry w
towarzystwie młodszej od niego, rudowłosej kobiety. Trzymał ją lekko za łokieć,
a aura troskliwości aż go otaczała. Można by rzecz, że świeciła własnym
światłem. Ta aura. Odprowadził swoją towarzyszkę do windy, tam się pożegnali, może
niezbyt wylewnie, ale od razu było widać, że coś ich łączy. Była bardzo ciekawa
co, w końcu sam jej powiedział, że ma żonę. A ta kobieta na jego żonę raczej
nie wyglądała. Ellie obejrzała się w miarę dyskretnie, ale jej szef gdzieś
zniknął. Wiedziała, że od niego raczej niczego się nie dowie, postanowiła więc
poczekać na Tony’ego.
- Była tu dzisiaj córka Gibbsa – zagaiła, kiedy DiNozzo i
McGee wrócili z lunchu.
- Natalie – odpowiedział odruchowo Tony. – Sama była? –
zdziwił się niepomiernie.
- No… nikogo z nią nie widziałam – odpowiedziała niepewnie.
– Była na górze, potem Gibbs odprowadził ją do windy i sam gdzieś zniknął…
- Taka ciemno-ruda, trochę od niego niższa, zgrabnie
zaokrąglona tam gdzie trzeba? – DiNozzo wykonał w powietrzu kształt klepsydry.
- No… - potwierdziła Ellie, dla odmiany zaskoczona. Nie bał
się tak mówić o córce szefa?? W odpowiedzi Tony wybuchnął śmiechem, Tim, który
przysłuchiwał się tej wymianie zdań, wtórował mu nie mniej głośno. – Hej, co
jest? Co ja takiego powiedziałam?
- Nic, nic – Tony uspokoił się z wyraźnym trudem. – Bishop,
córka Gibbsa ma dwa latka i raczej sama nie przyjeżdża na Navy Yard. A ta
kobieta to Alex, żona Gibbsa…
- Żona… Gibbsa?? – wyjąkała Bishop. Nie mogła uwierzyć.
Spodziewała się kogoś raczej w wieku jej szefa, a nie znacznie młodszej,
pięknej kobiety.
- Gibbs ma żonę – odezwał się McGee też już spokojnie, ale
bardzo wesoło. – I dwoje dzieci…
- I to nie twój interes – usłyszała za plecami agentka.
Gibbs stał tam najwyraźniej od dłuższego czasu, bo miał minę jakby wszystko
dokładnie słyszał. Na ten widok cała trójka natychmiast wróciła do pracy.
***
- Tony… - Bishop przysiadła się do DiNozzo, który
korzystając z chwili przerwy żuł batonik wyłowiony z automatu i popijał go
lurowatą kawą.
- No? – spojrzał na koleżankę niezbyt przychylnie. Był
zmęczony i rozdrażniony. Sam nie wiedział dlaczego. Nic się nie działo.
- Jaka jest żona Gibbsa?
- A ty znowu swoje – skrzywił się agent. To nie była
pierwsza próba Bishop dowiedzenia się czegoś o ich prywatnym życiu. I zapewne
nie ostatnia. Kobieta była wyjątkowo uparta i Tony domyślał się, że te werbalne
ataki będą się powtarzać. Aż nie dowie się czegoś, co zaspokoi jej ciekawość.
- To takie dziwne, że chcę was trochę lepiej poznać? –
zapytała.
- Nie – odpowiedział. – Ale znajdź sobie inny obiekt
zainteresowania niż Gibbs i Alex…
- Dlaczego? – spojrzała na niego buntowniczo.
- Bo jak powiedział nasz szef, wielki Leroy Jethro Gibbs: to
nie twój interes.
- To jakaś tajemnica, czy jak? – zdenerwowała się Bishop. –
Zwykłe pytanie, a nikt nic nie chce powiedzieć!
- Nie tajemnica – Tony się poddał. Miał dość jej paplaniny,
chciał chwili świętego spokoju. – Dobrze, niech ci będzie. Co chcesz wiedzieć?
- Jaka jest? – Bishop natychmiast zadała pierwsze pytanie z
listy.
- Nie umiem powiedzieć. Alex to Alex. Jest… specyficzna.
Jest świetną agentką. Jest piękna, mądra, czasami miła i sympatyczna. Ale jeśli
ją wkurzysz, jest śmiertelnie niebezpieczna. A dla Gibbsa i swojej rodziny jest
w stanie zrobić wszystko. I dla przyjaciół… - dodał.
- Jest agentką? – Bishop była zaskoczona. Nie spodziewała
się tego.
- Tak.
- Bardzo ładny ten twój opis DiNozzo – zza załomu korytarza
wyłoniła się Alex. Miała rozbawioną minę, ale stalowy błysk w jej oczach powiedział
Tony’emu od razu, że raczej nie spodobał jej się temat ich rozmowy. – Zwłaszcza
ten fragment o wkurzeniu…
- Alex – mężczyzna wstał i podszedł do niej. – To nasza nowa
agentka, Eleanor Bishop… - Bishop wstała i z dość niepewną miną podeszła,
wyciągając rękę na przywitanie.
- Alex Thompson – rudowłosa kobieta uścisnęła wyciągniętą
dłoń. Nie spuszczała z praktykantki wzroku, przez co ta poczuła się lekko
nieswojo. Tony miał rację, żona Gibbsa była specyficzna. Delikatnie rzecz
ujmując.
- Nie Gibbs? – wyrwało się Ellie. W odpowiedzi Alex tylko
się uśmiechnęła, wzięła Tony’ego pod ramię i pociągnęła w stronę biurek.
- Nie pytasz? – DiNozzo dał się poprowadzić.
- Nie muszę – odparła Alex. – Gdyby coś było, powiedziałbyś
mi…
- Powiedziałbym Gibbsowi – poprawił ją.
- To dokładnie to samo…
***
Bishop znowu siedziała nad
papierami. Wiedziała, że to nie jest żadna forma zemsty, gnębienia ani niczego
takiego. Była praktykantką, więc pozostali to po prostu wykorzystywali. Nawet
nie miała im tego za złe. Jeszcze tylko kilka tygodni i zostanie pełnoprawnym
agentem. Ale na dzisiaj miała już dość i właśnie zastanawiała się, czy nie
pojechać do domu i wrócić tutaj bardzo wczesnym rankiem, żeby dokończyć. Nie
zdążyła wprowadzić swoich zamiarów w czyn, kiedy dostrzegła Gibbsa. Szedł
korytarzem z głębi budynku, ubrany trochę inaczej niż na co dzień. Towarzyszyła
mu, jakżeby inaczej, osławiona żona o imieniu Alex. Byli tak zajęci sobą i
rozmową, że wcale jej nie zauważyli. Ale Bishop zauważyła jedno. Gibbs wyglądał
na szczęśliwego faceta. Bardzo szczęśliwego. Co dziwnie kontrastowało z twarzą,
jaką prezentował im zazwyczaj. A kobieta była w ciąży. W bardzo zaawansowanej
ciąży…
Super, bardzo mi sie podobało i biedna Bishop chcąca sie czegoś dowiedzieć ale mówimy o Gibbsie i jego rodzinie a to jest bardzo prywatny i skryty facet. Bardzo się cieszę, że pokazałaś Alex i Gibbsa razem szczęśliwych no i oooo wow! Czy dobrze przeczytałam?! 3 dzidzia w drodze?! :) Super :) Czekam na kolejne opowiadanie :) I kopie wena by sie ruszył - muszą wrócić z tych przydługich wakacji!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe opowiadanie, życzę dużo weny. Masz fajny styl pisania :-)
OdpowiedzUsuń